Pochowaliśmy Bogdana Kuleszę, człowieka, który żył dla innych. Miał 52 lata ale się nie oszczędzał, mimo, ze był już po jednym zawale. Chodził do pracy w ochronie i do sortowania śmieci. A kiedy tylko miał chwile wolna, zamiast wypoczywać pomagał ludziom w potrzebie. Był wolontariuszem Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. Dlaczego tak się zaharowywał? Bo chciał zapewnić swej uczącej się córce jak najlepsze warunki. Był szczodry. Ludzie nie zapomnieli. Podczas mszy żałobnej kościół był wypełniony po brzegi.
Gdyby było więcej takich jak Bogdan, świat byłby lepszy. Ale trochę ich jest. Jarek był górnikiem w kopalni Bogdanka na Lubelszczyźnie. Kiedy kończył szychtę nierzadko jechał do Lublina, żeby reprezentować w sądzie pokrzywdzonych lokatorów czy pracowników. Jarek był po resocjalizacji, ale schował dyplom i poszedł do kopalni, bo tylko tam przyzwoicie płacili. W końcu postanowił skończyć studia inżynierskie, bo z wiekiem praca fizyczna przychodzi coraz trudniej. Dziś jest w KWK Bogdanka przewodniczącym jednego ze związków zawodowych.
Wiola była w zaawansowanej ciąży z dwójką dzieci, kiedy miasto Łódź próbowało ją wyeksmitować do lokalu socjalnego bez łazienki. Zablokowaliśmy. Dziś zajmuje przyzwoite mieszkanie komunalne i pomaga jak może osobom, które miasto źle traktuje. Wiele jest takich przypadków kiedy osoby, które przyszły po pomoc, stają się aktywistami społecznymi, ludźmi, na których opiera się Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej. Bardzo często wiąże się to z koniecznością łączenia pracy zarobkowej ze społeczną. Działacze po dobowej służbie w ochronie potrafią przyjść do naszej siedziby i nieść pomoc, przezwyciężając senność.
Działamy od 21 lat. Nigdy w tym czasie nie dostaliśmy wsparcia finansowego od państwa czy samorządu. Wszelkie koszty, czynsze, opłaty, paliwo, sprzęt pokrywamy z datków od działaczy i sympatyków. Ludzie otrzymujący pomoc często chcą się rewanżować. Wtedy proponujemy by sami przyłączyli się do naszych działań. Chodzi o „podaj dalej”, a nie „coś za coś”.
Ale nie ograniczamy naszej działalności do porad prawnych, negocjacji, oddłużania, itp. Często samotna matka albo emeryt ma jakiś problem techniczny w domu. Coś co wymaga ręki fachowca. I wtedy dzwonimy do ludzi z listy naszych podopiecznych, i rzadko odmawiają drobnej pomocy w remoncie czy naprawy za darmo. Bo tych ludzi na odpłatną usługę nie stać. Nazywamy to pomocą wzajemną. Mając siebie nawzajem, za wiele rzeczy nie musimy płacić, bo każdy z nas coś umie. Jeden zna prawo, drugi jest np. hydraulikiem. Choćby ostatnio przyszedł do naszego biura Adam. Po latach w Szwajcarii wrócił do Polski i zgłosił akces do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. Przyda się. Jest hydraulikiem.