– którego nie było
O stworzeniu filmowego periodyku pt. „Świat Socjalizmu” Rosjanie wspomnieli po raz pierwszy na spotkaniu redaktorów naczelnych kronik filmowych z krajów socjalistycznych w Poczdamie. Ich inicjatywa o powołaniu kroniki filmowej pod wspomnianą nazwą nie wywołała wówczas dyskusji, wszak nie wystąpili z żadnymi konkretnymi propozycjami. Po prostu „rzucili myśl”, a my mieliśmy ją złapać. Odnieśliśmy się do pomysłu bez entuzjazmu, przecież każdy z nas znał doskonale radziecką kronikę filmową.
Na Chełmskiej, oglądaliśmy ją raz w tygodniu w sali „B”. Przed projekcją kronik i materiałów zagranicznych zawierano nawet zakłady, jak zaczną się „Nowosti Dnia.” A zaczynały się zawsze tak samo – ujęcie Kremla przez rzekę Moskwę i tekst: „Wczoraj na Kremlu – tu wymieniało się nazwisko aktualnie panującego sekretarza – przyjął delegację państwową z…” Kronika radziecka miała charakter oficjalny, rzec można utrwalała dla potomności oficjalną stronę z życia najwyższych warstw partii i rządu. Dlatego sugestia radzieckich kolegów nie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem zebranych redaktorów w Poczdamie. Kroniki filmowe z krajów tzw. obozu socjalistycznego miały różny charakter. Polska Kronika Filmowa, mimo ograniczeń, była najbardziej zbliżona do kronik z krajów zachodnich, nie ustępowała im pomysłowością i lekkością stylu.
Zapomniałem już o propozycji kolegów radzieckich, aż tu pewnego dnia Naczelny Zarząd Kinematografii przysłał do redakcji odpis pisma, które tu przytaczam w całości:
Szanowny Towarzyszu Wojtczak!
Z zadowoleniem przyjęliśmy Waszą zgodę na udział w wydaniu kroniki filmowej „Świat socjalizmu” Proponujemy przeprowadzenie pierwszej narady komitetu redakcyjnego 7 i 8. I. 1975 r. w Moskwie. Liczymy na to, że Wasz przedstawiciel będzie miał ze sobą propozycje do planu tematów 1-ego i 2-ego numeru kroniki, Wasz projekt regulaminu utworzenia kroniki i propozycje innych tematów, które Wy uważacie za konieczne omówić w czasie Rady Redakcyjnej.
Jednocześnie przesyłamy do rozpatrzenia nasz projekt regulaminu utworzenia kroniki „Świat socjalizmu.” Prosimy o powiadomienie o przybyciu Waszego przedstawiciela.
Z serdecznymi życzeniami noworocznymi,
Gołownia
W swojej książce pt. „Kronika nie tylko filmowa” Mieczysław Wojtczak pisze (na str. 372), że „…Kronika pozostawała pod bezpośrednim nadzorem KC PZPR…” i tak było w rzeczywistości. Udałem się tedy z listem Gołowni do Wydziału Prasy z pytaniem, czy pod tym „nadzorem” PKF jeszcze pozostaje. Wiadomość o powstaniu „Świata socjalizmu” była dla moich rozmówców sporym zaskoczeniem. Ale nikt nie odważył się zmienić decyzji, którą podjęli na wniosek szefa kinematografii radzieckiej, Gołowni – szefowie kinematografii krajów obozu socjalistycznego. Redaktorzy naczelni kronik przyjechali, więc do Moskwy z własnymi propozycjami i projektami regulaminu. Dyskusja trwała dwa dni, nim zdołano opracować ostateczną wersję. Podjęliśmy też decyzję, że pierwsze wydanie „Świata socjalizmu” zrealizują wnioskodawcy.
W czerwcu 1975 roku, wraz z pierwszym wydaniem „Świata socjalizmu”, otrzymałem list od Jurija Awietikowa, redaktora naczelnego „Nowosti Dnia”. Pisał w nim: „Z pewnym opóźnieniem (w tym również z powodów technicznych) zakończyliśmy pracę nad pierwszą edycją kroniki „Świat socjalizmu.” Wobec tego, że jest to pierwsza edycja, chcieliśmy poznać opinię o niej szeregu kompetentnych towarzyszy. Kronika ta została zaprezentowana radcom kulturalnym odpowiednich ambasad w Moskwie i uzyskała oceny pozytywne”.
Regulamin nic takiego nie przewidywał, ale zastosowana metoda uniemożliwiała zmiany, skoro przedstawiciele ambasad ocenili ją pozytywnie, to już nic zmienić nie można… Sama kronika budziła wiele zastrzeżeń i na ekranach polskich kin nigdy się nie ukazała. W liście wysłanym do Jurija Awietikowa napisałem: „Co się tyczy strony formalnej, nasuwają się pewne uwagi. Wydaje mi się mianowicie, że walory wizualne kroniki zyskałyby znacznie, gdyby zamieszczono w niej bardziej różnorodne tematy. Ponadto w komentarzu nie mówi się, że jest to pierwsze wspólne wydanie, realizowane przez kroniki państw socjalistycznych. Przy następnych wydaniach będziemy musieli rozstrzygnąć także kwestię napisów. Sądzę, że – oprócz wielojęzycznych napisów w czołówce – powinny być one również w języku kraju, w którym wchodzą na ekrany… Jestem całkowicie przekonany, że udałoby się nam wspólnie uzgodnić wiele kwestii gdybyśmy spotkali się ponownie w Moskwie – tak jak to przewiduje regulamin, który sami przecież uchwaliliśmy”.
Następne wydanie „Świata socjalizmu” przygotował zespół Polskiej Kroniki Filmowej.
Zgodnie z regulaminem, w Warszawie odbyło się spotkanie redaktorów naczelnych z krajów socjalistycznych, na którym dyskutowaliśmy o wadach i zaletach wydania, przygotowanego przez PKF, poświęconego dzieciom. Przez cały czas spotkania powoływałem się wielokrotnie na regulamin. Redaktorzy naczelni kronik zgłosili swoje uwagi. Uwzględniliśmy je i błyskawicznie wprowadziliśmy poprawki. Następnego dnia „Świat socjalizmu” przygotowany przez nas został zatwierdzony przez szefów zaprzyjaźnionych kronik. I było to jedyne wydanie „Świata socjalizmu”, jakie ukazało się na ekranach kin polskich.
W trakcie spotkania w Warszawie koledzy radzieccy zwrócili się z prośbą, aby kolejne wydanie znowu im powierzyć, a to ze względu na Konferencję Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (KBWE) mającą się odbyć w Helsinkach. Kronikę zrealizowali dość szybko i sprawnie, od strony formalnej autorom nie można było nic zarzucić, ale i to wydanie nie ukazało się w polskich kinach, albowiem inicjatorem i głównym twórcą (KBWE), wedle tego wydania, był Leonid Breżniew! Kolegium PKF, któremu przedstawiłem kronikę przygotowaną przez Rosjan uznało, że polscy widzowie nie przyjęliby tak uproszczonej relacji z Helsinek, odbiegającej od tego, co na ten temat pisała prasa polska, pokazywała telewizja i kronika. „Świat socjalizmu” poświęcony spotkaniu przywódców Europy, Stanów Zjednoczonych i Kanady w Helsinkach nie ukazał się także w Czechosłowacji i na Węgrzech.
Rosjanie dość swobodnie traktowali regulamin, opracowany i uchwalony przez redaktorów naczelnych kronik państw socjalistycznych. Na jedno ze spotkań, zorganizowanych w Moskwie, nie pojechałem. Jurij Awietikow przysłał mi w związku z tym list, którego fragment pozwalam sobie zacytować: „Drogi Mirosławie. Przesyłam Ci protokół z naszej konferencji, w którym jak sam zobaczysz uwzględnione zostały Twoje życzenia, stąd z przyjemnością możemy uważać, iż byłeś uczestnikiem tej konferencji”. Po przeczytaniu tego zdania przypomniałem sobie zdarzenie, o którym opowiedział mi Edward Osóbka-Morawski. W Moskwie odbywało się spotkanie pierwszych sekretarzy partii i premierów państw demokracji ludowych. Po skończonych obradach robiono pamiątkowe wspólne zdjęcie uczestników, następnego dnia miało ono ukazać na pierwszej stronie „Prawdy” i wszystkich dzienników ukazujących się w ZSRR. Uczestniczący w spotkaniu Władysław Gomułka nie chciał się sfotografować, udał więc, że go rozbolał brzuch i zamknął się w ustronnym miejscu. Osóbka – Morawski, ówczesny premier Polski, opowiadał mi, że przez kilka minut czekano na Gomułkę, a gdy się nie pojawił, zrobiono pamiątkową fotografię. Gomułka, zadowolony z fortelu uczestniczył w przyjęciu i nie miał wcale cierpiętniczej miny człowieka obolałego. Dopiero następnego dnia mina mu nieco zrzedła. Na zdjęciu opublikowanym na pierwszej stronie „Prawdy”, stał pośród wszystkich uczestników konferencji!
Koledzy radzieccy ciągle zgłaszali nowe pomysły. Ponownie zwrócili się do nas z propozycją, żeby powierzyć im realizację specjalnego wydania „Świata socjalizmu” z okazji zbliżającej się 60 rocznicy Rewolucji Październikowej. Nie ulegało wątpliwości, że dążą do tego, by to oni byli twórcami wszystkich kronik. Prawdopodobnie nie mielibyśmy nic przeciw temu, gdyby kroniki realizowane przez nich były atrakcyjne dla widzów także w Polsce, czy na przykład, na Węgrzech. Apetyty Rosjan rosły w sposób lawinowy. Po uzyskaniu zgody wszystkich partnerów na realizację wydania poświęconego rocznicy rewolucji natychmiast zażądali, że ich reżyser przyjedzie do naszych krajów, my zagwarantujemy mu pełną obsługę: operatora, transport, hotel itp., a on za nasze pieniądze zrobi zdjęcia i uczci w ten sposób radzieckie święto.
Przedstawiłem tę sprawę w Wydziale Prasy, ale nie znalazłem zrozumienia. Poradzono mi, bym nie robił problemu z drobiazgów, które na to nie zasługują. Jechałem więc do Moskwy, w czerwcu 1977 roku, w nie najlepszym nastroju. W czasie obrad nie wytrzymałem, zabrałem głos i punkt po punkcie, z regulaminem w ręku, – powołując się na nauki Lenina, a także na wypowiedzi Leonida Breżniewa, poddałem krytyce dotychczasowy przebieg współpracy. Po mnie zabrał głos Werner Rose, redaktor naczelny kroniki NRD. Spodziewałem się polemiki, tymczasem, najbardziej zdyscyplinowany sojusznik radziecki wystąpił z druzgocącą krytyką dotychczasowej współpracy. Zaskoczenie było tak wielkie, że po jego przemówieniu Awietikow ogłosił przerwę. Gospodarze wybrnęli z sytuacji w sposób elegancki. Po wznowieniu obrad zaproponowali, aby zakończyć spotkanie, ponownie przemyśleć wszystkie poruszone problemy, spotkać się po pewnym czasie, opracować nowy regulamin i podjąć dalszą współpracę na nowych zasadach. Nigdy już w tym gronie się nie spotkaliśmy. Kronikalny „Świat Socjalizmu” zmarł przed realnym.