Pod piórem Rudzkiej „szarość”, zwyczajność, zamienia się w literackie „złoto”.
Gdyby do napisania tej niewielkiej powieści nie przystąpiła ze swoim kunsztem literackim Zyta Rudzka, temat „Krótkiej wymiany ognia” mógłby zostać „wzięty” i opowiedziany w kolejnym tytule z gatunku popularnej, masowo czytanej literatury obyczajowej spod znaku rozmaitych „rozlewisk” i „siedlisk”. Zyta Rudzka uczyniła z opowieści narratorki, starszej kobiety, dzieło sztuki pisarskiej. „Krótka wymiana ognia” mogłaby być poglądowym – choćby dla studentów literaturoznawstwa – przykładem tego, jak pisarz odnajduje i nadaje właściwe rzeczy słowo. Jak język prozy może być skorelowany ze światem w niej przedstawionym. Jak dla oddania istoty tematu, pewnego stanu rzeczy, pewnej rzeczywistości, pisarz odnajduje właściwe słowa, zdania, właściwą ich długość, rytm i koloryt. Jak język prozy można nie tyle dopasować do treści, ile uczynić z niego jej ekwiwalentny wyraz, pokazać ich twórcze zrośnięcie. Język niesie u Rudzkiej opowiadanie i odwrotnie, jest przez opowiadanie niesiony. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” pisarka powiedziała, że „budowa powieści ma wiele wspólnego z moimi bohaterkami. To są stare kobiety, które oddychają już inaczej. To oddech krótki, rwany, zdyszany, zmęczony, płytki, lękowy, w którym słychać choroby. Tworząc ten język, chciałam, by on wypływał z obu bohaterek, przylegał do postaci”. Do tej, przez samą pisarkę sformułowanej, idei artystycznej utworu można to i owo dodać. Egzystencja takich kobiet, jak bohaterki „Krótkiej wymiany ognia” (drugą, oboczną postacią jest jej matka). Rudzka na swoją bohaterkę wybrała starszą kobietę, która dokonuje rozrachunku z życiem, rodzinnym, małżeńskim, uczuciowym, z życiem w ogóle. I choć jest to poetka, jej poziomu świadomości autorka nie podniosła, co przecież mogłoby spełnić rolę wspornika, „doładowania” czy podkolorowania sylwetki psychologicznej bohaterki. Jednak Rudzka nie ułatwiła sobie zadania i zachowała niezakłócony niczym „status szarości” bohaterki, z całą banalnością jej egzystencji, spostrzeżeń, refleksji. Pod piórem Rudzkiej „szarość”, zwyczajność, a nawet pewna ciasnota poczynań i myśli bohaterek zamienia się w literackie „złoto”. Innym, niejako równoległym walorem nowej prozy Zyty Rudzkiej jest jej „przezroczystość”. Mając bowiem do czynienia z utworem rzeźbionym przede wszystkim w tworzywie języka, nie jesteśmy jako czytelnicy wciągani w intencjonalny eksperyment formalny. O ile Dorota Masłowska z wyraźną intencją „wkręca” zazwyczaj czytelnika w grę założoną z góry jako eksperymentalna zabawa (podobnie, jak to czynili „zbereźnicy”, prozaicy nurtu promowanego przez Henryka Berezę), o tyle Rudzka jest bliższa w artystycznym zamyśle Mironowi Białoszewskiemu, który także był daleki od metody organizowanego eksperymentu literackiego, bo język jego prozy wyrastał organicznie z jego własnych „trzewi”. Nie ma więc u Rudzkiej żadnego efekciarstwa, żadnego językowego prestidigitatorstwa, żadnych ekstrem izmów i zawijasów leksykalnych, składniowych, stylistycznych, żadnego popisywania się kunsztem formalnym, na co tę wybitną pisarkę byłoby przecież stać, żadnego eksperymentowania na siłę na oczach odbiorcy, żadnej laboratoryjnej roboty lingwistycznej. Zyta Rudzka napisała swoją „Krótką wymianę ognia” podążając po największej linii oporu, bez ułatwień i podpórek, a mimo to, a może właśnie dlatego, zamieniła tworzywo najbardziej szare z szarych w wysokiej klasy – i do tego atrakcyjny w smaku – literacki owoc.
Zyta Rudzka – „Krótka wymiana ognia”, wyd. WAB (GW Foksal), Warszawa 2019, str. 199, ISBN 978-83-280-5061-7