Pierwszy raz, w moim długim życiu, obserwuję rażące objawy chorobliwej tęsknoty wielu rodaków, za utraconą władzą. Nie widzieliśmy takich objawów nawet jak wywrócił się narzucony socjalizm, a także próba rządów skrajnej prawicy. Oczywiście = zawsze byli zadowoleni i niezadowoleni z zachodzących zmian, zawsze tęsknota małych i dużych polityków przypominała tęsknotę zakochanych, których opuszczono, przechodząc do innego (czy innej).
Wywołałem ten temat na Radzie Sklerotyków informując, że miałem okazję pocieszania dwóch wielbicieli PISu, których spotkałem na całkowicie towarzyskim, bezpartyjnym przyjęciu. Odniosłem wrażenie, że byli mi wdzięczni za zrozumienie przyczyn ich smutku i zdenerwowania. Ale ta wdzięczność minęła im po kilku minutach rozmowy, kiedy powiedziałem, że rozumiem możliwe następstwa zachodzących zmian i tym samym przyczyny ich wisielczego humoru, ale nie rozumiem reakcji ich idoli i szefów. Tym bardziej, że zgodnie ze starym powiedzeniem o rybach, które psują się od głowy, szeregowi członkowie i wielbiciele biorą z nich przykład.
Idol
Główny Idol i Prezes był i jest znany z tego, że wypowiada się publicznie „bez trybu” i czasem bez sensu. Jego wypowiedzi mają jednak zawsze – przynajmniej moim zdaniem – dwa, nie do końca ukryte, cele. Po pierwsze -mają kogoś obrazić, dotknąć, albo przynajmniej psuć mu opinię, i po drugie – powinny jednoczyć zaplecze wyborcze PISu i potwierdzać opinię o nadzwyczaj wysokiej inteligencji Idola i jego poczuciu humoru. Ta ostatnia część drugiego zadania nie jest trudna, bo Idol najczęściej sam się śmieje ze swoich dowcipów, dając ty m samym sygnał najbliższemu otoczeniu, że śmiać się właśnie wypada.
W sprawach poważnych i niewywołujących uśmiechu Idol zaplątał się w szukanie winnych śmierci brata po lewej s tronie sali obrad sejmu i tym samym, w popieranie słynnej podkomisji Macierewicza, szukającej dowodów zamachu na nasz samolot.
Dawno temu Rada Sklerotyków też interesowała się tą sprawą. Przesłuchaliśmy m.in. bardzo dokładnie nagrania z kokpitu samolotu. Nie usłyszeliśmy żadnych odgłosów wybuchów, za to słyszeliśmy niemal paniczne ostrzeżenia komputera, że ziemia jest zbyt blisko.
Z tego co wiem wynika, że wspomniana podkomisja niczego nowego nie odkryła, a jej istnienie było potrzebne głównie dwóm osobom. Przede wszystkim przewodniczącemu, bo jest zwolennikiem spiskowej teorii dziejów i utrzymywał w ten sposób pozycję równą podsekretarzowi stanu w MON. No i Idolowi PISu, bo gnębiła go utrata brata – prezydenta i jego żony.
Doceniając reklamowaną inteligencję Idola mam jednak wątpliwości, czy naprawdę wierzył on w zamach i w swoje publiczne wystąpienia, w których zapowiadał zbliżanie się do prawdy. Czy też raczej traktował ciągłe podrzucanie tematu i istnienie komisji, jako jedno ze spoiw „ciemnego ludu”, wspierającego władzę PISu.
Monopol patriotyzmu
Poszukiwanie takich spoiw było dość wyraźnym celem w drugiej kadencji pisowskich rządów. Główny Idol jest chyba także autorem pomysłu globalnej walki z przeciwnikami politycznymi polegającej na nieustannym przekonywaniu zwolenników, że tylko PIS tworzy środowisko prawdziwie patriotyczne, tylko poglądy jego szefów są zgodne z interesem Polski. Wszyscy opozycjoniści tego środowiska są co najwyżej ćwierćinteligentami, nie potrafią pojąć wzniosłych celów PISu, są bezbożnikami ośmielającymi się dyskutować z Kościołem Katolickim, zamiast modlić się i słuchać mądrych kazań.
Suma tych (i innych) zabiegów propagandowych, wykorzystywanie do tego celu telewizji publicznej docierającej szeroko jako podstawa bezpłatnej telewizji naziemnej, rozmieszczona na wielu kluczowych stanowiskach, wierna gwardia członków i zagorzałych sympatyków PISu spowodowały, że partia otrzymała najwięcej głosów w wyborach.
Wielki Idol i jego sztab popełnili jednak błąd, lekceważąc starania innych partii zmierzające do stworzenia wspólnego frontu i wspólnego rządu. Po wyborach okazało się, że PIS ma najwięcej głosów, ale nie tyle, aby mógł stworzyć sprawny rząd. A wszystkie partie wchodzące do sejmu są gotowe do współpracy z każdym – ale nie z PISem.
Dlaczego powtarzam w skrócie te znane Czytelnikom fakty? Dlatego, aby sprecyzować następujące pytanie – co się stało, że poważna partia polityczna nie mogła nikogo skusić wspólnym sprawowaniem władzy i związanymi z tym prestiżem i dochodami?
Nie jestem znawcą polityki ani psychologii. Ale pochwalę się, że na spotkaniu Rady Sklerotyków prawie pół roku temu zarysowałem kolegom właśnie takki scenariusz.
Niechęć koalicyjna
Wyszedłem z założenia, że jest zaledwie kilka powodów niechęci do koalicji z PISem, ale są to powody mieszczące się w polskich tradycjach o szlacheckim podłożu – dla wielu osób nadal bardzo ważnym.
Pierwszym powodem jest specyficzne zachowanie działaczy PISu wysokiego i średniego szczebla. Są niegrzeczni, lekceważący rozmówców i niekiedy wręcz chamscy. Wierzą, albo udają, że wierzą, w swoją wyższość intelektualną. Drugim powodem była i jest widoczna zachłanność materialna, połączona ze zbyt małą odpornością na okazje półlegalnego i nielegalnego uzyskania wysokich dochodów.
Kolejne dwa powody łączyły się ze sobą. Była to skłonność do częstego mijania się z prawdą i niedotrzymywania porozumień – czyli czegoś niezwykle istotnego w politycznych koalicjach. To mijanie się z prawdą sięgające czasem fantazjowania (jak szybkie uruchomienie produkcji elektrycznych samochodów i promów) powodowało, że bardziej wykształcona część narodu zaczynała traktować PIS i niektórych jego działaczy jak źródło anegdot. A umacnianie i przedłużanie takiej oceny jest dla każdej partii zabójcze
Co dalej?
Przyzwyczajenie PISu do ponownej roli opozycji potrwa kilka miesięcy. Bardziej gorące głowy przestaną już wymyślać sposoby szyb kiego ode brania u traconej władzy, sięgające nawet przykładu znienawidzonego, już nieżyjącego generała, który skutecznie wprowadzał stan wojenny. Zaczną się koncentrować na planach odebrania władzy po następnych wyborach parlamentarnych, poprawie zdolności koalicyjnych i na wcześniejszych wyborach prezydenckich.
Te ostatnie mogą być dla PISu i przybudówek bardzo trudne. Są opóźnieni – nie mają nawet murowanego kandydata. A polityczni przeciwnicy mają już dwóch – Trzaskowskiego i Hołownię. Utrata wiernego i w miarę spolegliwego prezydenta może ich osłabić tak dalece, że marzenia o powrocie na stołki, staną się na długo nierealne.