29 listopada 2024

loader

Uchronił nas Generał

fot. open licence

„Dziś, siedząc wygodnie w fotelu, można dywagować, czy było to faktyczne zagrożenie, czy tylko wojna nerwów, sugestywny blef. Oczekiwanie na to, jaki wariant się sprawdzi, oznaczałoby kierowanie się mentalnością grającego na loterii lub w ruletkę: uda się – nie uda. Takiej gry z narodowym losem, uprawiać nam nie było wolno” – gen. Wojciech Jaruzelski

„Teraz mam już absolutną pewność, że przed tym, co dzieje się na Ukrainie, uchronił nas gen. Wojciech Jaruzelski w 1981 r. Cześć Mu i chwała” – Wojciech Chagowski (dr n.med., UMed. w Lublinie)

„Jeżeli Putin zdecydował się uderzyć na Ukrainę, to twierdzenie, że Breżniew w żadnym wypadku nie decydowałby się na interwencję w Polsce, jest absurdalne” – prof. Jerzy J. Wiatr

Czytając poprzedni tekst – „Wiemy o zamiarze interwencji”, starali się Państwo kierować wiedzą z lat 1980-81, jaką mogli posiadać ówcześni decydenci o wprowadzeniu stanu wojennego oraz rozważający zamiar interwencji w Polsce. Na tej podstawie odpowiadali sobie Państwo na pytanie – czy stan wojenny był konieczny, a interwencja zbrojna sąsiadów rzeczywiście groziła?

Narracyjny „węzeł graniczny”

W tej publikacji także będziemy zastanawiać się nad wyżej przypomnianymi dylematami- pytaniami o stan wojenny i zagrożenie interwencją, ale tym razem z dystansu czasu, bogatsi o wiedzę „po fakcie”. I tu trafiamy na swoisty „węzeł”, nazwałem go umownie – granicznym. Jest nim posiedzenie BP KC KPZR z 10 grudnia 1981 r. w Moskwie. Istota polega na odpowiedzi czy radzieccy tego dnia, 10 grudnia! – podjęli decyzję o wojskowej interwencji w Polsce? Podkreślam – istotą jest ta decyzja! Wszystkim dociekliwym i niecierpliwym, w tym miejscu odpowiadam – „wchodzimy jutro”, tej decyzji nie było!

Natomiast decyzja polityczna w sensie potrzeby zbrojnej interwencji – była podjęta! Kiedy? Najprawdopodobniej w sierpniu 1980 r. (dokładna data nie znana). Pisałem w tekście „ściśle tajny dokument” (30-31.8.21). Przypomnę – Breżniew zlecił 5 najbardziej zaufanym osobom: Michaiłowi Susłowowi, Andriejowi Gromyce, Jurijowi Andropowowi, Dmitrijowi Ustinowowi i Konstantinowi Czernience opracowanie decyzji o użyciu wojsk w Polsce – proszę wziąć pod uwagę, że daty „wejścia” i liczbę dywizji wpisywano ołówkiem! Dlaczego? – one na bieżąco się zmieniały! Po konferencji w Jachrance, 1997 r. udostępniony dokument posiada wyznaczoną gotowość użycia inwazyjnych wojsk od godz. 18.00. 29 sierpnia 1980 r. Co było później – Państwo wiedzą z własnych przeżyć i posiadanej wiedzy z różnych źródeł i domyślam się – z moich tekstów.

Naiwne pytanie

Ktoś może postawić naiwne pytanie – czy „sierpniowa decyzja polityczna” obowiązywała dalej? Tak, obowiązywała! Co więcej – wiedziały o niej władze Polski. Od kiedy? – od 3 grudnia 1980 r. – pisałem poprzednio, gdy Generał rozmawiał z Kanią o otwarciu granic. Breżniew wprost powiedział Kani – „No, charaszo, nie wjdiom,” – i po pauzie – „A kak budiet usłażniatsia, wajdiom”. Ta „polityczna decyzja” była z upływem czasu „wzbogacana” o wydzielenie wojsk CSRS i NRD do interwencji. O tym też polskie władze polskie wiedziały. Trwała „bydgoska awantura”, gdy przyjechała grupa 30 radzieckich oficerów ze „swoim” planem stanu wojennego- Państwo też to wiecie. Potem Brześć – rozmowa Generała i Kani z Andropowem i Ustinowem i „dobra rada” – „nie spóźnijcie się (z „zaprowadzeniem porządku”), bo to też kosztuje”. Listy KPZR, rozmowa Generała z Breżniewem – „nada wziat’ za mordu, my pamożem”, ćwiczenie Zapad 81, I Zjazd Solidarności, „burza” wywołana „Posłaniem”. Listopad – Kreml potajemnie zaczyna montować „nową” ekipę władzy w Polsce, tzw. przecieki docierają do Generała.

Równolegle z tym – stały napływ informacji, w tym wywiadowczych i dyplomatycznych – też z Zachodu, oceniających sytuację na Wschodzie i przewidujących co może się stać – „Na litość boską, dogadajcie się jakoś, postarajcie się, żeby czołgi radzieckie nie pojawiły się na ulicach polskich miast” – przypominam radę Generałowi, z poprzedniego tekstu.

10 grudnia w Moskwie

Zwracam uwagę – zważywszy na treść było to „dziwne” posiedzenie Biura Politycznego KC KPZR. Nie była to debata nad konkretnym dokumentem, ale dyskusja, narada nad sytuacją w Polsce. Co się dzieje u nas – od kilkunastu miesięcy pilnie obserwowała i analizowała specjalna „komisja ds. Polski” w KC KPZR pod przewodnictwem Michaiła Susłowa. Nad jej „aktualnym raportem” toczyła się gorąca dyskusja. Grupa polskich uczonych – z litości pominę nazwiska, choć są znane – uczyniła z tego „dokument decyzyjny”. Nieprzejednani a przy tym skrajnie namiętni krytycy Generała i stanu wojennego, mający rozum „na urlopie” wyskakują z radości. Używają określeń- że „ustalono”, że „w wyniku zdecydowano”… – oczywiście, że interwencji nie będzie! I „naukowo wyrokują” – stan wojenny to chciejstwo Generała, „napad na pokorną” Solidarność.

Ograniczę się do notorycznie pomijanych lub bagatelizowanych fragmentów wypowiedzi: Sekretarz KC, Konstantin Rusakow – zajmujący się stosunkami między partiami i państwami bloku – m.in. oświadcza: „Jaruzelski najwyraźniej wodzi nas za nos”. Członek BP, Sekretarz KC KPZR Michaił Susłow: „Jaruzelski wykazuje pewną chytrość. Chce odgrodzić się prośbami, które przedkłada Związkowi Radzieckiemu. Próśb tych rzecz jasna, spełnić fizycznie nie jesteśmy w stanie, a Jaruzelski po tym powie, że przecież zwracał się do Związku Radzieckiego, ale tej pomocy nie uzyskał”. Tu pytanie i wyjaśnienie- o jaką pomoc chodzi? Gospodarczą – ropa, gaz, surowce, których już we wrześniu ZSRR zapowiedział, że od stycznia 1982 r., ograniczy dostawy o 50-70 proc. Ten dokument był nam znany, przesłał Stanisław Długosz, pisałem już.

Susłow: „Jednocześnie Polacy oświadczają wyraźnie, że są przeciwni wprowadzeniu wojsk. Jeśli wojska zostaną wprowadzone, będzie to oznaczać katastrofę”. Pytam – dlaczego to zdanie „uczeni z urlopowanym rozumem” pomijają? Do czego im „nie pasuje”? Nie mogliby robić ludziom „wody z mózgu” albo ich plucie na Generała nie byłoby przekonujące? Czyżby nie mogli pojąć znaczenia słowa „katastrofa” w odniesieniu do Polski i ZSRR? Przecież przez to słowo Susłow dobitnie, ostro ocenia, co może się zdarzyć. Z chwilą „wejścia” do Polski-niech mi Państwo pozwolą skorzystać z cytowanych na wstępie myśli – dr. Wojciecha Chagowskiego i prof. Jerzego Wiatra. Stanisław Kania mówił Breżniewowi – „wybuchnie powstanie narodowe”. Na Ukrainie jeszcze powstania przeciwko Rosji nie ma, ale nienawiść jest wręcz katastrofalna w ocenie społecznej. I nie ma się czemu dziwić! A spowodowane straty gospodarcze na Ukrainie – jak dalekie są od katastrofy gospodarczej- kto wiarygodnie zaprzeczy i naukowo oceni?

Idźmy dalej. W przypadku ZSRR- „katastrofa” to ostry wniosek z zapowiadanych reakcji, sankcji gospodarczych Zachodu. Nie jest znana skala, szczegóły. Czy radzieccy mieli podstawy to lekceważyć? Czy byłby to czynnik rozstrzygający o interwencji? Być może tak, „z dwojga złego” – przecież dla Moskwy panowanie nad Polską miało żywotne znaczenie w panowaniu nad Europą Wschodnią! Taki sens ma wypowiedź Ustinowa- niżej. A gdyby mimo wszystko „weszli” – to jaka z „reakcji Zachodu” byłaby ewidentna korzyść dla Polski? Kto z krytykantów-uczonych „ruszy głową” i oceni, choćby teoretycznie? Generał miał to wszystko brać pod uwagę, czy nie?

Minister Obrony ZSRR marsz. Dmitrij Ustinow: „Rozmawiałem z Siwickim… (Szef Sztabu Generalnego WP). Jestem skłonny sądzić, iż Polacy nie zdecydują się na konfrontację: być może wystąpią tylko wtedy, kiedy Solidarność weźmie ich za gardło. Kulikow powtórzył to, co zostało powiedziane przez nas i Leonida Ilicza, że Polski w nieszczęściu nie zostawimy. I on doskonale wie, że sami Polacy prosili, aby nie wprowadzać wojsk. Jeżeli chodzi o nasze garnizony w Polsce, to my je wzmacniamy”. Tu zwracam Państwu uwagę na zwrot – „Solidarność weźmie ich za gardło”. Co to miało oznaczać w praktyce, w rzeczywistości? Że wiedzieli o dużej demonstracji 17 grudnia w Warszawie i innych miastach, został tydzień (10-17 grudnia). Mieli dylemat – uprzedzająco wejść, czy czekać co zrobi Generał? A czy to ich „czekanie” nie jest świadectwem autorytetu i zaufania do Generała? Kto odważy się publicznie wydać taką opinię? Przypomnę, że rozkazy gotowości do wejścia były wydane. Dobitne fakty – gen. Wiktor Dubynin, dowódca 14 DZ w Grodnie, drugi – gen. Witalij Dudnik- dowódca Przykarpackiego Okręgu Wojskowego-gotowość działania na 14 grudnia! (mówili o tym w wywiadach prasowych 1990 r.)

Ponawiam pytanie – a Generał co miał z tym wszystkim zrobić? Czekać aż „chwycą za gardło”, czyli do 17-18 grudnia, chyba nie dłużej. A może czekać dalej, bo „Polski w nieszczęściu nie zostawią”! A wtedy ich i „Zachód poprosi”? Proszę sobie przypomnieć z poprzedniego tekstu informację Jana Chylińskiego. Uprzedził – mówię jasno – uratował Solidarność i Polaków od walki bratobójczej, nienawiści, rozlewu krwi. Zwracam uwagę-najpierw Solidarność – taka kolejność! Obraził się ktoś? W archiwach „śpią” jeszcze „ślady” materiałów wywiadowczych, świadczące o skali rozpracowania przez KGB, także STASI. Na razie chętnych do studiowania brak!

Jurij Andropow: „Nie wiem, jak będą wyglądały sprawy z Polską, ale jeżeli nawet Polska znajdzie się pod władzą Solidarności, to będzie jedna strona sprawy. A jeśli na Związek Radziecki rzucą się kraje kapitalistyczne… to będzie dla nas bardzo ciężkie”. To jest koronnym dowodem dla uczonych o „piaskowej wyobraźni”! Że interwencji nie będzie! Jaki mają wniosek – Jaruzelski chciał „zabić” Solidarność-dla dobra Kremla, żeby nawet paliwa nie musieli zużywać. Tacy „naukowo wnikliwi”. I oczywiście dlatego, by „utrzymać się na stołku”.

Dalej Jurij Andropow mówi: „Ekstremiści Solidarności nadeptują kierownictwu PRL na gardło. Oczywiście w takich warunkach towarzysze polscy muszą szybko szykować się do ruchu „x” przeprowadzić tę operację. Z rozmów z Jaruzelskim wynika, że oni na razie nie mają stanowczej decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego… Jaruzelski oświadcza: zdecydujemy się na operację „x”, gdy narzuci nam ją Solidarność. To bardzo niepokojący symptom. Wczoraj rozmawiałem z Milewskim i zapytałem go jakie działania i kiedy są planowane. Odpowiedział, że o operacji „x” i konkretnym terminie jej wprowadzenia nie wie. Tak więc wychodzi na to, że albo Jaruzelski ukrywa przed swoimi towarzyszami plany konkretnych działań, albo po prostu uchyla się od przeprowadzenia tego przedsięwzięcia”… To „uszło” uwadze tych „uczonych”. A jak Państwo „widzą” w tych słowach ocenę powagi decyzji i odpowiedzialności Generała?

Andrzej Gromyko przedstawia ocenę: „Solidarność występuje jako główna organizacja kontrrewolucyjna, która dąży do władzy i otwarcie ogłosiła, że władzę zdobędzie”. Widzicie tu Państwo cień sympatii ZSRR dla tego „nowego sojusznika”? Nie wstydźcie się, mówcie prawdę.

Generał wyjaśnia…

Załóżmy, jak chcą niektórzy, że Generał wiedział, znał ten dokument (władze PZPR otrzymały po 13 grudnia). Przypominam, że 5 grudnia Biuro Polityczne, po burzliwej i wnikliwej dyskusji zostawiło Generałowi „wolną rękę” odnośnie wystąpienia do Rady Państwa z wnioskiem o wprowadzenie stanu wojennego. Odpowiadam – czekał co zdecyduje KKP w Gdańsku12 grudnia odnośnie strajków zapowiedzianych na 17 grudnia. Czy miał dalej czekać- tym razem na rozlew bratniej, polskiej krwi? – uparcie powtarzam pytanie.

Karkołomna teza, że w 1981 r. nie groziła nam interwencja – „odkryta” przez uczonych, „olśnionych falą wolności” po 1990 r., lansowana wbrew faktom i dowodom sygnalizowanym w wielu dokumentach – wywołuje pytanie o jej sens i cel. Odpowiadam – trzeba było udowodnić, że stan wojenny nie był potrzebny, a Solidarność miała tylko „święte, miłosierne cele”. Proszę tu nie kręcić nosem – czym KPN uzasadniał powołanie Sejmowej Komisji w 1991 r.? Przewodniczył jej Pan prof. Jerzy Wiatr, której „Sprawozdanie” zawiera zapisy – „Wartość dobra ratowanego była nieporównywalnie większa od wartości dobra poświęconego… W warunkach jakie panowały w Polsce, w grudniu 1981 r., nie było racjonalnego wariantu alternatywnego dla wprowadzenia stanu wojennego”. A później, od 2004 r. uzasadnienie aktu oskarżenia Generała i kilku członków Rady Państwa za ten stan – zawierało chęć utrzymania stołków i wysługiwanie się Kremlowi. Zaś o wspomnianym „Sprawozdaniu” i zebranych dowodach SKOK – po prostu zapomniano.

Generał powyższą tezę wyjaśnia tak: „Pojawiają się mity. Należy do nich pogląd, że w grudniu 1980 r. interwencja groziła, a w grudniu 1981 nie wchodziła w grę. To wielkie nieporozumienie. Grudzień 1980 – to pierwsza faza funkcjonowania Solidarności. Jeszcze pobrzmiewały prosocjalistyczne deklaracje. Sytuacja nie była wybuchowa. Gospodarka nie znajdowała się w rozkładzie. Interwencja miała więc stłumić przede wszystkim rozwój „ruchu solidarnościowego”, zanim zagrozi on porządkowi ustrojowemu. W grudniu 1981 – zagrożenie ustroju było w pełni ewidentne. Procesy rozkładowe, anarchizujące w państwie, w gospodarce były daleko zaawansowane. Sytuacja była wybuchowa. Realną stawała się destabilizacja, destrukcja geostrategicznej struktury obszaru dla Układu Warszawskiego kluczowego. W grudniu 1980 r. – można było „poczekać”. Rozmowy Stanisława Kani z Leonidem Breżniewem i moje z marsz. Dmitrijem Ustinowem zawierały z naszej strony zapewnienie, że jeśli dojdzie do sytuacji skrajnej, potrafimy ją rozwiązać własnymi siłami. W grudniu 1981- takie zapewnienie ja, inni przedstawiciele kierownictwa wojskowego i cywilnego formułowali również. Przyjmowano je „do wiadomości”, ale ostrzegano, naciskano, wzywano do działania. Jednocześnie zachowano zdolność i wysoką gotowość do interwencji, gdy sytuacja wyrwie się spod kontroli polskich władz, dojdzie do destabilizacji. Krótko mówiąc: w grudniu 1980 – chciano, ale jeszcze nie musiano; w grudniu 1981 – nie chciano, ale wkrótce by musiano”. Kiedy „uczeni” to pojmą?

Generał Andrzej Lewandowski wspomina

„Pamiętam jak 8 maja 2005 r. w Moskwie odbywała się uroczystość z okazji 60. rocznicy zakończenia II Wojny Światowej. Podczas tej uroczystości zostałem poproszony przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego o zorganizowanie spotkania z obecnym na tej uroczystości gen. Jurijem Zarudinem, który w 1981 r. był dowódcą Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej (PGWR). Poprosiłem więc obu panów do oddzielnego pomieszczenia, przy salach recepcyjnych, gdzie byłem świadkiem części ich rozmowy. I tak gen. Zarudin stwierdził m.in., że i w 1980 i w 1981 r. jego wojska były dokompletowane i wyposażone oraz znajdowały się w pełnej gotowości bojowej do działań w Polsce. Oczekiwały tylko na rozkaz z Moskwy. Potwierdzały te słowa moje wcześniejsze i późniejsze spotkania w Moskwie z najwyższymi dowódcami, byłymi ministrami i wiceministrami obrony Federacji Rosyjskiej (FR) oraz wojskowymi historykami rosyjskimi, którzy twierdzili, że taka interwencja była planowana i ówczesny Związek Radziecki pod żadnym pozorem nie zgodziłby się na wyjście Polski z Układu Warszawskiego. Na moje pytania, dlaczego o tym oficjalnie się nie mówi, stwierdzali, że z Polakami począwszy od interwencji polskiej w XVII w. rozbiorów w XVIII w. poprzez wojnę 1919-1921, 17 września 1939 r. i po 1945 r. mają tyle problemów, że pokazanie dziś planów przygotowania interwencji byłoby recydywą i jeszcze bardziej pogorszyłyby i tak złe stosunki polsko- rosyjskie”.

Czytelnikom pod rozwagę

Zwróćcie Państwo uwagę na gotowość wojsk (PGWR). Generał wiedział bezpośrednio od gen. Jurija Zarudnina (pisałem wcześniej), m.in. prosił, by powstrzymać protesty, strajki i różne „zaczepki”, w tym malowanie antyradzieckich haseł, symboli na murach koszar. Że może być zmuszony odgórnym rozkazem użyć siły! (opisem tego faktu bardzo oburzył się pan Andrzej Rozpłochowski, uznając, że Solidarności „wolno” protestować kiedy i gdzie chce, jest u siebie). Sięgnąłem po dokument – list płk Maksymiliana Korzeniowskiego do Generała z 2007 r. Autor pisze – „Generał Zarudin, był to żołnierz z krwi i kości, z dużym doświadczeniem wojennym. Nieraz przypominał, iż dywizja, w szeregach której walczył, była „sąsiadem” 1 Kościuszkowskiej Dywizji w bitwie pod Lenino. Wyczuwało się jego sympatię do naszego kraju. Ale jednocześnie ogromny niepokój i wysoce krytyczną ocenę ówczesnej sytuacji w Polsce. Na tym tle przywoływał i ostrzegał przed takim rozwojem wydarzeń, który może zakończyć się jak w Budapeszcie w 1956 r. Był on tam wówczas dowódcą dywizji. Opisywał więc z własnego doświadczenia krwawe epizody”. Proszę, zastanówcie się Państwo – sympatia do Polski, doświadczenie Budapesztu i nasza rzeczywistość- czym może się skończyć, co mogą „wybrać” radzieccy?

Dalej cytuję z tego listu – „Dzięki myśliwskiej pasji przyjaźniłem się z dowódcą 4 Armii Lotniczej gen. Wiktorem Kozłowem. Powiedział w wielkiej tajemnicy, iż otrzymał uzupełnienie w osobach pilotów, doświadczonych w walkach w Afganistanie. Od niego też dowiedziałem się o przerzuceniu z terenu Związku Radzieckiego dwóch pułków spadochronowych”. Nie muszę pisać, że te informacje docierały do Generała i SG WP. Jak je wykorzystano – wiadomo!

„Nierazbiericha”, dalej gen. Lewandowski

„Pamiętam, że na którymś przyjęciu dyplomatycznym w połowie 2005 r. przedstawiłem ambasadora Jerzego Bahra płk Kaltiukowowi, szefowi Instytutu Historycznego Ministerstwa Obrony FR. Zrobiłem to, ponieważ w czasie wcześniejszych rozmów z rzeczonym pułkownikiem uzyskałem od niego informację, że w Sztabie Generalnym SZ FR są dokumenty mówiące o przygotowaniu do wkroczenia wojsk Układu Warszawskiego na początku lat 80. To samo powtórzył ambasadorowi. Ambasador, którego poglądy były dla mnie jasne, był zdecydowanym przeciwnikiem wprowadzenia stanu wojennego. Mówił mi w czasie wielu spotkań w Moskwie, a także wielokrotnie to powtarza w rozmowie z Jerzym Sadeckim w książce pt. „Ambasador”, wydanej w 2013 r. Wtedy w rozmowie z Kaltiukowem ambasador był tymi wiadomościami zaskoczony i zdziwiony. Dopytywał szefa Instytutu Historycznego, o szczegóły, a ten powiedział tylko, że w dokumentach tych, jak w każdym planie operacyjnym nie ma daty wkroczenia, a są przedstawione kalkulacje czasowe na osiągnięcie określonych rejonów i obiektów w Polsce. Dodał też, że w dokumentach opisano, iż wkroczenie sił nastąpi w momencie, kiedy w Polsce zacznie się, jak określił „nierazbiericha” (wrzenie, bałagan i niepokoje społeczne) i że Dowództwo Radzieckie spodziewało się reakcji społeczeństwa polskiego, a nawet aktywnego przeciwdziałania polskich jednostek. Stąd w tych dokumentach operacyjnych, przewidywało się, że straty po stronie polskiej mogą wynieść nawet 60-100 tys. ludzi. Powiedział też szef Instytutu Historycznego SZ FR, że on nie ma żadnych wątpliwości, że gdyby były zagrożone podstawowe interesy ZSRR, w tym rozpad UW czy RWPG nie liczyłyby się żadne koszty interwencji. Dość długą tyradę Kaltiukowa ambasador Jerzy Bahr skomentował, zwracając się do mnie, że to bardzo interesujące wiadomości i że ja powinienem napisać na ten temat książkę. Do tej pory na ten temat książki nie napisałem”.

Attaché wspominają

„Ale wracając do mojej misji dyplomatycznej w Moskwie, nie sposób pominąć relacji moich kolegów attaché z sąsiednich krajów, którzy nie mieli wątpliwości co do zamiarów Wojsk Układu Warszawskiego. I tak attaché Czech, który na początku lat 80. służył w armii czechosłowackiej w batalionie obrony przeciwchemicznej, który to batalion był przygotowywany do wejścia w 1981 r. do Polski, do Oświęcimia w celu jak im mówiono zabezpieczenia zakładów chemicznych. Inny dyplomata, attaché Łotwy opowiadał mnie i mojej żonie podczas przyjęcia organizowanego w ich ambasadzie, że służąc w Białoruskim Okręgu Wojskowym, późną jesienią 1981 r. zostali przegrupowani do rejonów alarmowych, położonych przy granicy z Polską i tam oczekiwali na dalsze rozkazy. Złorzeczyli wtedy na Polskę i Polaków, że muszą w tych warunkach przebywać w namiotach zbudowanych z pałatek, przy minus 30 st., a na dodatek kazano im do czołgów montować trały, bo jak im tłumaczono, mogą spotkać na swojej drodze marszu zaminowane odcinki dróg i mostów. Takich relacji o przygotowaniu bratnich wtedy armii słyszałem od wielu polskich oficerów służących przy granicy, czy w pobliżu radzieckich garnizonów na terenie Polski. Wszystkie one sprowadzały się do jednego, że Wojska UW, w tym jednostki radzieckie stacjonujące w Polsce były gotowe do udzielenia „braterskiej pomocy”

Do dziś w Polsce trwa dyskusja: „Weszliby czy nie weszliby”. Nasze świadectwo prawdy, a myślę tu o byłych żołnierzach zawodowych, nie zawsze jest przyjmowane za fakty. Podejrzewa się nas, że chcemy bronić tamtego układu, decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego i samego generała Jaruzelskiego. Przytoczę więc słowa znanego historyka profesora Andrzeja Leona Sowy który, stwierdza: „Możliwość wojskowej interwencji sowieckiej w Polsce była zatem potencjalnym zagrożeniem, które polskie władze musiały stale brać pod uwagę, bez względu na bieżące sygnały otrzymywane, tym bardziej, że nie był jeszcze czas, kiedy kierownictwo radzieckie zgodziłoby się na likwidację imperium zewnętrznego, którego Polska była zwornikiem”.

Podobnego zdania była większość polityków na Zachodzie. Wystarczy przytoczyć słowa sekretarza USA gen. Alexandra Haiga, który pisał: „Dla Związku Radzieckiego Polska to casus belli – sprawa, dla której gotów podjąć wojnę z sojuszem zachodnim… Sami Polacy nie mogą stać się panami własnego losu, dopóki ZSRR dysponuje przeważającą siłą i temu się sprzeciwia… Nigdy nie było żadnej wątpliwości, że ten powszechny ruch w Polsce (chodziło o Solidarność – aut.) będzie zdławiony przez ZSRR. Jedynymi pytaniami były: kiedy to nastąpi i z jakim stopniem brutalności.

Uderzenie w celowość wprowadzenia stanu wojennego najczęściej jest prowadzone równolegle z atakiem na generała Jaruzelskiego. Wyciąga się jakieś półprawdy, plotki, a nawet kłamstwa, aby obrzydzić tę postać w społeczeństwie. Zapomina się o wielkim wkładzie”.

Ciekawostka

Na początku grudnia 1981 r. komendant czeskiej placówki granicznej w Cieszynie, przyjechał do polskiego komendanta WOP z osobliwą prośbą. By go zrozumiał – ze względu na wieloletnią przyjaźń ich rodzin. Uzyskał zgodę swoich przełożonych, by mógł internować jego z rodziną w swoim domu! Poinformował go, kogo jeszcze ma internować spośród polskich władz terenowych. Czy obok innych informacji, nie utwierdza to Państwa w przekonaniu, że decyzje wykonawcze doprowadzono do najniższych szczebli w jednostkach CSRS, ZSRR i NRD? Brak było decyzji politycznej, komendy – naprzód. Co Państwo myślą?

Warto zapamiętać

Solidarnościowy publicysta Witold Bereś, napisał: „Dziś niechętnie się o tym po naszej stronie pamięta, ale schyłek roku 1981 wcale nie należał do najświetniejszych okresów w walce o wolność… Arogancji, głupoty i nienawiści było po naszej stronie co niemiara. Nawet ci rozsądni wpadali w amok: Jacek Kuroń mówi, że władza leży na ulicy; Zbyszek Bujak, że Radiokomitet jest nasz, a kilku intelektualistów opracowało raport wskazujący, że wojsko w razie stanu wojennego będzie walczyło po stronie Solidarności, przeciw komunie i SB”. Lech Mażewski skomentował to krótko: „Szkoda, że autor zapomniał podać nazwisk tych zaiste wybitnych myślicieli. A tak, dzieje głupoty w Polsce będą nieco uboższe o te kilka nazwisk”. Rzeczywiście szkoda…

Gabriel Zmarzliński

Poprzedni

Ukrainie zwycięstwo się należy

Następny

Senior może z domu