9 grudnia 2024

loader

Wojna w kościele

„To pewne: chodzi o skoordynowany atak na papieża Franciszka” – alarmował w poniedziałek amerykański tygodnik National Catholic Reporter – flagowe medium kościelnych progresistów. „Trwa właśnie pucz i jeśli amerykańscy biskupi nie będą jednym głosem bronić Ojca Świętego, dojdzie do schizmy w Stanach Zjednoczonych” – pisał z trwogą Michael Sean Winters – „Wrogowie Franciszka wydali otwartą wojnę”. W Europie „progresywne” media katolickie, jak francuski La Croix , tak samo analizują sytuację: „Przeszliśmy na wyższe stadium: ludzie, którzy myślą, że Franciszek jest niebezpieczny dla Kościoła, nie mają już hamulców”. A wszystko przez seks.

 

Najogólniej rzecz biorąc, progresiści zarzucają konserwatystom pedofilię, a konserwatyści progresistom homoseksualizm. Oczywiście ostry podział na kościelnych konserwatystów i progresistów jest pewnym uproszczeniem i może być w szczegółach bardzo mylący, ale wojna między kardynałami tak go uwydatniła, że stał się faktem społecznym Kościoła, coraz bardziej podzielonego według tej umownej linii. Tak, czy inaczej, to centralne pęknięcie, jakby stworzone na obraz i podobieństwo zwykłego tyłka, wokół którego wszystko to się obraca, irytuje wielu katolików: ostatnio sam Franciszek był zmuszony mówić niemal wyłącznie o seksie.
W Irlandii musiał ciągle przepraszać za pedofilię swoich podwładnych. Rozmawiał z ofiarami, uderzał się w pierś, prosił o wybaczenie dzieci i piętnował milczenie hierarchów, którzy kryli gwałcicieli. W samolocie powrotnym, gdy leciał nad Francją, pytano go, co myśli o ewentualnym procesie przeciw francuskiemu prymasowi, kardynałowi Barbarin, który miał kryć księży-pedofilów, i co robić, gdy dziecko ujawnia homoseksualizm… A co do podziału na konserwatystów i progresistów, ujawniał się on nawet podczas manifestacji tysięcy ofiar księży i ich sympatyków w Dublinie, gdzie była mowa o pedofilii, ale też rozdawano ulotki „Kościół chroni pederastów”. Jednak prawdziwa bomba wybuchła później – list otwarty włoskiego arcybiskupa Carlo Marii Vigano wzywający papieża do dymisji.

 

Pikantne szczegóły

Kiedy ta bomba eksplodowała, zalewając w wielu językach ekrany nie tylko katolickich redakcji, obie frakcje okopały się na swych z góry upatrzonych pozycjach. Sam Watykan tak zatkało, że ani służby prasowe, ani sam papież nie byli w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie odnośnie tego tekstu. 77-letni abp Vigano, choć nie doczekał się funkcji kardynalskiej (czym jego wrogowie tłumaczą po części jego gorzki list), był bardzo wysoko w rzymskiej Kurii. Był przede wszystkim ważnym dyplomatą: przez pięć lat, do 2016 r., pełnił obowiązki nuncjusza papieskiego w Stanach Zjednoczonych (tj. ambasadora Watykanu w Waszyngtonie). Dziś ma za sobą kardynałów, których trzeba zaliczyć do konserwatystów. Sam Franciszek, jezuita, jest tu traktowany oczywiście jako progresista. Vigano nie omieszkał zresztą napisać, że większość Towarzystwa Jezusowego stanowią geje.
Jego tekst jest przede wszystkim oskarżeniem Franciszka. Jeśli Vigano opisuje, jak kardynał Theodor McCarrick, arcybiskup Waszyngtonu, regularnie ściągał do swej willi nad morzem pokolenia seminarzystów i młodych księży, by urządzać tam homoseksualne orgie, to po to, by przypomnieć, że McCarrick miał stać na czele tego skrzydła Kolegium Kardynalskiego, które wybrało Argentyńczyka na papieża. Franciszek miesiąc temu pozbawił 88-letniego McCarricka kardynalskiego biretu, co zdarza się ekstremalnie rzadko, za gwałt na 16-letnim chłopcu, popełniony w ubiegłym wieku.
Kościelne śledztwo wykazało, że w grę wchodziło też 11-letnie dziecko, co upewnia niektórych kardynałów, że w Kościele pedofilia łączy się z homoseksualizmem i wręcz właśnie geje ją uprawiają. Od razu należy wyjaśnić, że według naukowców, specjalistów od seksu, fakt, że 81 proc. ofiar nadużyć księży to osoby płci męskiej, tłumaczy się m.in. raczej większą dostępnością chłopców i młodych mężczyzn w otoczeniu księży. Według różnych studiów, poza Kościołem między 60 a 91 proc. pedofili popełniających przestępstwa seksualne ma orientację hetero.

 

Seksapil kardynała

Abp Vigano, podobnie jak wielu krytyków Kościoła, porównuje go z mafią, jednak nie tyle w związku pedofilią, lecz milczeniem na temat „lobby homoseksualnego”. Skandal jego listu polega m.in. na tym, że padają w nim całe łańcuszki kardynalskich nazwisk, noszonych według niego przez gejów lub ich aktywnych obrońców. Arcybiskup dba o zaznaczenie linii podziału progresiści-konserwatyści. Chroni np. Jana Pawła II, który zrobił McCarricka kardynałem, mimo kościelnych raportów na temat jego zachowania, zwalając winę na kardynała Sodano, wówczas „premiera” Watykanu, który miał wszystko przed dobrym, konserwatywnym papieżem zataić. Chwali też papieża Benedykta XVI, który miał „w 2009 lub 2010 r.” ostatecznie skazać McCarricka na całkowite wycofanie się z życia publicznego. Problem w tym, że to wcale nie nastąpiło, aż do interwencji Franciszka w lipcu tego roku, co stawia pod znakiem zapytania realność sankcji Benedykta.
Dla seminarzystów na progu dorosłości, którzy posłusznie udawali się do willi McCarricka, czy młodych księży, seks z kardynałem mógł być objawem „klasycznej” drogi do kariery, ale część z nich była do tego po prostu przymuszona. Specyficzny seksapil kardynała polegał też jednak na umiejętności przyciągania pieniędzy, co w Watykanie ceniono wysoko. Miał bardzo rozległe stosunki międzynarodowe – nawet z b. ministrem Macierewiczem, za pośrednictwem jednego z jego młodych przybocznych Edmunda Jannigera (tego z fryzurą à la giermek rycerza), którego rodzina przyjaźniła się z kardynałem. Uczestniczył w światowych zjazdach oligarchii ekonomiczno-politycznej w Davos i przede wszystkim był założycielem Fundacji Papieskiej, która do dziś jest jednym z głównych źródeł finansowania Watykanu. McCarrick działał wyłącznie wśród osób lub organizacji, które mogły dawać co najmniej 100 tys. dolarów rocznie i w ten sposób przynosił setki milionów. Nie chodzi tu więc o drobne z tacy.

 

Teczki Watykanu

Vigano o tym nie wspomina, o pieniądzach mówi tylko tyle, że „korupcja sięgnęła szczytów Kościoła”. I zaraz oskarża Franciszka i jego Sekretarza Stanu (tj. „premiera” Watykanu) Pietro Parolina o krycie przestępstw McCarricka. W 2013 r. Vigano miał osobiście poinformować papieża, że na McCarricka jest „gruba teczka” w Watykanie, ale nic się wtedy nie zmieniło, bo według niego zadziałała kościelna „siatka homoseksualna”. Jednocześnie Vigano przytacza skierowane doń słowa Franciszka, które mają dowodzić, że on sam utożsamia progresistów z homoseksualizmem: „(…) Amerykańscy biskupi nie powinni być zideologizowani. Nie powinni być prawicowi, jak arcybiskup Filadelfii, mają być tylko pasterzami. I nie powinni być lewicowi, a kiedy mówię lewicowi, znaczy homoseksualni.”
Vigano domaga się dymisji Franciszka nawet nie tyle z powodu domniemanego krycia McCarricka i innych „homo-kardynałów”, co z przyczyny „aktywnego niszczenia Kościoła”. Część kardynałów już wcześniej sugerowała, że Franciszek źle identyfikuje główny problem Kościoła, a teraz, po liście Vigano, który okrążył całą naszą planetę, rozwiązały im się języki. Papież jest przekonany, że przyczyną krycia przestępstw seksualnych duchowych jest „klerykalizm”, pojmowany jako zachowanie korporacyjne, a konserwatywni kardynałowie, że jest nią „działalność homoseksualna” w łonie Kościoła, jak to ujął południowoafrykański kardynał Wilfrid Napier w swej ostatniej głośnej interwencji, szeroko popartej w Stanach i innych krajach. Widać w tym strategię przerzucenia win Kościoła na konkretną grupę.

 

Bitwa na słowa

We Włoszech wyspecjalizowany w sprawach katolickich, „progresywny” portal Il Sismografo podobnie jak inne media uważa, że Kościół stał się ofiarą „spisku” konserwatystów. Samego Vigano określa jako „ciemną postać, kłamcę i intryganta, zżeranego przez chorą ambicję”, jednak poza tym różańcem nieprzychylnych określeń nie bardzo mógł odpowiedzieć merytorycznie, bo trzeba by wszystko sprawdzić w teczkach Watykanu, a Watykan na razie milczy. Dowiedziano się tyle, że ów list, który ma już rangę bomby atomowej, pomagał Vigano pisać znany dziennikarz La Stampy, krytyk papieża z pozycji konserwatywnych Marco Tosatti. W Stanach szef tamtejszego Kościoła (przewodniczący Konferencji Episkopatu) kardynał Daniel DiNardo z Houston ostrożnie zakomunikował, że oskarżenia Vigano wymagają „szybkiego i kompletnego” wyjaśnienia, szczególnie jeśli chodzi o „poważne błędy moralne brata biskupa (McCarricka), które były tolerowane tak długo i nie przeszkodziły mu w awansach”.
Pierwszą konsekwencją listu Vigano w Ameryce jest dochodzące z obu stron konfliktu żądanie dymisji całego episkopatu, na wzór chilijski. Te petycje i deklaracje nie znajdują odzewu w Rzymie, bo uważa się tam, że taki wstrząs byłby zbyt wielki, kosztowny pod każdym względem. Atak na Franciszka z pewnością go znowu osłabi. Konserwatywna prasa, nie tylko katolicka, wyciąga mu „popieranie homoseksualizmu”, jak te słowa wypowiedziane w kwietniu podczas wizyty w Chile, które skierował do homoseksualisty, jednej z ofiar księżowskiej chuci: „Juan Carlos, to się nie liczy, że jesteś gejem. Bóg cię takiego uczynił i takiego cię kocha. Powinieneś być szczęśliwy taki, jaki jesteś”. Konserwatyści podają ten przykład i inne wypowiedzi papieża, które są według nich „czystą herezją”. A polski Kościół? Marco Politi, słynny włoski znawca Watykanu uważa, że jeśli chodzi o personel kościelny w Rzymie, progresiści stanowią 20 proc., konserwatyści 10 proc., „a reszta czeka na nowego papieża”. Polski episkopat, z gruntu konserwatywny, ale też zachowawczy, po prostu przeczekuje. W końcu wynik wewnątrzkościelnej wojny ideowo-seksualnej nie został jeszcze rozstrzygnięty.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Pamięci Salvadora Allende

Następny

Wieczór nad rzeką Moskwą

Zostaw komentarz