7 listopada 2024

loader

Za zdradę narodu polskiego…

– czyli o niektórych objawach metanoji nienawiści.

Królestwo kłamstwa nie jest tam, gdzie się kłamie, lecz tam, gdzie się kłamstwo akceptuje.
Karel Čapek, 1890-1938

Wieczór 30 marca 1946 roku. Energiczne pukanie do drzwi mieszkania Anny i Aleksandra Cepuszyłów w Koszalinie. Oprócz domowników obecne są w nim dwie koleżanki pani Anny, pielęgniarki z Ośrodka Zdrowia: Anna Grubert i Leokadia Jankowska.
Anna Cepuszyłów otwiera drzwi. Wchodzi dwóch uzbrojonych w pistolety osobników. Żądają od wszystkich okazania dokumentów, ale ich nie sprawdzają. Jeden z mężczyzn podchodzi do Aleksandra Cepuszyłówa i pyta: „Byłeś w sądzie i sądziliście człowieka z AK?” Po uzyskaniu potwierdzenia, mówi: „Daliście mu 5 lat. A to za łagodny wymiar kary w Białogardzie!”, po czym strzela dwa razy w kierunku Cepuszyłówa.
Przed opuszczeniem mieszkania sprawcy zostawiają przy swojej ofierze kartkę, na której są dużymi literami wydrukowane słowa: „ZA ZDRADĘ NARODU POLSKIEGO I WYSŁUGIWANIE SIĘ WROGOWI ZOSTAŁ ZLIKWIDOWANY”, dalej wypisane piórem nazwisko i imię: Cepuszyłow Alex. Pod spodem podpis: D-ca 5 Bryg. Wil. /ŁUPASZKA/ mjr.
Fotokopia tego dokumentu oraz inne sygnowane przez mjr. Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka” jawią się niczym „trofea” przy ponad 1,5 m fotografii przedstawiającej w bojowej postawie jego sylwetkę. Ekspozycja ta otwiera stałą wystawę Muzeum w Koszalinie pt. „Koszalin 1945-2015. Od Dyktatury do Demokracji”. Tym sposobem – według mojej obserwacji – został osiągnięty efekt, że większość osób ją zwiedzających zdaje się ulegać iluzji jakoby „Łupaszka” i wykonawcy jego rozkazów byli prekursorami rozpoczętych po wyborach do Sejmu 4 czerwca 1989 r. zmian ustrojowych w naszym państwie. Akcentuje to z umieszczony po lewej stronie, nad jego fotografią, sugestywny napis: „Opozycja niepodległościowa 1945-1950”.
Gdyby jednak zwiedzający – a tylko nieliczni tak czynią – zadali sobie trud dogłębnego zapoznania się ze znajdującymi się po stronie przeciwnej – zapisanymi gęstym i drobnym drukiem – treściami fotokopii dokumentów wydanych przez „Łupaszkę”, to – jak domniemam – narodziłyby się w nich, co najmniej wątpliwości natury moralnej.
Być może – tak jak ja – dostrzegliby, że „opozycja niepodległościowa” w wydaniu „Łupaszki” i jego podkomendnych miała przeważnie charakter destrukcyjny. Wystawione fotokopie dokumentów stanowią wymowne świadectwo, że ich działalność opierała się głównie na rabunku cudzego mienia oraz mordowaniu ludzi akceptujących powojenny porządek w Polsce.
Cóż było pozytywnego we wtargnięciu „łupaszkowców” do mieszkań Aleksandra Cepuszyłówa i Jana Patrycego, a następnie – w obecności rodzin i znajomych – ich zastrzelenie.
Mimo wieloletnich i dogłębnych badań tematu – w tym również kwerendy akt udostępnianych przez IPN – nie znalazłem niczego, co by wskazywało, że Aleksander Cepuszyłów i Jan Patrycy, w jakikolwiek sposób dopuścili się „zdrady narodu polskiego i wysługiwania się wrogowi ”, co rzekomo było powodem wydania na nich wyroku śmierci przez „Łupaszkę”.
Jan Patrycy wywodził się z rodziny o kolejarskich tradycjach. W pierwszych dniach tragicznego września 1939 roku kierował pociągiem pancernym „Wilk”. W czasie okupacji hitlerowskiej był żołnierzem Armii Ludowej. Pracę maszynisty w pociągach towarowych wykorzystywał do przewożenia dokumentów, szukających pomocy ludzi, w tym ukrywających się Żydów.
„Po wyzwoleniu prawobrzeżnej Warszawy, Jan Patrycy wybrany został przewodniczącym Rady Robotniczej w Parowozowni Warszawa-Praga. Jeszcze lewobrzeżna Warszawa była w rękach okupanta, kiedy” na zakończenie trwającego w dniach 14-15 stycznia w Lublinie Nadzwyczajnego Walnego Zjazdu delegatów kół Związku Zawodowego Jana Patrycego wybrano na delegata XV Krajowego Walnego Zjazdu Delegatów Kół Związku Zawodowego Pracowników Kolejowych w Warszawie, a tu z kolei wybrano na członka Zarządu Głównego.
Po zakończeniu wojny Polska Partia Robotnicza, której był członkiem, skierowała go na Ziemie Odzyskane. „Pionierską pracę maszynisty kolejowego rozpoczął na węźle PKP w Białogardzie”. Wybrano go tu na prezesa miejscowego Związku Zawodowego Kolejarzy i sekretarza komórki PPR węzła PKP. Ponadto został członkiem Komitetu Powiatowego PPR w Białogardzie. 16 marca 1946 r. Jan Patrycy – we własnym mieszkaniu, w obecności żony, która przyjechała do niego z Warszawy – został zastrzelony przez „łupaszkowców”. (Podane przeze mnie – nieznacznie przeredagowane – informacje o Janie Patrycym oraz o rodzininie Cepuszyłowów – jeśli nie zaznaczono tego inaczej – pochodzą z książki Stefana Sokołowkiego „Niebezpieczne posterunki”, Koszalińskie Wydawnictwo Prasowe, Koszalin 1985,).
W ten sam sposób, w podobnych okolicznościach, czternaście dni później zamordowali Aleksandra Cepuszyłówa. Był on wysokiej klasy fachowcem z rozległą wiedzą w zakresie budowy dróg, mostów, twierdz i umocnień.
Jeszcze przed pierwszą wojną światową ukończył studia politechniczne w Petersburgu oraz drugi fakultet w Inżynieryjnej Akademii Wojskowej. Był uczniem wybitnego rosyjskiego akademika Kirisznikowa – znanego i cenionego w Europie specjalisty od budowy dróg.
Po wybuchu pierwszej wojny światowej Aleksander Cepuszyłów został powołany do carskiej armii. Odniesiona w trakcie walk przeciwko Niemcom rana w nogę sprawiła, że do końca życia pozostał cywilem.
Do 1927 roku pracował na kolei w Pińsku i Wołkowysku. Przez następne dwanaście lat w Wilnie w Dyrekcji Dróg Wodnych, a w roku 1939 zaangażowano go do pracy w magistracie.
W okresie międzywojennym „Aleksander Cepuszyłów nie wiązał się z partiami politycznymi, ale był człowiekiem wrażliwym na problemy sprawiedliwości społecznej. Wielokrotnie, szczególnie w okresie kryzysu gospodarczego, pomagał pracującym z nim robotnikom, a w okresie bezrobocia ich rodzinom.
W czasie okupacji niemieckiej rodzina Cepuszyłowów zaangażowała się w działalność konspiracyjną. Anna była kurierką w Armii Krajowej”. ” W tejże organizacji działali synowie Cepuszyłowów: Dominik (student Politechniki Warszawskiej) i Leonard. Jeden z nich (nie pamiętam który) – jak wyczytałem w aktach udostępnionych mi przez IPN – uratował „Łupaszkę” z opresji od Niemców.
Dominika, Niemcy rozstrzelali po ujęciu podczas obławy w Górach Ponarskich. Leonarda dopadli w Kownie, gdzie się ukrywał i po aresztowaniu wywieźli do obozu koncentracyjnego w Mauthausen, skąd już nie powrócił.
Gdzieś pod koniec 1942 roku Anna i Aleksander „zostali wywiezieni przez Niemców do Berlina. Tam Aleksander zamiatał ulice, a następnie był pomocnikiem technika przy naprawie dróg. Żona, Anna pracowała w szpitalu dla obcokrajowców jako akuszerka”.
Po zakończeniu wojny Cepuszyłówie wrócili do Polski. Na dworcu w Pile zostali przywitani przez niespodzianie napotkanych ziomków radosnym okrzykiem: „nasz czerwony inżynier z Wilna”. Aleksander Cepuszłów zawsze był obdarzany dużym szacunkiem w środowisku kolejarzy i drogowców. Ceniono go nie tylko za znajomość fachu, ale i społeczną postawę. Przypuszczam, że wielu zapamiętało jego dobroczynność z okresu międzywojennego.
Cepuszyłówie namówieni przez znajomych pozostali na Ziemiach Odzyskanych. Anna zaangażowała się jako przełożona akuszerek Ośrodka Zdrowia w Koszalinie. Aleksander podjął pracę w tutejszym „starostwie, jako kierownik Biura Techniczno-Budowlanego na obwód Koszalin”. Cieszył się uznaniem starosty Edmunda Dobrzyckiego. Wysoko cenił go też Leon Borkowicz wojewoda zachodniopomorski.
28 października 1945 Aleksander Cepuszłów został przyjęty do Polskiej Partii Robotniczej. Tu dał się poznać jako aktywny członek tej organizacji, „któremu przydzielano różne odpowiedzialne zadania”. Adolf Lechelt, sekretarz Komitetu Powiatowego PPR w Koszalinie widział w nim kandydata na posła w wyborach do Sejmu RP. Z poręki Adolfa Lechelta Aleksander Cepuszyłów został ławnikiem Sądu Doraźnego. W tym charakterze 29 marca 1946 roku uczestniczył w procesie przeciwko zatrzymanym sprawcom dokonanego 16 marca 1946 roku (w tym też dniu zamordowano Jana Patrycego) napadu pod Białogardem na ambulans pocztowy i zrabowania zeń 102 tys. zł.
Powstaje w tym miejscu pytanie: czyżby rzeczywiście za wydany przez Sąd Doraźny wyrok po pięć lat więzienia dla osób współuczestniczącym w rabunkowym napadzie na ambulans pocztowy pod Białogardem został zamordowany, z rozkazu „Łupaszki” ławnik tego sądu Aleksander Cepuszyłów. Takowy odwet monstrualnie przekracza miarę poczucia sprawiedliwości. Nie mieści się on nawet, w znanym z wyjątkowej surowości starożytnym prawie Hammurabiego, głoszącym zasadę: „ząb za ząb, oko za oko”. Poza tym warto zauważyć, że Aleksander Cepuszyłów nie był jedyną i najważniejszą osobą w składzie Sądu Doraźnego i to nie on ostatecznie decydował o jego wyroku, lecz sędzia. Domyślam się, że na podjęcie decyzji zamordowania go przez „łupaszkowców” miała w niemałym stopniu okoliczność, że mieszkał w bardzo bliskiej odległości od siedziby Komitetu Powiatowego PPR w Koszalinie.
Motyw zastraszania zaistniał również w przypadku zamordowania Jana Patrycego. Dowodzi tego nie tylko pozostawiona przy nim, taka sama – jak przy Cepuszyłówie – kartka z wypisanym na niej identycznym uzasadnieniem wyroku śmierci, ale jeszcze bardziej – również sygnowany przez „Łupaszkę – list przysłany na adres sekretariatu KP PPR
w Białogardzie:
„Wyrokiem sądu polowego Armii Krajowej został rozstrzelany Patrycy Jan czł. PPR za szkodliwa działalność w stosunku do Narodu Polskiego oraz szerzenie wrogiej propagandy bolszewickiej. Ostrzegam wszystkich czł. PPR przed podobnymi konsekwencjami ich działalności. Rozkazuję Sekretarzowi tutejszej komórki PPR Kuźminskiemu w ciągu 48 godzin zwolnić się z zajmowanego stanowiska w Partii. D-ca 5 Brygady Wileńskiej, «Łupaszka» major”.
Przysłowiowego „konia z rzędem” dam temu, kto wykaże „szkodliwość” działalności Jana Patrycego i Aleksandra Cepuszyłówa „w stosunku do Narodu Polskiego” i wyjaśni na czym polegało „szerzenie” przez tego pierwszego „wrogiej propagandy bolszewickiej”.
Jak na razie nie dość zbadałem tę sprawę, ale na podstawie dotychczas uzyskanych danych mogę stwierdzić, że byli oni ludźmi głęboko zaangażowanymi w tworzeniu zrębów państwowości polskiej na Ziemiach Odzyskanych i ich odbudowie po zniszczeniach wojennych.
Kto dobrze pamięta, lub dobrze zapoznał się z tamtymi czasami, to zdaje sobie sprawę, że mało kto wówczas – niezależnie od politycznych przekonań–– oczekiwał, tak jak część – określanych obecnie mianem – „Żołnierzy Wyklętych”, na III wojnę światową. Zdecydowana większość ówczesnego społeczeństwa chciała za wszelką cenę żyć w warunkach pokoju. Bez wątpienia ciężka i pełna poświecenia praca takich ludzi jak Jan Patrycy i Aleksander Cepuszyłów przyczyniła się do stworzenia fundamentów naszej obecnej polskiej rzeczywistości.
A co, w czasie, kiedy istniała pilna potrzeba wyciągnięcia kraju z ruin i odbudowy, czynili członkowie zbrojnego podziemia antykomunistycznego z mjr. Zygmuntem Szendzielarzem ps. „Łupaszka” na czele?
Jakże inaczej, niż mordercami i złodziejami, można ich określić skoro zamordowali tak uczciwych i zasłużonych dla kraju ludzi jak Aleksander Cepuszyłów i Jan Patrycy, dokonali napadów rabunkowych na Bank Rolny w Koszalinie, ambulans pocztowy pod Białogardem, sklep w Szczecinku i inne miejsca.
„Łupaszki” i jego podkomendnych nie usprawiedliwiają pozostawione w miejscach zbrodni i rabunku kartki z wypisanych na nich wyjaśnieniami dlaczego zabijali i dlaczego kradli. Nie przekonuje mnie – co już chyba dostatecznie wykazałem – niezgodne z obiektywną prawdą lakoniczne i szablonowe tłumaczenie, że zamordowali Aleksandra Cepuszyłówa i Jana Patrycego „za zdradę narodu polskiego i wysługiwanie się wrogowi”. Nie przekonują mnie też „pozostawione przez „łupaszkowców” pokwitowania z wyjaśnieniem, że przywłaszczone z miejsc rabunku pieniądze i towary zostaną przeznaczone na potrzeby zbrojnego podziemia antykomunistycznego, czyli – nikogo innego – tylko ich samych (sic!)
Nie tylko z fotokopii dokumentów umieszczonych tuż przy ponad 1,5 m portrecie „Łupaszki”, na wystawie w koszalińskim muzeum, wynika, że on i jego ludzie świadomie odłączyli się od dzieła odbudowy kraju. Kartki z wypisanymi krótko wyrokami śmierci dla wybranych przez siebie ofiar „ZA ZDRADĘ NARODU POLSKIEGO I WYSŁUGIWANIE SIĘ WROGOWI ZOSTAŁ ZLIKWIDOWANY” stanowiły częsty ślad, który celowo pozostawiali w miejscach dokonywanych zbrodni. Chodziło im bowiem nie tylko o zamordowanie określonych działaczy partyjnych czy związkowych, którzy w jakiś sposób się im narazili, ale bardziej sianie zamętu atmosfery terroru, w tym również zastraszania zwykłych ludzi, aby odwieść ich od współpracy z władzą ludową. Czynili tak według schematu wcześniej wypraktykowanego przez „Łupaszkę” na terenie północno wschodniej Polski, czego między innymi odzwierciedleniem jest zeznanie niejakiego Nakwasa – Pugaczewskiego Roberta vel Wółowicza Józefa ps. „Okonia”: „ …Łupaszko wydał rozkaz, aby wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób będą starali się przeszkadzać w działalności oddziałów przez meldowanie lub stawianie oporu, w najlepszym razie chłostać, a gdy odnosi się do ludzi partii robotniczych, szczególnie wrogo nastawionych do oddziałów leśnych, należy ich bezapelacyjnie mordować, a dobytek palić. Przez stosowanie terroru i bezkompromisowości w postepowaniu odnośnie ludzi partyjnych, należy stworzyć atmosferę taką, aby nikt nie ważył się wstępować w szeregi partii robotniczych, a należący do nich pod strachem wystąpią z partii – co w konsekwencji stworzy warunki do dalszego działania oddziałów i zmieni wrogi stosunek ludności do oddziałów leśnych. W związku w zaopatrywaniu oddziałów w żywność „Łupaszko” polecił nadal kontynuować napady rabunkowe na Spółdzielnie, kasy, bogatych wieśniaków itp…” (Zeznanie Nakwasa-Pugaczewskiego Roberta vel Wółowicza Józefa ps. „Okoń” złożone w Warszawie 6 listopada 1948 roku – Akta IPN BU 944 s. 369).
Specjalistą od wykonywania orzekanych przez „Łupaszkę” wyroków śmierci był por. Zdzisław Badocha ps. „Żelazny”. On też najprawdopodobniej zamordował Aleksandra Cepuszyłówa, co jako w pełni sprawdzoną „zasługę i w walce z ustrojem komunistycznym” nie omieszkała wymienić mgr. Danuty Szewczyk (autorka wystawy: „Koszalin 1945-2015 Od Dyktatury do Demokracji”) w opracowaniu pt. „Kalendarium – Koszalin 1945-1950. Historia na nowo odkryta”:
„Grupa ze szwadronu „Żelaznego” z V Wileńskiej Brygady AK wykonała wyrok śmierci na Aleksandrze Cepuszyłówie, aktywiście PPR, ławniku Sądu Doraźnego w Koszalinie „za zdradę narodu polskiego i za wysługiwanie się wrogowi”.
W kontekście innych opracowań mgr. Danuty Szewczyk oraz wielu innych dyżurujących obecnie historyków oraz publicystów, zdają się być skazane na potępienie: aktywne członkostwo w Polskiej Partii Robotniczej i uczestnictwo w Sądach Doraźnych okresie działania „Opozycji Niepodległościowej 1945 – 1950”. Można nawet odnieść wrażenie, że osoby pokroju Danuty Szewczyk, niemal w pełni uważają za słuszne wydawane wyroki śmierci przez „Łupaszkę” oraz organizowane przez niego akcje terrorystyczno-rabunkowe. Jakoś dziwnie to grono nie zauważa, że przez tego typu gloryfikację tzw. „Żołnierzy Wyklętych” nie sprzyjają rozwojowi „Demokracji”. Wręcz przeciwnie, wzorem tych ostatnich propagują nietolerancję i nienawiść.
Smutna to refleksja w trzydziestą rocznicę zakończenia obrad Okrągłego Stołu, kiedy wydawało się, że Polacy bez względu na różnice światopoglądowe oraz wszelkie inne, potrafią się ze sobą dogadać. Według mojej oceny, był to szczytowy moment w historii rozwoju naszej demokracji. Wbrew wszelkim pozorom odwrót zaczął się z chwilą zwycięstwa ruchu „Solidarność” w wyborach 4 czerwca 1989. Od tej daty, najpierw powoli, a potem coraz szybciej zaczęliśmy być coraz bardziej politycznie, ekonomicznie i mentalnie zatomizowani. A jako naród – coraz mniej solidarni.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Facebook – narodziny supermocarstwa

Następny

48 godzin świat

Zostaw komentarz