Dożyliśmy czasów. W których kilka osób zajmujących w Polsce najwyższe stanowiska zajmuje się polityką doprawianą żartami. Nie jest to nic nowego, bo śmiertelnie poważne oświadczenia i decyzje polityczne już w IXX wieku zaczęto przeplatać żartobliwymi wstawkami, które miały wzbudzać sympatię ludu i świadczyć o inteligencji narratora, w tym także dyktatora. Wydaje mi się, że okresowe apogeum tego rodzaju polityki Europa osiągnęła w XX wieku, dzięki takim postaciom jak Winston Churchill. Jego odnotowane i dostępne w literaturze powiedzenia często pasują do obecnej rzeczywistości i – gdyby je bardziej znano – mogłyby niekiedy hamować zapał krasomówczy naszych polityków. Powiedział bowiem m.in., że „w życiu należy uczyć się tak, aby nie spostrzegli, że się człowiek uczy”.
Drobne żarciki wplatane w publiczne wystąpienia przez Jarosława K. nie zawsze są udane, ale na ogół nikomu nie szkodzą. Szkodliwe dla ojczystego kraju mogą być i często są takie żarty, które w mniemaniu autorów nie są żartami, tylko poważnymi decyzjami politycznymi. Nie potrafią stanąć z boku i spojrzeć krytycznie na to co mówią albo już robią.
Starsi Panowie dwaj …
Na nieformalnym spotkaniu kilku członków Rady Sklerotyków wymieniliśmy poglądy na ten temat. Byliśmy zgodni, że obserwując z boku życie polityczne w Polsce, co kilka dni dostrzegamy sytuacje, w których politycy uczestniczą z powagą (przynajmniej w ich mniemaniu) i niekiedy godnym podziwu zaangażowaniem, ale dla nas, sklerotycznych obserwatorów, są śmieszne. Na czoło takich zdarzeń w ostatnim czasie, wybiła się wyraźnie historia dwóch panów z dawnego kierownictwa wiadomych służb, obciążanych wyrokami sądów powszechnych, a następnie ułaskawianych przez Prezydenta. Ich obrona przez prawicę przypominała obronę niepodległości, ale mimo to pozostawiła otwartą bramę do długotrwałego sporu o ich udział w pracach sejmu. Bo – z jednej strony – posłem nie może być obywatel skazany przez sąd, a z drugiej – został ułaskawiony, więc możecie sobie wyroki sądów włożyć, gdzie chcecie, bo one i tak są już nieważne.
To zderzenie faktów i poglądów wywołało chichot sklerotyków, ale głośny, jękliwy śmiech rozległ się dopiero przy analizie informacji, że rozeźlony Pan Prezydent zamierza wszystkie uchwały i ustawy wychodzące z parlamentu, kierować do rozpatrzenia przez Trybunał Konstytucyjny kierowany aktualnie przez uroczą Panią Julię. Nieważne, że ten trybunał jest częściowo wadliwie powołany – niech się pomęczy.
Doszliśmy do wniosku, że taka decyzja PAD jest najlepszym politycznym żartem roku. Oznacza bowiem, że PAD i Jego kancelaria rezygnują z części konstytucyjnych zadań prezydenta. Wchodzą w rolę listonosza, który przenosi uchwalone przez obie izby parlamentu ustawy i uchwały do Trybunału Konstytucyjnego, skąd potem odbiera je z opinią tego – puki co wadliwego – organu. PAD może oczywiście poddać je jeszcze wewnętrznej analizie – ale nie musi. Teoretycznie może uznać opinię TK za zgodną z jego poglądem i odmówić ich usankcjonowania swoim podpisem.
Fundamenty nowych żartów
Na wspomnianym spotkaniu członków Rady Sklerotyków nie dokończyliśmy jeszcze likwidacji tradycyjnej porcji czeskiego piwa, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że nowy rząd też nam już buduje fundamenty pod duże żarty polityczne. Sądzimy, że będzie takim fundamentem jednoczesne odwołanie 50-ciu ambasadorów – ale przez skromność podszywaną strachem nie będę teraz rozwijał tego tematu.
Drugim powstającym fundamentem żartów politycznych będą zapewne prace śledczych komisji sejmowych. Oglądaliśmy znaczną część transmisji z obrad Komisji ds. Pegasusa w dniu 15 marca br., kiedy przesłuchiwano świadka – Jarosława K. Świadek chwilami przegrywał starcia z przewodniczącą komisji, ale źródłem żartów było zachowanie członków Komisji, reprezentujących PIS, którzy usiłowali zarówno przeszkadzać w zadawaniu pytań, jak i komplikować odpowiedzi.
Mimo to uznaliśmy, że te komisje są potrzebne i mogą pozwolić na lepsze zrozumienie intencji działań Zjednoczonej Prawicy w czasie 8 lat jej władzy. A do przeszkadzania przez jej członków i zwolenników trzeba się będzie przyzwyczaić.
Przy oglądaniu tej transmisji trudno było nie zauważać specyficznego zachowania świadka Jarosława K. Nie chodziło nam o odpowiedzi na pytania, ale o jego stosunek do rozmówców. Wydaje nam się, że kilkuletnie sprawowanie zdalnej i bezpośredniej władzy zostawiło zauważalny ślad w jego psychice. Ma rację twierdząc przy różnych okazjach, że przecież nie był dyktatorem. Ale jego otoczenie uważało jego poglądy, sugestie i decyzje niemal za święte. Przyzwyczaiło go do tego, że ma zawsze rację. Przy intelektualnej samoanalizie zapewne w to nie wierzy, ale instynkt wyzwala świadczące o tym postępowanie.
Doświadczenia z XX wieku
Wiek XX był wiekiem dyktatorów – łagodnych, mniej łagodnych i krwiożerczych. Drogi ich dojścia do władzy były zróżnicowane, ale miały wspólny mianownik. Dyktator utrzymujący władzę musiał jednak cieszyć się głęboką sympatią części narodu, albo nawet niemal całego narodu. Taka okresowa miłość narodu zdarza się rzadko i nie zawsze jest zrozumiała. Hitler u Niemców w latach 20 – 30 ubiegłego wieku był autentycznym bożyszczem tego racjonalnego narodu, tradycyjnie szanującego wysokie rangi wojskowe i arystokratyczne pochodzenie. A tu nagle uwielbianym, najważniejszym człowiekiem państwa staje się austriacki kapral z mieszczańskiej rodziny. Zaczynają go doceniać, kiedy stanął na czele partii, która wygrała wybory, stworzyła warunki powołania go na kanclerza, zlikwidowała bezrobocie i podniosła Niemcy z powojennych kolan. Potem było już łatwiej. Do władzy absolutnej niósł go nie tylko wprowadzany terror, ale także udane „operacje” zagraniczne, łącznie z aneksją Austrii i kawałka Czech, oraz rozbudowa „własnych”, bezpośrednio nadzorowanych „służb” – policyjnego Gestapo i elitarnych oddziałów SS – odrębnej zawodowej armii.
Nie chcę robić żadnych porównań. My też mamy swoje doświadczenia z XX wieku, bo Piłsudski przez pewien czas był czymś w rodzaju łagodnego (względnie) dyktatora. Są w Polsce środowiska, w których utrzymuje się tęsknota za silną władzą jednej ręki. Jarosław K. pasuje im do takiego obrazu. Paradoksalnie – właśnie demokracja daje im możliwości dążenia do jego realizacji.
Spełnienie ego rodzaju marzeń byłoby politycznym żartem stulecia. Ale – szczerze mówiąc – nie mam takich obaw. Jestem natomiast przekonany, że będziemy mieli nadal sukcesywne dostawy mniej ważnych zdarzeń, pozwalających na ćwiczenie społecznego poczucia humoru. A jeśli, w ramach tych zdarzeń, PIS słabo wypadnie w wyborach samorządowych, to na pocieszenie mogę tylko zaoferować jeszcze jeden cytat z dorobku Winstona Churchilla:
„Sukces polega na przejściu od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu”.
Cytaty z przemówień Winstona Churchilla zaczerpnięte z internetowego portalu „Alternatywna droga”.