Taka praca monograficzna jak ta, autorstwa profesora Romana Tokarczyka, poświęcona profesorowi Grzegorzowi Leopoldowi Seidlerowi (1913-2004) nie mogła nie być owocem szczególnej fascynacji.
I trudno się tej fascynacji dziwić. Nigdy nie miałem zaszczytu zetknąć się osobiście z profesorem Seidlerem, ale pamiętam jego charakterystyczną, niewysoką postać z elegancką laską, kołyszącym krokiem przemierzającą centrum Lublina, gdy albo zmierzał albo opuszczał gmach Wydziału Prawa i Administracji przy Placu Litewskim, czyli dawny pałac Radziwiłłów. W jego sylwetce, wyrazie twarzy, budowie łysej, jakby sokratejskiej czaszki, w pory chłodne nakrytej eleganckim kapeluszem typu „eden”, zawierał się cały katalog niepospolitości. Tworzył wizerunek przedwojennego inteligenta, profesora, akademika, intelektualisty, człowieka światowego. Niektórzy nazywali go „anglofilem” nie tylko z uwagi na jego szczególne zainteresowanie anglosaską myślą polityczną i prawną, ale także z uwagi na „angielski” styl ubierania się. Dla kontrastu, jego partnera naukowego ale i rywala, profesora Henryka Groszyka nazywano „frankofilem”, bo preferował myśl francuską i nosił melonik oraz parasol. Postać profesora Seidlera jest tak barwna, że „spod pióra” Romana Tokarczyka nie wyszła bynajmniej nudna monografia postaci „mola naukowego”, lecz barwna opowieść o fascynującej, prawdziwie renesansowej osobowości (tak wyobrażałem sobie profesorów XVI-wiecznej Padwy, Bolonii czy Ferrary), nie pozbawionej także konotacji anegdotycznych, jako że Seidler był człowiekiem pełnym temperamentu retorycznego i finezyjnie dowcipnym. O tym jak barwna i zajmująca jest opowieść monograficzna prof. Tokarczyka zaświadczają tytuły „dużych” rozdziałów: „Powaga i humor” (które to pozornie sprzeczne cechy łączył Seidler w harmonijną jednię), „Nazwisko i imiona” ( z ich etymologii wywiódł autor bardzo ciekawe uwagi o Profesorze), „W kręgu rodziny”, „Wspomnienia z młodości”, „Uznany za Żyda” (czyli odwieczny problem związany z polskim antysemityzmem, który dotknął także jego, Ormianina z pochodzenia), rozdziały o naukowych i administracyjnych funkcjach bohatera monografii z rektorowaniem UMCS w Lublinie, mojej Alma Mater, na czele, „Ramię generała” (o jego szacunku dla munduru wojskowego), „Rozwodnik” i mąż” (czyli o osobistym wymiarze życia wybitnego uczonego), „Rozmówca w kawiarni” (o talentach dyskusyjnych Profesora), o jego świadomej i konsekwentnej identyfikacji jako marksisty i o jego poglądach politycznych, o aktywności rotariańskiej, „Mędrzec z potknięciami” ( o charakterze, fascynacjach, słabościach i fascynacjach Seidlera) i o wielu, wielu innych wątkach. Bogate kontakty naukowe i prywatne Seidlera sprawiały, że jego monografia jest też okazją do przypomnienia niezliczonych postaci, z którymi na dłużej czy krócej zetknął go los. Jest też oczywiście „wątek IPN-owski”, jest wywód komparatystyczny (porównawczy) zestawiający postać Seidlera z rektorem KUL Albertem Krąpcem. Niejako przy okazji zawiera też monografia R. Tokarczyka fragment historii lubelskiego Wydziału Prawa UMCS, który zapisał się licznymi wybitnymi i barwnymi postaciami. Wzbogacona o obfitą ikonografię jest praca Tokarczyka lekturą bardzo zajmującą, dla lublinianina czy ex-lublinianina w szczególności. Wśród licznych fotografii jest i ta, z 1938 roku, na której widać młodego, 25-letniego Grzegorza Leopolda Seidlera siedzącego w ławie sprawozdawców w ławach Senatu. Obradom przewodniczy marszałek Senatu Bogusław Miedziński, a z trybuny przemawia… No właśnie, kto? Otóż nie jest to, jak miałoby wynikać z podpisu, premier Kazimierz Bartel, lecz Kazimierz Świtalski. I fakt, że w czasie lektury monografii wychwyciłem tę, w końcu drobną, pomyłkę, świadczy o uwadze jaką poświęciłem tej fascynującej lekturze.
Roman Andrzej Tokarczyk – „Oblicza Grzegorza Leopolda Seidlera w powadze i anegdocie”, wprowadzenie Andrzej Zdunek, wyd. Polihymnia, Lublin 2015, str. 438, ISBN 978-83-7847-197-4.