7 listopada 2024

loader

Konserwatywna Polska? To mit

07.12.2019 Warszawa Debata kandydatow na prezydenta Kidawa Blonska Juskowiak fot.Witold Rozbicki

Prezydentura Jacka Jaśkowiaka – czyli jaka?

To prezydentura opowiadająca się za Polską nowoczesną i europejską, silnie związaną z UE, w przeciwieństwie do tej ciążącej bardziej ku Białorusi i Rosji, firmowanej przez osoby takie jak Kaczyński i Rydzyk. W najbliższych wyborach prezydenckich będziemy więc walczyć nie tylko o zmianę na stanowisku najważniejszej osoby w państwie, ale też o możliwość zatrzymywania działań pchających nasz kraj na wschód. Jako prezydent będę się im przeciwstawiał.

Jak pan chciałby to zrobić?

Nie mam zamiaru bezsensownie wetować ustaw, bo tu chodzi o to, aby współpracować i wzajemnie przekonywać się do pewnych rozwiązań. Działania pozytywne będę oczywiście wspierał, a blokował te karygodne i szkodliwe.

Będę stał na straży konstytucji i prowadził racjonalną politykę zagraniczną. Obecna, opierająca się wyłącznie na relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, jest ryzykowna i nie gwarantuje Polsce bezpieczeństwa w dłuższej perspektywie. Konieczne jest odbudowanie dobrych stosunków z Unią Europejską i naszymi najbliższymi sąsiadami.

Przez ostatnie 5 lat prezydentury w Poznaniu pokazałem, że potrafię współpracować i rozmawiać ze wszystkimi. Można zachowywać rozdział państwa od Kościoła, a jednocześnie dobrze współpracować z nim w kwestiach dotyczących pomocy ubogim i bezdomnym – w tym zakresie zrobiłem dużo więcej niż mój poprzednik, który chodził regularnie na wszystkie procesje i siadał w kościele w pierwszym rzędzie, szczególnie w okresie wyborczym. Pokazałem też, że potrafię się porozumieć z wojewodą, który jest członkiem PiS-u.

Pokazałem, że potrafię promować różnorodność, tolerancję, dbać o najuboższych, ale też o dobre relacje z inwestorami i poznańskimi przedsiębiorcami, którzy tworzą atrakcyjne miejsca pracy dla poznaniaków.

Czyli jak widzi pan politykę obronną?

Nie można kłócić się z sąsiadami, także z Ukrainą i z Rosją. Trzeba napięcia łagodzić, a nie eskalować. Tam, gdzie to możliwe, trzeba współpracować, czy to w obszarze sportu, czy kultury. Należy też otwarcie mówić o tematach trudnych w naszej wspólnej historii. Nie można jej zakłamywać.  Dla mnie idealnym modelem prowadzenia polityki zagranicznej jest Szwajcaria, ostatnia wojna miała miejsce 500 lat temu i zginęło w niej 150 żołnierzy. Jestem za mocnym osadzeniem w Europie Zachodniej, ale też troską o to, aby nasze kadry wojskowe czuły godność. Moim zdaniem Antoni Macierewicz dokonał destrukcji naszej armii, zrobił to samo, co przed wojną Stalin. To bardzo niepokojące także w kontekście zmian w wywiadzie i kontrwywiadzie. Armia musi być niezależna od polityków. Pospolitym ruszeniem i WOT nie osiągniemy tego, co można osiągnąć profesjonalizmem i jakością.

Co w kwestii praworządności chciałby pan zrobić? Sąd Najwyższy wydał orzeczenie, że KRS nie stoi na straży praworządności sądów i niezależności sędziów. PiS ten wyrok bagatelizuje. Szef neo-KRS mówi, że on nic nie zmienia w prawnej rzeczywistości.

Przede wszystkim szukałbym opinii fachowców. To są trudne tematy. Mamy przecież wybranych sędziów przez poprzednią kadencję Sejmu, więc pewnie ich bym zaprzysiągł. Szukałbym też możliwości konwalidowania szeregu zmian w ostatnich latach, które weszły w życie na skutek zaniechań prezydenta Dudy. Do tego potrzebny jest zespół ekspertów i przemyślane ruchy, aby nie naprawiać prawa ponownym łamaniem go. To scenariusz, który może pozwolić w miarę sprawnie posprzątać tę stajnię Augiasza, którą rządzący z prezydentem Dudą na czele nam zgotowali. Tu prostych recept niczym z mitologii nie ma.

Sejm również wybrał na sędziów Trybunału Konstytucyjnego pana Piotrowicza i panią Pawłowicz. Czy ich by pan wobec tego mianował do TK?

Jeżeli nie byłoby przeszkód formalnych, jak choćby te, że przekroczyli wiek 67 lat, to tak. Prezydent musi działać w zgodzie z prawem. Jest strażnikiem konstytucji, więc jest ostatnią osobą, która może pozwolić sobie na łamanie prawa, nawet jeśli jest mu to politycznie wygodne.

Jakie są pana najmocniejsze strony? Mówi się, że to, że nie obciąża pana 8 lat rządów PO-PSL.

Z pewnością to jest jeden z elementów. Drugim jest mój dorobek w zakresie zarządzania Poznaniem. Można oczywiście deklarować wiele, a potem się z tego nie wywiązywać, co jest częste u polityków. Ja w zakresie polityki senioralnej, w zakresie działań skierowanych do najuboższych pokazałem, jak działać skutecznie. Pokazałem, że miasto może być otwarte i tolerancyjne, czyli takie, w którym każdy czuje się dobrze, także ten o konserwatywnych poglądach. W Poznaniu może się czuć dobrze ubogi i zamożny, potrafimy rozmawiać z przedsiębiorcami, ale też potrafimy budować mieszkania treningowe dla osób, które wychodzą z bezdomności. Można też być członkiem partii politycznej i zarządzać miastem w taki sposób, by przynależność partyjna nie miała na to wpływu, także na decyzje personalne.

Pokazałem, że można mieć własne zdanie, nawet gdy to nie sprzyja dobrym sondażom. Tak było chociażby w przypadku mojego udziału w marszu równości. W poznaniu mogą czuć się dobrze wszyscy, niezależnie od tego, jakiego są wyznania, koloru skóry czy poglądów politycznych.

W czym jest pan lepszy od Małgorzaty Kidawy-Błońskiej?

Nie mam zamiaru krytykować Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w jakikolwiek sposób. Mogę tylko mówić, co ja zamierzam zrobić i co udało mi się zrobić na innych odcinkach. Mogę przekonywać do siebie i pokazywać, że mamy wybór nie tylko co do osoby, ale też co do przyszłości partii oraz kraju. Pięć lat temu Rafał Grupiński z Donaldem Tuskiem zaryzykowali, chociaż panowało powszechne przekonanie, że w Poznaniu szanse ma tylko kandydat konserwatywny i zachowawczy. Ta odważna decyzja okazała się wówczas dobra dla PO.

Czy jest pan za utrzymaniem tzw. kompromisu aborcyjnego, czy należy zliberalizować ustawę?

Uważam, że w tej chwili nie można się koncentrować na elementach, które budzą emocje i prowadzą do jeszcze większych podziałów. Należy o tych kwestiach dyskutować i być elastycznym.
Sądzę, że na przestrzeni 5-6 lat dojdzie do rozwiązań, które funkcjonują w państwach chadeckich, np. w Niemczech, gdzie nie ma aborcji traktowanej jako środek antykoncepcyjny, ale jest opieka i troska wobec kobiet, które rozważają podjęcie tej dramatycznej decyzji.

To musi zostać jasno zdefiniowane w prawie, a kobiety powinny mieć – w ramach tych jasno określonych przepisów – możliwość wyboru. Sądzę, że do takiego rozwiązana będziemy zmierzać, jeżeli utrzymamy europejski, zachodni kurs. Jeżeli będziemy dryfować w drugą stronę, to może być różnie. Ważna jest też edukacja seksualna w szkołach, bo ona może pomóc pewnych dramatów uniknąć.

Jak to było z prawyborami? Dlaczego zgłosił się pan w ostatniej chwili?

Obserwowałem sytuację. Swoją decyzję uzależniałem trochę od tego, kto się zgłosi. Pewnie gdyby było już kilkoro kandydatów, nie zdecydowałbym się na to. Ta decyzja dojrzewała we mnie przez pewien czas, w zasadzie od momentu, kiedy Donald Tusk poinformował, że nie będzie starował. Stąd też taki termin. Wszystko odbyło się zgodnie z wymogami statutowymi.Zgłosiłem swoją kandydaturę w kopercie, dokładnie tak samo, jak zrobiła to Małgorzata Kidawa-Błońska. Pytałem ją o to.

Jest pan rozwodnikiem. Czy w katolickim, tradycyjnym kraju to może przejść?

Nie widzę powodów do wykluczania kogokolwiek z uwagi na stan cywilny. Nie wiem, czy prezes NIK Marian Banaś jest w szczęśliwym związku małżeńskim, czy nie. Kryterium doboru na najważniejsze stanowiska w Państwie nie powinien być stan cywilny. To pytanie do Polaków i Polek. Wśród polityków PiS mamy wielu rozwodników i nie przeszkadza im to w karierze. Także w innych krajach, chociażby w USA, gdzie prezydentem jest Donald Trump. Jeżeli w innych krajach nie stanowi to problemu, to dlaczego miałoby tak być w Polsce? Nie podzielam poglądu, że Polska jest tak bardzo konserwatywnym krajem, jak się powszechnie uważa. Widać, że mocno się laicyzuje, ja o pewnych sprawach potrafię mówić otwarcie.

W Polsce jest wiele osób, którym nie udało się w związkach małżeńskich przetrwać i o tym też trzeba jasno mówić. Najważniejsze, aby dbać o dzieci i nawzajem się szanować. Wydaje mi się, że mam ze swoją byłą żoną lepsze relacje, niż w niejednym małżeństwie, które trwa.

Pierwsza dama potrafi mocno ocieplić wizerunek. Niektórzy nawet wiedzą, że gdyby nie Agata Duda, która mocno zaangażowała się w kampanię męża, to prezydentem mógłby być dziś ktoś inny. Pan będzie pozbawiony tego „plusa dodatniego”.

Ja, podobnie jak pan Kaczyński, mogę się teraz poświęcić w pełni Polsce.

Justyna Koć Justyna Koć

Poprzedni

Czy można uleczyć spółdzielnie mieszkaniowe?

Następny

„Historyk” marzy o zabijaniu

Zostaw komentarz