9 listopada 2024

loader

Bigos paryski

Bigos paryski

Lubcz

Bigos postanowił zobaczyć tę ruderę pod Paryżem, którą zamierza za ciężkie pieniądze nabyć rząd PiS. Chodzi o stary dom, który na krótko nabyło małżeństwo Maria (Skłodowska) i Pierre Curie, po czym odwiedziło go kilka razy w latach 1904-1906. Bigos wybrał się do miasteczka Saint-Remy-le-Chevreuse, odległego od Paryża o około godzinę jazdy kolejką, po czym wędrował do celu jeszcze z pół godziny od dworca, błądząc w labiryncie uliczek. Zatem pomysł, by tam urządzić kolejną izbę pamięci dwukrotnej polskiej noblistki, wszechstronnie mija się z celem, bo nie zajrzy tam nawet pies z kulawą nogą, i to nawet pies polski, z całym szacunkiem dla psów. Chyba że chodzi o kolejną synekurę (dyrektora lub kustosza, pożal się boże, muzeum) dla jakiegoś pisiora z rodziną. Jeśli PiS potrzebuje wydać kolejne miliony euro, najpierw na zakup nieruchomości, a potem jej remont, niech lepiej przeznaczy je na renowację historycznych polskich grobów na paryskich i podparyskich cmentarzach. Wiele z nich jest w bardzo złym stanie, a Francuzi się nimi nie zajmą, bo tam są tysiące rozpadających się grobowców wielkich postaci historii Francji. Ewentualna kwerenda po cmentarzach nie powinna być specjalnie trudna zważywszy liczbę urzędników ambasady paryskiej czy liczbę pracowników instytucji kultury wspieranych przez państwo polskie.


Bigos zna Francję z autopsji od czterdziestu lat, ale takiego bałaganu i bezhołowia tu jeszcze nie widział. Nawet wspaniała i wzorcowa dotąd komunikacja kolejowa podupadła boleśnie, pociągi jeżdżą jak chcą, ciągłe zmiany terminów kursów, chaos, złe oznakowanie niektórych składów, niemiłosierny tłok. Pasażerowie biegają z rozwianymi włosami, szukając swoich pociągów. Pewien złośliwy Francuz określił swój kraj jako „Związek Radziecki, któremu się udało”. I chyba właśnie przestało się udawać.


A kampania prezydencka przybiera na sile. Nieco abstrakcyjny i oschły dotąd ideolog Eric Zemmour nabrał ciała i rumieńców. Tabloidy sfotografowały tego statecznego 63-latka przytulonego do młodszej o 35 lat asystentki w pełnym słońcu, w ciepłym morzu.


„Otwartość wyborców dobrej zmiany jest jednak większa. Deklaratywnie tak liberalny i wolnościowy elektorat opozycji ma supersilne skrzydło ekskluzji poglądów ludzi inaczej myślących. Ponieważ poziom tolerancji wśród wyborców bliższego mi środowiska jest wyższy, myślę, że obecnie na wolność słowa czyha mniej zagrożeń niż w razie przejęcia władzy przez opozycję. Każdy duży obóz polityczny ma swoich wściekłych, że nawiążę do retoryki z czasów rewolucji francuskiej. Ale mam wrażenie, że ta grupa po stronie opozycyjnej jest potężniejsza, co niesie ze sobą poważne ryzyko” – stwierdził w ojczyźnie Bigosu profesor Zybertowicz Andrzej. Bigos w dużym stopniu podziela tę diagnozę, tyle że pan profesor nie uwzględnia faktu, że pisowcy dokonali tak brutalnego, tak barbarzyńskiego ataku na wszelkie demokratyczne i prawne wartości, na zdrowy rozsądek, na poczucie bezpieczeństwa społecznego, że nie mają prawa oczekiwać, że teraz, po sześciu latach ich rządów, ich deklaracje dialogu będą traktowane poważnie. Gdy ktoś przez lata posługiwał się w polityce i życiu społecznym pałką teleskopową, niech nie oczekuje, że udawanie przez niego teraz gołąbka pokoju, będzie brane za dobrą monetę. Mleko się rozlało i nie da się ponownie zrobić jajka z jajecznicy. Dla głównych winowajców nie powinno być zmiłuj.


„Kłopot z PiS jest taki, że się zmęczył władzą. Procesy demoralizacji nepotyzmem i korupcją rozwijają się same” – uważa Józef Orzeł, publicysta i szef Klubu Ronina. Zapytany, czy Donald Tusk jest tą osobą, która może obalić rządy Prawa i Sprawiedliwości, Orzeł odpowiedział, że „Tusk chyba nie, ale PiS sam się może obalić”, „prawdą jest i to, że im bardziej sprawny i inteligentny jest przywódca opozycji, to taki upadek może szybciej nastąpić”. Orzeł ma głowę nie od parady, więc warto brać pod uwagę jego opinie. Zwłaszcza pisiory powinny.


Polska ma płacić pół miliona euro dziennie z kieszeni podatników za brak dobrej woli rządu PiS w sporze z Czechami o Turów, bo pisiorstwo z typową dla siebie bezczelnością głosi, że nie odda ani guzika, czyli nie zapłaci ani pół euro. Wiecznie ta sama na niczym nie oparta tromtadracka buta alla polacca.| I te wrzaski rozmaitych Saryuszów-Wolskich, że „trzeba bić się o Polskę” i festiwal tym podobnych kabotynizmów.


Miło patrzeć jak PiS dla pieniędzy wije się i kombinuje „jak koń pod górę”. W lubelskim pisiorskim Sejmiku Wojewódzkim przygotowują nową wersję uchwały anty-LGBT, bez użycia skrótu „LGBT”. Bo inaczej piniędzy ni ma i nie będzie. Nie podoba się to pisowskim ultrasom, jak lubelski Ryba Mieczysław z KUL, który odradza „kapitulację” przed „zdemoralizowaną” Europą.


Pisiorstwo uformowało nowy typ korespondenta telewizyjnego, który zamiast relacjonować zdarzenia w danym kraju, jest fanatycznym propagandzistą władzy, która go na placówkę wysłała. Typowym przykładem jest niejaki Gmyz, korespondent TVPiS w Berlinie. Ostatnio Gmyz uznał Angelę Merkel wręcz za wroga Polski. Ale zrozumcież Gmyz i wbijcie to sobie do pustawego łebka, że tak życzliwa Polsce osoba na stanowisku kanclerza Niemiec bardzo długo się nie pojawi, jeżeli w ogóle.


Na tym Bigos kończy trzeci i ostatni na ten czas bigos paryski – i wraca do kraju. Spoglądanie na swój kraj symultanicznie, równolegle ze spoglądaniem na kraj obcy, daje ciekawą, nową, odświeżającą perspektywę. Zgodnie z powiedzeniem, że podróże kształcą.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Słomiane inwestycje

Następny

Nie pod ten adres

Zostaw komentarz