10 grudnia 2024

loader

Bigos tygodniowy

Duduś-Ministrant podpisał sądowniczą ustawę kagańcowo-represyjną. Było to do przewidzenia, wiadomo. On nie ma trwałej zdolności odmawiania, tylko incydentalnie miewa histeryczne napady przekory pobudzanej przez doznane upokorzenie. Jednak uczynił to nazajutrz po wizycie dobrej woli prezydenta Francji, co jest daleko idącym nietaktem. Duduś-Ministrant nie ma kindersztuby, mimo tych wszystkich swoich tasiemcowych krakowskich uprzejmych powitań przed przemówieniami, których pewnie się nauczył na spędach kościelnych, prowadzony na nie od dzieciństwa przez mamusię i tatusia. Najciekawsze jest jednak to, jak wpłynie to na jego notowania przedwyborcze, bo wcale nie jest takie oczywiste, że korzystnie. Nie powinien więc się dziwić, że w Pucku, gdy nałogowo wygłaszał jedno z tych swoich tasiemcowych, głośnych i pustych przemówień, spotkały go nieprzyjazne okrzyki też obywateli naszego kraju(też suwerena).


Na zakończenie zgromadzenia sędziów w Olsztynie pisowski nominat, prezes Sądu Rejonowego Nawacki podarł na oczach całej Polski przygotowany i podpisany przez sędziów wniosek m.in. dotyczący poparcia sędziego Pawła Juszczyszna. Nie podobał mu się papier i kropka. Z wysiłku był aż czerwony po same uszy, ale dał radę. Brawo, jest sławny jak się zdaje nie tylko w Polsce, ale czy o taką sławę chodzi? Więcej, przeszedł do historii przynajmniej tzw. wymiaru, ale czy o takie przejście do historii chodzi? Tempus fugit, czyli pożyjemy i zobaczymy…


Były Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego profesor Adam Strzembosz (choć postać nie z mojej światopoglądowej strefy), jest osobą znaną z maksymalnej, wręcz ascetycznej oględności w słowach. Skoro zatem nawet on stwierdził publicznie i to na konferencji prasowej przed siedzibą Sądu Najwyższego, że działania ziobrowej „Izby Dyscyplinarnej SN” są nie to, że nielegalne, ale „przestępcze” i wyczerpują znamiona paragrafów karnych, to powinniśmy my wszyscy Polacy poważnie się zastanowić dokąd zmierza nasz kraj pod wodzą zwykłego posła z Żoliborza.


Ćwierćinteligent w randze ministra kultury („brat idiota”) powołał Instytut Narodowy im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego, a na jego czele postawił ex-senatora PiS Jana Żaryna. To niby nic wielkiego, ale znamienne jest, że – de facto – rząd pisowski preferuje akurat polityczną tradycję nacjonalistyczną. Nie powołali, dajmy na to, Instytutu Niepodległościowego imienia Józefa Piłsudskiego i Ignacego Daszyńskiego. O Piłsudskim powstają filmy, bo postać to nieporównywalnie bardziej malownicza niż cywil w meloniku Dmowski, ale akcenty ideologicznego powinowactwa stawiają na dmowszczyznę.


Będzie proces o cipkomaryjkę. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko wrocławskiej artystce Dominice K., o obrazę uczuć religijnych, która miała się wyrażać w sprzedaży zawieszek z postacią przypominającą postać „Maryi”. Uważnie przypatrywałem się tej cipce, mogę rzec, że dogłębnie wświdrowywałem w nią ślepia i wyznam, że niełatwo wypatrzyłem w niej zarys figury znanej katolickiej idolki. Podejrzewam więc, że i sąd może mieć problem podobny do mojego. Zawiadomienie do prokuratury złożyła Młodzież Wszechpolska oraz Ordo Iuris, wyjątkowo szkodliwa organizacja, która jest kwintesencją tego, co historycznie zwykło się określać, jeszcze w latach 40-tych, m.in. w tygodniku „Szpilki”, jako kołtuńską, „Bęc-walską” reakcję. Ta, jak się okazuje, jest nieśmiertelna, ponad pokoleniami


Czy Kurski Jacek jest kłamcą? Proszę zważyć na postawiony znak zapytania. Broniąc się w senackiej komisji mediów przed zarzutami ze strony marszałka Bohdana Borusewicza o nazwanie, na tzw. „pasku”, opozycji „Targowicą”, prezes TVPiS Kurski Jacek odpowiedział, że przecież na końcu paskowego napisu postawiono znak zapytania, co oznacza tak naprawdę zaproszenie do dyskusji osób o odmiennych poglądach, a nie solenne stwierdzenie faktu. Kierując się zatem tokiem myślenia Kurskiego Jacka, zapytuję, czy jest on kłamcą? I stawiam znak zapytania.


Niektórzy powiadają, że już na początku roku Kempa Beata zdobyła tytuł „Chamki Roku” uwagą o Robercie Biedroniu i Krzysztofie Śmiszku, ale nie byłbym tak pospieszny w rozdawaniu laurów, bo przed nami jeszcze prawie cały rok, a samej Kempie nietrudno będzie przejść samą siebie. Już Stefan Niesiołowski, polityk, który w moich oczach przeobraził się kiedyś z pana Hyde’a w doktora Jekylla, powiedział kiedyś o Kempie, że to „bita chamica”. Jeszcze zanim została po raz pierwszy posłanką, wdarła się na scenę podczas występu pewnego kabaretu i chamsko się na wykonawców wydzierała grożąc im.


Przez pewien czas pisiory dość delikatnie obnosiły się z Verą Jurową, więc nie spotykały ją epitety tak chamskie i brutalne jak Franza Timmermansa. Jednak po jej wypowiedzi dla pisma „Der Spiegel”, w której nazwała deformę sądownictwa „nalotem dywanowym”. Już tylko czekać, gdy pisowska propaganda określi Jurową jako „obłąkaną”, czyli tak jak Timmermansa. Na razie pojawiła się wrzutka, że jest ona „chimeryczna”.


Kwestią czasu było ujawnienie, że pedofilna gangrena wśród klechów katolickich w Polsce nie zatrzymała się na poziomie parafii, lecz sięga warstwy episkopalnej. Jedna jaskółka co prawda nie czyni wiosny, ale na tapecie znalazł się już jeden biskup. Tym pedofilnym szkodnikiem okazał się biskup pomocniczy krakowski Jan Szkodoń, zastępca Dziwisza. Ten sam, który odprawiał egzekwie pogrzebowe biskupa-pedofila Wesołowskiego, który grasował wśród dzieci na Dominikanie.


Nawet w propisowskich mediach pisze się o kłopocie, jaki swoją ofensywą w sądownictwie sprawia Kaczorowi Ziobro. Podobno Gowin, a nawet Morawiecki mają obiekcje co bezwzględnej brutalności tej akcji. To jeden z najbardziej newralgicznych fragmentów obecnej akcji politycznej. Może się bowiem okazać, że Ziobro, którego podstawową cechą jest nienawistna, niecierpliwa zapalczywość, pcha łajbę władzy na kolejną minę, tak jak w przypadku ustawy o IPN sprzed trzech lat. Tą miną może się okazać kara dwóch milionów euro dziennie za podtrzymywanie działalności tzw. „Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego”.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Ciągle jestem w biegu

Następny

Trzydzieści lat minęło

Zostaw komentarz