1 grudnia 2024

loader

Darmozjady

Z zasady nie wierzę władzy. Każdy kto ma władzę, niech zawsze budzi w Tobie odrazę. Oczywiście to sąd na wyrost i wyostrzone porównanie, ale co do zasady, tak powinno zostać: jak władza coś ustanawia, to nie dla człowieka, a przeciw niemu. Wiwat Michaił Bakunin!

Rzecznik ministerstwa zdrowia w końcu powiedział coś, na co zdroworozsądkowi Polacy (czyli mniejszość), czekali od dawna. To znaczy prawdę. Wirus covidu będzie z nami na zawsze. Kto ma jakąś nadzieję, że pandemia skończy się konkretnego dnia o danej godzinie, niech raczej ją porzuci, bo to utopia. Koronawirus zostanie z nami, tak jak inne wirusy i trzeba się nauczyć z nim żyć, żeby przez niego nie umierać, bo i tak, ostatecznie, na coś umrzeć trzeba. Oczywiście słuszne, skądinąd, słowa rzecznika, zrazu obszczekali uczeni w pismach, ci sami co zawsze, że to wierutna nieprawda i igranie ze śmiercią, bo jakże to tak można ludziom mówić w twarz, że kiedyś w końcu umrą. Przecież ludzie muszą żyć za wszelką cenę. Nawet staruszkowie. A na pewno ci w wieku produkcyjnym. Ktoś musi przecież płacić podatki.

Parę dni temu w Warszawie odbyła się gala wręczenia nagród polskiego przemysłu fonograficznego, czyli popularnych Fryderyków. Pomijam przez grzeczność dla kolegów z branży przykry fakt, że to mocna niereprezentatywna nagroda, a prawdziwe, muzyczne życie odbywa się pod dywanami, po których stąpają nagradzani i wręczający statuetki, ale z tym problemem moje środowisko nie potrafi się uporać od lat, a covid niczego tu nie zmienił na lepsze ani na gorsze. Przy okazji gali, odbyła się również konferencja na której dowiedziałem się, że rząd polski, od początku lockdownu, nie zmienił przepisów, zwalniających podmioty gospodarcze z płacenia tantiem dla organizacji zrzeszających twórców i artystów wykonawców. Innymi słowy, sklepy, punkty gastronomiczne, zakłady kosmetyczne czy fryzjerskie, od czasów wprowadzenia tarczy antykryzysowej, nie muszą odprowadzać tzw. „zaiksów”. O ile oczywiście w fazie pierwszego, ogólnokrajowego zamrożenia, nikt nie miał co do zasadności powyższych regulacji większych wątpliwości, bo wszyscyśmy równo dostali po rzyci, o tyle w wakacje, kiedy naród peregrynował po Polsce na potęgę, nie jest to już takie oczywiste. Ludzie jeździli, stołowali się, chadzali na dyskoteki, a przy okazji słuchali sobie muzyczki, za którą nikt nie płacił w majestacie prawa. I nie płaci nadal. Bo przecież za co tu do diaska płacić. Za rzępolenie pijanego gitarzysty? Ani taki nic do wspólnej kasy nie dołoży, a tylko chciałby, żeby mu dawać z państwowego, spać do późna i żyć jak konik polny, mrzonkami o tym, że przecież zawsze będzie lato. Sprawiedliwie i prawie rząd postępuje, że nie każe prywatnym przedsiębiorcom płacić na darmozjadów. Zawsze to parę groszy w kieszeni. Gorzej tylko, że nie w mojej.

Wpływy z odtworzeń publicznych, w budżetach stowarzyszeń w których zrzeszeni są twórcy i wykonawcy, to bardzo pokaźny procent ich rocznego budżetu. To również bardzo poważne źródło dochodu dla artystów. Obok grania koncertów na żywo, najważniejsze. Na raz okazuje się, że wkrótce, przy zamrożeniu całej branży rozrywkowej na święte nigdy, nie będzie też na czym podeprzeć drugiej nogi, na której stali przez lata polscy twórcy, bo ta uschnie z powodu braku krwi w krwiobiegu. Słuszną więc ma linię nasza władza. Ulży sektorowi usługowemu, za to zarżnie, dosłownie, polska kulturę. Nawet nie tyle zarżnie, co ją zagłodzi. Śpiewał ongiś piosenkarz, nawet go dobrze znam, że artysta głodny jest o wiele bardziej płodny, a artysta syty nie ma nic do powiedzenia. Chce picia i jedzenia, nie chce nic zmieniać. Niebawem jednak może się okazać, że nasze artystyczne plemniki obumrą zupełnie, z powodu braku jakiejkolwiek, materialnej strawy. Nie przekażą genów dalej. Nie przedłużą gatunku. Ale, jak to w życiu bywa, syty głodnego nie zrozumie. Szkoda tylko, że dziurki od polskiego, kulturalnego pasa są już tak bardzo wyrobione, że niebawem nie będzie już na czym go zacisnąć. Chyba że na szyi. Można oczywiście zawsze pójść do kaletnika i nabić kolejne. O ile jeszcze jacyś zostali. U tych, do których można jeszcze się udać za usługą, przed zadzierzgnięciem, posłuchać będzie sobie można swojej własnej kompozycji. Za darmo. Ten jeden, ostatni raz.

Jarek Ważny

Poprzedni

Pracowita jesień Lecha

Następny

Gospodarka 48 godzin

Zostaw komentarz