8 listopada 2024

loader

Dlaczego w Pruchniku kijami w Żyda walą?

Dwa tysiące z hakiem lat temu został ukrzyżowany Jezus z Nazaretu. W Polsce przyzwyczailiśmy się, że katolicki Wielki Piątek, dzień wspomnienia tego wydarzenia, obchodzony jest ze stosowną powagą. Przypominacie sobie jakąś polityczną awanturę w ten dzień? Ja nie. Ale w tym roku w podkarpackim Pruchniku miało jednak miejsce wydarzenie, które na długo zapisze się w naszej pamięci i do którego będziemy pewnie wracać nie raz jeden.

Otóż, jak już pewnie wiecie, tamtejsza ludność urządziła uliczny spektakl dręczenia kukły Judasza Iskarioty. Manekin był kopany, okładany kijami, następnie zdekapitowany i wrzucony do rzeki przez dzieci, zachwycone przyzwoleniem dorosłych na grandzenie w biały dzień. Rodzice zaopatrzyli swoje pociechy w rózgi, po czym z telefonami w dłoniach obserwowali, jak mali linczownicy dokazują. Co ciekawe, kreacja Judasza w wydaniu pruchnickiego artysty nieznanego nie przypominała jakoś apostoła z epoki Chrystusa, a pejsy, czapka, garb i wydatny nos wskazywały bardziej na inspiracje plakatem z okresu międzywojnia bądź filmami Veita Harlana.

Oczywistym jest, że katolikom z Podkarpacia nie chodziło o hejt na Judasza Iskariotę.

Dlaczego w takim razie lud postanowił powrócić do wygaszonego dekady temu brzydkiego rytuału?
Liberalny publicysta Jan Hartman z właściwą sobie głębią i błyskiem twierdzi, że lud urządza antysemickie igrzyska, bo jest po prostu głupi, w przeciwieństwie do inteligencji, która spaceruje po stolicy z żonkilami w klapach. Lud jest głupszy nawet od Ukraińców, którzy, ku zadowoleniu psora Hartmana grillowali w rzymskokatolicki Wielki Piątek na Polu Mokotowskim. „Tam hołota, jak to hołota, okłada kijami słomianego Żyda, obcina mu głowę, pali, topi w rzece” – oburza się były polityk Ruchu Palikota, nazywając również mieszkańców Pruchnika „prostakami” z „wyobraźnią postchłopa”.
Chciałbym powiedzieć profesorowi etyki Hartmanowi, że wyobrażam sobie ten mechanizm przyczynowo-skutkowy jako nieco bardziej złożony. Cofnijmy się do czerwca ubiegłego roku. Departament Stanu USA wyraził właśnie sprzeciw wobec uchwalonej przez polski rząd ustawy o IPN. Zdaniem strony amerykańskiej zadekretowanie, że Polacy jak amen w pacierzu nie przyłożyli się do zagłady Żydów zagraża wolności badań nad Holocaustem. Wasalny wobec Waszyngtonu gabinet Morawieckiego podkula ogon i w trybie ekspresowym wprowadza zmiany w ustawie. Wuj Sam kiwa głową z uznaniem. „Nowelizacja ustawy potwierdza przywiązanie Polski do swobody dyskusji i wolności słowa” – zapewnia rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert. PiS został więc spacyfikowany, jednak z łańcucha zerwał się jego pies – nacjonaliści. Poseł Robert Winnicki wraz z antysemickim publicystą Michalkiewiczem zaczęli głosić, że Morawiecki z Kaczyńskim to żadni patrioci, a jedynie marionetki „USraela” i wykonawcy woli ambasador Mosbacher. Wtedy właśnie Radio Maryja dało skrajnej prawicy platformę do propagowania sprzeciwu wobec ustawy 447, uchwalonej w USA w kwietniu 2018. Zdaniem Michalkiewicza i spółki akt ten uprawnia Departament Stanu do wspomagania organizacji międzynarodowych, które zrzeszają ofiary Holocaustu. Chodzi o pomoc w odzyskiwaniu żydowskich majątków, do których nie ma spadkobierców.
Współcześni mieszkańcy Pruchnika „siedzą” w zdecydowanej większości na mieniu pożydowskim. Z prostego powodu – w ich mieście przed drugą wojną światową Żydzi byli gospodarczymi potentatami. Jak podaje portal Sztetl, „Na przełomie XIX i XX w. w Pruchniku było 68 sklepów, z tego 55 żydowskich i 13 polskich. Sklepy żydowskie były: sklepy bławatne (6), sklepy mięsne (5), piekarnie (3), sklepy żelazne (3), apteka (1), a przede wszystkim sklepy spożywcze i mieszane (30). Funkcjonowało też 7 restauracji”. A potem przyszli hitlerowcy, Żydzi trafili do obozów zagłady, a po wojnie ich majątki przejęli Polacy.

Renesans antyżydowskiego języka,

tolerowany, a nawet animowany przez rząd PiS , którego najwyższym oficjelom zdarzyło się w ostatnim czasie zasugerować, że Żydzi są sami sobie winni, tego rządu, który forował antysemitów jako komentatorów politycznych w telewizji publicznej, tego który rozpostarł parasol ochronny nad antysemickimi bandziorami, którzy za palenie kukły Żyda na rynku dużego miasta mogli liczyć na śmiesznie łagodne wyroki, sprawił, że mieszkańcy Pruchnika, a także innych galicyjskich mieścin, co zyskali w 1945 roku domy i zakłady rzemieślnicze obecnie ze strachu srają pod siebie. Naprawdę obawiają się, że przyjdą Żydzi z papierami od Amerykanów i pozbawią ich całego majątku.
Jak opisał „Kurier Jarosławski”, podczas wielkopiątkowej inscenizacji ulicznej w Pruchniku podczas wymierzania ciosów pejsatemu manekinowi krzyczano „Bo jeszcze odszkodowań od nas chcecie”. To właśnie może stanowić główną przyczynę restauracji spleśniałego obyczaju w podkarpackim mieście, a nie głupota i nieokrzesanie pospólstwa, jak to widzi profesor Hartman.

Ponadto, lęk przed Żydem,

który przyjdzie po swój majątek wchodzi w synergię z poetyką propagandową obecnej władzy. PiS nieustannie szafuje pojęciem zdrajcy. Figura ta jest niezbędna w politycznym działaniu, którego inicjatorzy chcą uchodzić za nieskazitelnych wykonawców woli wspólnoty narodowej. Antagonizm „my-oni” przyjmuję formę walki, w ramach której dana grupa musi być gotowa na zastosowanie siły, bo w przeciwnym wypadku zostanie stłamszona i pokonana przez inną – w wyobrażeniu równie wrogo nastawioną. Zdrajcy są niezbędni, aby zagrożenie z ich strony utrzymywało wspólnotę w stanie odpowiedniego wrzenia emocjonalnego, które zapewnia podmiotowi sterującemu – politykom, hierarchom kościelnym, właścicielom mediów możliwość skierowania gniewu mas na konkretnego wroga w odpowiednim momencie.

Zanim dojdzie do realnego aktu

bądź masowych wystąpień o charakterze pogromowym, lud trzeba z zadawaniem przemocy oswoić. Podpalanie kukły Żyda na rynku dużego miasta czy festynowe dręczenie pejsatej makiety na podkarpackiej prowincji jest psychologicznym treningiem, przełamaniem pierwszych lodów w nabywaniu łatwości zadawania krzywdy. Sprawcy czystek etnicznych, religijnych czy politycznych nie mogą poddawać swoich czynów dogłębnej etycznej analizie. Powinni działać instynktownie i impulsywnie – na hasło, zawołanie czy rozkaz.
Szkoda mi cholernie tych dzieci. „Zabawa”, którą im zafundowano, przyczyni się do normalizacji w ich umysłach kultury agresji i przemocy jako środków komunikacji i wyrażania emocji.

Współcześni mieszkańcy Pruchnika „siedzą” w zdecydowanej większości na mieniu pożydowskim. Z prostego powodu – w ich mieście przed drugą wojną światową Żydzi byli gospodarczymi potentatami

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Węgiel jeszcze się trzyma

Następny

Prezydentka Estonii w Moskwie

Zostaw komentarz