Wciąż w uszach dudnią mi słowa wypowiedziane przez prezydenta Andrzeja Dudę w bazie lotniczej w Krzesinach z okazji Święta Lotnictwa.
Pan prezydent bowiem niezwykle udanie kontynuował imponującą serię swych nie do podrobienia konfabulacji z przeszłości. To prawdziwy artysta, mistrz łączenia faktów z imaginacjami (w odniesieniu do głowy państwa nie wypada mówić tak wprost – „z kłamstwami”).
Przed 10 laty – mówił pan prezydent w Krzesinach – z przekazaniem Polsce pierwszych myśliwców F-16, „rozpoczął się nienotowany od wielu, wielu lat, od dziesięcioleci, trwający do dzisiaj ogromny postęp”…
Sądząc po losie, jaki dotyka choćby przetargu na śmigłowce – wspomniany postęp nie jest bynajmniej „ogromny”. Przeciwnie raczej. Tego dnia jednak pan prezydent nie miał żadnych hamulców. Mówił dalej:
„F-16, to samolot doskonały, sprawdzony w warunkach bojowych, odpowiadający wszelkim najwyższym światowym standardom. Pamiętamy o tych, którym zawdzięczamy to, że polska armia i polskie lotnictwo weszło na zupełnie nową drogę rozwoju”…
O kim pamiętamy? Prezydent Duda:
„To był moment, na który czekał i o który zabiegał niezwykle generał Stanisław Targosz, wówczas dowódca Sił Powietrznych, zwolennik wyboru F-16. Było to także wielkie marzenie i element wielkiego planu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który dążył do tego, by armia potencjałem odpowiadała państwu wielkości Polski, należącemu do NATO i UE”… No i jeszcze o Marii Kaczyńskiej prezydent Duda pamiętał, bo to ona pierwszemu F-16 nadała imię „Jastrząb”…
W tej niemiłej sytuacji pozwalamy więc sobie przypomnieć panu prezydentowi, (który wtedy pisał pracę doktorską na UJ i na pewno nie miał głowy do takich dupereli), że umowę na zakup 48 samolotów F-16 w najnowocześniejszej wówczas wersji podpisali w Dęblinie, w dniu 18 kwietnia 2003 r. ministrowie rządu Leszka Millera Grzegorz Kołodko, Jerzy Szmajdziński i Jerzy Hausner… Prezydentem Polski był wtedy Aleksander Kwaśniewski, co oznacza, że pan Lech Kaczyński z zakupem nowoczesnego samolotu wielozadaniowego dla polskiego lotnictwa nie miał nic wspólnego. A nawet jego żona – Maria.
Pewne, mówiąc delikatnie – nieścisłości, odkryliśmy także w części „ideolo” przemówienia pana prezydenta z okazji Święta Lotnictwa.
„Podniosły się polskie Siły Powietrzne – mówił – po tym, jak szkalowano polskich pilotów. Realizowaliście zadania najlepiej jak umiecie, zadając kłam tym wszystkim podłym insynuacjom.
Pan prezydent życzył żołnierzom, „by nikt nigdy nie ośmielił się podważać ich kompetencji”:
„ – Niegodny jest ten, kto ośmieli się podać w wątpliwość wasz talent, waszą wiedzę, a przede wszystkim waszego ducha”…
Pan prezydent zdaje się zapomniał, że lotnictwem polskim wstrząsnęły dwie katastrofy, nie tylko ta smoleńska. Przed nią była katastrofa w Mirosławcu, w której zginęli wszyscy bez mała dowódcy polskiego lotnictwa. Śledztwo wykazało liczne zaniedbania – tak w sferze organizacyjnej, jak i technicznego wyposażenia lotniska. Sformułowano liczne zalecenia. Fachowcy mówią, że gdyby je wszystkie wypełniono, do katastrofy w Smoleńsku nie doszłoby.
To po pierwsze. A po drugie – święte są słowa pana prezydenta, iż niegodnym jest ten, kto ośmieli się poddać w wątpliwość talent, wiedzę i ducha lotników.
W związku z tym przypomnę panu prezydentowi, Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych, komu nie powinien podawać ręki.
25 sierpnia 2008 roku poseł PiS, Karol Karski złożył donos do prokuratury na kpt. Grzegorza Pietruczuka, dowódcę rządowego samolotu, którym do Gruzji podróżował prezydent Lech Kaczyński. Kpt. Pietruczuk odmówił wtedy wykonania lotu do będącego w strefie działań wojskowych Tbilisi, mimo, że takie było życzenie Lecha Kaczyńskiego. Prezydent Kaczyński (zwany przez prezydenta Andrzeja Dudę „wielkim”) koniecznie chciał znaleźć się w stolicy Gruzji przed prezydentem Francji. Kpt. Pietruczuk dowiedział się jednak, że lotnisko w Tbilisi zostało zbombardowane i, że prawdopodobnie nie działają na nim urządzenia radarowe. W tych okolicznościach, jako dowódca odpowiedzialny za zdrowie i życie pasażerów, odmówił wykonania tego lotu.
Poseł Karski pisał w swym donosie: „Żołnierz ten przyniósł wstyd Państwu Polskiemu oraz jego Siłom Zbrojnym. Wykazał się tchórzostwem, gdy tego samego dnia w Tbilisi wylądował samolot prezydenta Francji. Przyniósł wstyd Państwu Polskiemu w oczach innych głów państw znajdujących się wówczas na pokładzie i doprowadził do drwiących z Polski artykułów w prasie zagranicznej”.
Zarzucił też kpt. Pietruczukowi, że „utrudniał prezydentowi wykonywanie jego konstytucyjnych obowiązków”, „naraził go na niebezpieczeństwo utraty życia”, gdyż droga lądowa, którą ostatecznie Lech Kaczyński dotarł do Tbilisi przebiegała w pobliżu frontu, a także, że „wbrew jego woli przetrzymywał prezydenta w samolocie wojskowym i pozbawiając wolności przetransportował do miejsca, gdzie prezydent nie chciał się znaleźć”. Karski pytał też: „Czy rząd zamierza tolerować tego typu elementy rozprężenia oraz nieprzystojące żołnierzom zawodowym tchórzostwo w obecności Głowy Państwa?”.
Biedny kapitan wpadł między koła młyńskie pięknie rozwijającej się wojny między PO i PiS. Stronnicy prezydenta Kaczyńskiego najchętniej wdeptaliby go w ziemię, ich polityczni wrogowie – przeciwnie. Minister Klich, szef resortu obrony w rządzie Donalda Tuska, za postawę w trakcie prezydenckiego lotu do Gruzji odznaczył kpt. Pietruczuka Srebrnym Krzyżem Zasługi. Nidy nie będziemy jednak wiedzieli, czy ze strony szefa Ministerstwa Obrony był to rzeczywiście przejaw szacunku do postawy pilota, czy raczej wykonanie polecenia partyjnego, żeby zagrać PiS-owi na nosie, zrobić konkurencji politycznej na złość. PiS nie miało wtedy wątpliwości, że „na złość”, o czym świadczy „zapytanie poselskie” posła Przemysława Gosiewskiego (23 września 2008 r.):
1. Czy pilot ma prawo odmówić wykonania rozkazu zwierzchnika Sił Zbrojnych RP?
2. Czy odznaczenie pilota za de facto zaniechanie działania tak wysokim odznaczeniem państwowym jest zgodne z obowiązującymi procedurami?
3. Czy Minister, podejmując decyzję o odznaczeniu, chciał pokazać, iż będzie premiował w przyszłości przypadki niesubordynacji, tchórzostwa i odmawiania wykonywania rozkazów?
4. Czemu sprawa odznaczenia pilota została tak nagłośniona w mediach przez szefa MON? Czy był to kolejny element prowokacyjnej polityki rządu wobec prezydenta RP?
5. Czy zbadano przebieg wydarzeń w kabinie pilotów i zgodność podejmowanych przez nich decyzji z obowiązującymi procedurami? Jakie są wnioski z tej kontroli?
6. Czemu szef MON nie odznaczył innych członków załogi?
7. Jak MON zamierza reagować, jeśli w przyszłości będą powtarzać się tego typu przypadki odmawiania zmiany kierunku lotu?…
Zwracam uwagę, że nie tylko pan Karski, ale też pan Gosiewski używał słów jednoznacznie dyfamujących oficera Wojska Polskiego, odzierających go z godności i honoru, takich jak: „niesubordynacja”, „tchórzostwo”, „odmowa wykonania rozkazów”, „przynoszenie wstydu Państwu Polskiemu oraz jego Siłom Zbrojnym.”
W pełni więc zgadzam się z panem prezydentem tak gorąco i jednoznacznie broniącym honoru polskich lotników:
„Niegodny jest ten, kto ośmieli się podać w wątpliwość wasz talent, waszą wiedzę, a przede wszystkim waszego ducha”…
Rozumiem, że w tej sytuacji razem wpisujemy na listę „niegodnych” zarówno obecnego posła do Parlamentu Europejskiego z ramienia PiS Karola Karskiego, jak i nieboszczyka Przemysława Gosiewskiego, który zginął, gdyż następca kapitana Pietruczuka, nic chcąc „wykazać się tchórzostwem” i nie chcąc „przynieść wstydu Państwu Polskiemu i jego Siłom Zbrojnym” wykonał rozkaz i podjął próbę lądowania w Smoleńsku.