W pierwszej turze wyborcy Lewicy powinni zagłosować na Roberta Biedronia. W drugiej na kandydata Anty Dudę.
Środowa debata prezydencka w TVPiS przyjdzie do historii światowych mediów. Pierwszy raz spierało się tam jedenastu, zaproszonych do studia, kandydatów na prezydentów RP i udający dziennikarza- moderatora, funkcjonariusz frontu propagandowego TVPiS. Zwycięzcami debaty ogłoszono kilku kandydatów. Przegranym, jednoznacznie i powszechnie, uznano TVPiS. Telewizję, która już nawet nie ukrywa swej partyjnej przynależności i propagandowego zaangażowania.
Debata w TVPiS udowodniła też, że na finiszu kampanii pan prezydent Duda dostał niespodziewanej zadyszki. Zamiast doznawać sondażowego wzlotu poparcia, poślizgnął się na podsuniętym mu temacie. „Ideologią LGBT” zwanym.
Ten zamiast wzmocnić, osłabił go. Bo w obronie środowisk LGBT stanęli konkretni ludzie, wśród nich kuzyn pana premiera Morawieckiego, oraz głosujący pięć lat temu na prezydenta Dudę reprezentanci środowisk LGBT. Bo na PiS głosują także te środowiska.
Środowiska LGBT dostały też niespodziewanego wsparcia. Jej Ekscelencja ambasador USA Georgetta Mosbacher, ustami swych pracowników, upomniała kancelistów pana prezydenta Dudy, że administracja USA wymaga od swych sojuszników zachowania pewnych standardów etyczno- moralnych.
Każdy z nich może być politycznym „łajdakiem”, oczywiście „łajdakiem” wielce lojalnym wobec Wielkiego Brata. Dodatkowo jednak ich europejski „łajdak” nie może być pospolitym antysemitą, rasistą, nie może też dyskryminować środowiska LGBT.
Gdyby pan prezydent Duda był prezydentem Putinem, albo chociaż prezydentem Poroszenką, to wtedy mógłby sobie pozwolić, na mniej lub bardziej otwartą, homofonię. Ale jest on tylko prezydentem IV Rzeczpospolitej. Politycznym kijkiem, którym prezydent USA postanowił pogrozić swym krnąbrnym, niemieckim sojusznikom. Dodatkowym narzędziem w kampanii wyborczej prezydenta Trumpa.
Traf chciał, że głównym negocjatorem administracji USA ds. relacji z Polską jest obecnie zdeklarowany gej. Nic zatem dziwnego, że JE Ambasador Mosbacher musiała upomnieć polskiego wasala, aby nie powtarzał opinii określającej tegoż negocjatora jako „nie człowieka”. Inaczej pogarda amerykańskiego urzędnika dla polskiego prezydenta mogłaby być tak wielka, że zakłóciłaby prezentowi USA jego zaplanowany wyborczy event.
Warto też przypomnieć, że Jej Ekscelencja Mosbacher wywalczyła sobie szczególną pozycję w naszym kraju. W Warszawie polityczni złośliwcy nazywają ją „Matką Boską Mosbacherową”. Nową „Królową i Hetmankę Polski”. I czekają na uroczysty, prezydencki Akt Zawierzenia naszego kraju jego nowej „Królowej i Hetmance”.
Wierzą w Donalda Trumpa
Pozostawiając złośliwości na boku, nietrudno jednak zauważyć, że pod rządami elit PiS, relacje polsko- amerykańskie nabierają mistycznego, wręcz religijnego charakteru. Ze strony polskiej rzecz jasna.
Elity PiS głoszą wiarę, że jedynym skutecznym gwarantem bezpieczeństwa i suwerenności Polski jest sojusz polityczno- militarny z USA. Zwłaszcza z prezydentem Donaldem Trumpem.
Sojusz bezcenny, bo za Dobre Słowo i Błogosławieństwo płynące z Białego Domu elity PiS gotowe są zgodzić się na wszystkie amerykańskie postulaty i warunki.
Godzą się na bezwarunkowe kredytowanie amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego za obietnice zakupu samolotów F-35. Obiecanych wcześniej Turkom, ale skoro ich prezydent prowadzi teraz suwerenną politykę, to prezydent Trump, za karę, zablokował im obiecaną już transakcję. No i teraz tamten towar wcisnąć chce wasalnej Polsce.
Elity PiS gotowe są zbudować i sfinansować w naszym kraju bazy dla wojsk amerykańskich. Jedna z nich, zwana „Fort Trump”, nabrała w PiS propagandzie iście sakralnego charakteru. Nowej świątyni ku czci amerykańskiego prezydenta.
Ale skoro prezydent Putin ma ikony ze swym wizerunkiem w garnizonowej cerkwi, to czemu prezydent Trump nie może mieć swojej świątyni w wasalnym kraju? Gorszy jest? A może ikona z prezydentem Trumpem wywieszona na murach Fortu Trump ochroni polską bazę przed ruskimi rakietami?
W przyszłym tygodniu pan prezydent Duda poleci do Waszyngtonu. Uskrzydlony wiarą, że jego lokajska postawa wobec amerykańskiego sojusznika wielce spodoba się polskim wyborcom. I zyska on za to ich dodatkowe poparcie.
Takie wyborcze poparcie dla pana prezydenta Dudy ważniejsze jest dla elit PiS niż strategiczne interesy Polski.
Ważniejsze niż dobre polskie relacje z Niemcami, naszym najważniejszym partnerem gospodarczym.
Ważniejsze niż jedność Unii Europejskiej w trudnych czasach wywołanych zarazą.
Ważniejsze niż jedność NATO, rozbijanego obecnie przez egoizm polityczny prezydenta Trumpa.
Ważniejsze niż dobre relacje z Chinami wciąganymi przez USA w wojny gospodarcze.
No i ważniejsze niż ewentualna, też potrzebna, choćby minimalna normalizacja w relacjach z Rosją.
Pan prezydent Duda leci do Waszyngtonu. Aby pokazać telewidzom TVPiS, że jest „pierwszym światowym przywódcą” przyjętym w Białym Domu po ustąpieniu pandemii. To będzie łatwe, bo widzowie TVPiS nie dowiedzą się przecież, że pierwszą miała być pani kanclerz Merkel. Ale ona nie zgodziła się być rekwizytem w kampanii wyborczej prezydenta Trumpa. Ona nie kupczy interesami Niemiec.
Pan prezydent Duda zagra w spocie wyborczym prezydenta Trumpa. Podpisze w Waszyngtonie wszystko co mu podsuną. Bo to ma wytrenowane.
Ale tym razem postawi prezydentowi USA przynajmniej jeden fundamentalny, niepodważalny warunek. Podpisze podsunięte mu dokumenty pod warunkiem, że będzie mógł wykorzystać w TVPiS spot wyborczy prezydenta Trumpa.
Jako swój.
No, prawie swój. Dlatego w pierwszej turze wyborcy Lewicy powinni zagłosować na Roberta Biedronia. W drugiej na kandydata Anty Dudę.
PS. Pan prezydent Duda robiąc prezent wyborczy prezydentowi Trumpwi zrobi też dobrze prezydentowi Putinowi. Też zagra w jego kampanii wyborczej.
Za dwa tygodnie będzie w Rosji referendum konstytucyjne, które może ułatwić prezydentowi Putinowi dożywotnie rządy. Wizja wzmocnienia wojsk USA na zachodniej granicy Rosji napędzi do urn zwolenników rządów silnego człowieka. Czyli Putina.
Zapewne pan prezydent Duda za swój udział w pro putinowskiej propagandzie żadnego rubelka od Kremla nie dostanie.On zrobi z czystych, ideowych pobudek. W ramach poparcia światowego frontu walki z „ideologią LGBT”