4 maja 2024

loader

Dym

Likwidacja gimnazjów, 8-letnia podstawówka i 4-letnie liceum – takie zmiany zapowiedziała minister edukacji Anna Zalewska. Rodzice znów się zagotowali. To kolejne pokolenie matek i ojców, których dzieci są obiektem eksperymentów oświatowych.

W polskiej szkole od dawna nie ma przecież spokoju. Zamiast ewolucyjnie dostosowywać system edukacji do zmieniających się czasów, po roku 1990 funduje się szkołom permanentną rewolucję. Najpierw wszystko do góry nogami wywróciła tzw. „reforma Handkego” z 1999 roku – jedna z czterech wielkich reform rządu Jerzego Buzka, która całkowicie zerwała z systemem oświaty sprawdzającym się w Polsce od roku 1968. Handke reaktywował w szkolnictwie przecudną epokę Polski międzywojennej – wprowadził gimnazja. Zalewska je likwiduje! Kiedy wydawało się, że już wrosły w szkolny krajobraz, zakorzeniły się w nim, zdobyły swoje miejsce w świadomości uczniów i rodziców i zaczęły spełniać pokładane w nich nadzieje, zostały potraktowane tak, jak wcześniej potraktowano szkolnictwo zawodowe – do dołu! Tyle tylko, że teraz, gdy gimnazja się właśnie likwiduje, szkoły zawodowe się przywraca – bo to druga część „reformy” pani Zalewskiej. Widocznie do rządzących elit dotarło na podstawie jakiejś osobistej udręki i doświadczeń, że trudno żyć bez hydraulika, murarza, elektryka, mechanika, czy „pana od komputera”… Cały ten misz-masz odbywał się oczywiście i odbywa pod parasolem „Solidarności”. Ona rządom prawicowym zawsze wszystko żyrowała, choćby milcząc – tak jak teraz. Pyskuje, jak zwykle, jedynie Związek Nauczycielstwa Polskiego.
Minister Zalewska zwija się, jak w ukropie i, niczym komiwojażer krawaty, zachwala swój towar zapewniając na prawo i lewo, że jej pomysł jest nie tylko głęboko przemyślany, ale i pyszny, zgodny z najnowszymi trendami oraz z sugestiami wszystkich świętych, zwłaszcza rektorów wyższych uczelni, którzy są przecież konsumentami „produktów szkolnych”, czyli absolwentów owych gimnazjów i liceów.
Minister Anna Zalewska na prawo i lewo uspokaja też nauczycieli, którzy martwią się o swoje miejsce pracy.
– Żadne dziecko nie wypadnie z systemu edukacji, więc żaden nauczyciel też nie straci pracy. Oczywiście nauczyciele się martwią, bo tego rodzaju emocje są podbijane. Razem z departamentem prawnym chcemy zakotwiczyć nauczycieli w okresie przejściowym, aby byli pierwszymi, którzy znajdą pracę w liceum – mówiła w Polskim Radiu…
Jej kłopot na tym jednak polega, że nauczyciele nie wierzą w jej słowa. Łącznie z tym „zakotwiczeniem”. Między nami mówiąc, żeby minister od edukacji „zakotwiczał” nauczycieli, zamiast stwarzać im godne i bezpieczne warunki pracy, to i my pierwsze słyszymy.

O komentarz na temat „reformy Zalewskiej” portal „trybuna.eu” poprosił panią Magdaleną Kaszulanis, rzeczniczkę prasową Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Jak oceniają państwo plan powrotu do „starego” modelu, czyli ośmioletniej podstawówki i czteroletniej szkoły średniej?
Magdalena Kaszulanis: – Uważamy, że to wprowadzi ogromny bałagan i chaos. Obawiamy się konsekwencji tej reformy. Czekamy na szczegóły, bo niektóre propozycje, o których mówiła pani minister, wzajemnie się wykluczają. Na razie jesteśmy zasypywani pytaniami, które kierują do nas nauczyciele i rodzice pełni obaw o dalszą edukację i jakość kształcenia. Dlatego też wystąpiliśmy do ministerstwa edukacji z wnioskiem o uruchomienie specjalnej infolinii dla rodziców, nauczycieli i samorządowców zainteresowanych szczegółami „dobrej zmiany”. Adresatem tych pytań jest Ministerstwo Edukacji Narodowej! Największe zagrożenia, jakie upatrujemy w tej reformie dotyczą jakości kształcenia. Przy ośmioletnim modelu szkoły powszechnej o rok skracamy okres kształcenia ogólnego. Dzisiaj wynosi on dziewięć lat (sześć lat szkoły podstawowej i trzy lata gimnazjum). Kraje, które mogą się pochwalić najlepszymi osiągnięciami edukacyjnymi, wydłużają ten okres kształcenia ogólnego. Tymczasem my go dziś skracamy! Wbrew badaniom! To odbije się na jakości i efektach kształcenia!
Czy nauczyciele powinni obawiać się o pracę?
– Tak. Nie tylko nauczyciele, ale dyrektorzy oraz pracownicy szkolnej administracji i obsługi. Na pewno czekają nas zwolnienia. Jesteśmy w trakcie opracowywania szacunkowych danych, ponieważ absolutnie nie wierzymy w zapewnienia Anny Zalewskiej, że nikt nie straci pracy. Tak było już w tym roku, kiedy pani minister twierdziła, że nie będzie redukcji zatrudnienia z powodu wycofania dzieci sześcioletnich do przedszkoli, a niestety mamy do czynienia ze zwolnieniami nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej na niespotykaną wcześniej skalę. W związku z likwidacją gimnazjów pracę stracą nauczyciele, dyrektorzy szkół i pracownicy niepedagogiczni. Mamy 7,5 tys. gimnazjów i obawiamy się, że zagrożonych utratą pracy jest dziś kilkadziesiąt tysięcy pracowników oświaty. Nie wierzymy w zapewnienia, że wszyscy nauczyciele gimnazjów znajdą zatrudnienie w szkołach powszechnych, ponieważ dzisiaj mamy do czynienia z pracą nauczycieli w niepełnym wymiarze godzin. Często nauczyciele pracują na pół czy na 3/4 etatu. Obawiamy się, że z ekonomicznego punktu widzenia w szkole powszechnej samorząd przydzieli dodatkowe dwie, trzy godziny np. chemii swojemu nauczycielowi, a nie zatrudni biologa czy chemika z gimnazjum. O zatrudnieniu decyduje samorząd, więc tu będzie liczyła się ekonomia. Uważamy, że wbrew temu, co twierdzi minister edukacji, czekają nas masowe zwolnienia.

 

trybuna.info

Poprzedni

Żywy, bo spalony

Następny

Sławomir Broniarz prezes ZNP w sprawie reformy oświaty