GadzinowskiTrbuna
Za dwa lata najpóźniej Robert Bąkiewicz będzie składał poselskie ślubowanie. Do ustawowej roty przysięgi doda zapewne: „Tak mi dopomóż Bóg!” oraz „Moim honorem jest wierność”.
Pan neofaszysta Bąkiewicz zostanie niebawem panem posłem Sejmu RP, bo wcześniej stał się kolejnym „odkryciem towarzyskim” pana prezesa Kaczyńskiego. Nie dlatego,że umie gotować tak dobrą pomidorówkę jak pani magister Julia Przyłębska, albo komentować dosadnie rzeczywistość jak pan marszałek Ryszard Terlecki. Pan neofaszysta Bąkiewicz dowiódł,że potrafi być wyjątkowo wierny panu prezesowi. Że jego honorem jest taka wierność.
Dowiódł jej po raz pierwszy stawiając się na wezwanie aby bronić polskich kościołów kat. przed agresją aktywistek Strajku Kobiet. Obronił te kościoły niezwykle skutecznie, bo w rzeczywistości żadnych takich ataków nie było. Była i będzie mitologia utkana ze zręcznych kłamstw.
Potem pan neofaszysta Bąkiewicz dowiódł, że potrafi wykorzystać dotacje otrzymane z ministerstwa kultury na zakup sprzętu akustycznego. Dzięki niemu zagłuszył krytyczne wobec PiS wystąpienia kombatantek Powstania Warszawskiego. Okazał się w tej robocie bardziej skuteczny potrafi być niż Wehrmacht i RONA razem wzięte. Nic dziwnego, że w nagrodą za tak wierną i skuteczną służbę, pan neofaszysta Bąkiewicz został zaproszony do elitarnego grona „Kombatantów IV RP” i poprowadził upaństwowiony właśnie Marsz Niepodległości.
Pierwszych, nieśmiało jeszcze faszyzujących, polskich narodowców wprowadził do Sejmu III RP przywódca Ligii Polskich Rodzin. Roman Giertych, zwany w Sejmie „Końskim łbem”, lub bardziej pieszczotliwie „Koniem”. To wtedy zadebiutował w Sejmie RP pan poseł Krzysztof Bosak. Wtedy też ambitny lider LPR został „odkryciem towarzyskim” pana prezesa Kaczyńskiego, potem wicepremierem w jego rządzie i koalicjantem.
Ale szybko odezwała się w panu prezesie Kaczyńskim jego natura „politycznego kanibala”. Zaczął on powolutku,systematycznie pożerać politycznie swych koalicjantów. Zaczął od Andrzeja Leppera i „Samoobrony”. Seria prowokacji służb pana prezesa Kaczyńskiego doprowadziła do skompromitowania „Samoobrony”. Rozbicia tego ruchu, w dalszej konsekwencji do śmierci zaszczutego Leppera.
Podobnie mogło być z LPR. Pan prezes zaczął atakować ich, choć w Sejmie RP posłowie LPR głosowali zawsze zgodnie z koalicyjnymi ustaleniami. Na odrębne zdania, w sprawach marginesowych, mieli wcześniejsze zgody prezesa Kaczyńskiego. Opowiadał o tym w 2008 roku „Flaczkom” poseł LPR Daniel Pawłowiec. Pomimo jawnie demonstrowanej mu wierności, prezes Kaczyński uparł się aby pożreć „Człowieka zwanego Koniem”. Wtedy jednak Roman Giertych, czyli „Koń” okazał się zbyt ciężkostrawnym dla Kaczora. Od tamtej też pory obaj panowie chętnie pożarliby jeden drugiego, nawet z przysłowiowymi kopytami i łapami.
Mecenas Roman Giertych przeżył polityczne ataki prezesa Kaczyńskiego. Jego Liga Polskich Rodzin nie przerwała. Prezes Kaczyński konsekwentnie wyrżnął stadninę Giertycha z życia politycznego. Narodowcy, także ci faszyzujący, pojawili się w znowu Sejmie RP w 2015 roku dzięki głupocie politycznej Pawła Kukiza. Weszli do parlamentu z lego listy wyborczej, dzięki jego popularności wśród politycznych naiwniaków, i rychło po wyborach opuścili klub kabotyńskiego Kukiza. Ale w Sejmie RP zaflancowali się. W czasie ostatnich wyborów, w 2019 roku, faszyzujący narodowcy poczuli się tak popularni, że wystartowali z list wyborczych Konfederacji bez dodatkowego politycznego kamuflażu.
Dziś faszyzujące,narodowe skrzydło Konfederatów jest cierniem w politycznym kuprze pana prezesa Kaczyńskiego. Sondaże wyborcze wskazują, że Konfederaci znajdą się w Sejmie RP po najbliższych wyborach. Mogą liczyć tam na przynajmniej kilkanaście mandatów. Jednocześnie te same sondaże obiecują panu prezesowi Kaczyńskiemu wygraną w przyszłych wyborach, ale bez uzyskania minimum 231 mandatów poselskich, czyli wygraną bez sejmowej większości. Coraz bardziej realną staje się przyszła koalicja PIS-Konfederacja.
Aby nie była zawierana na warunkach dyktowanych panu prezesowi przez Konfederatów, pan prezes Kaczyński znalazł sobie neofaszystę Bąkiewicza. Człowieka od ewentualnej mokrej, politycznej roboty wśród krajowych faszyzujących narodowców.
Czy faszyzujący „kombatant”, młodzieżowiec Bąkiewicz zostanie „Adamem Bielanem” w polskim ruchu narodowym? Czy dzięki milionowym łapówkom otrzymywanym przez konta ministerstwa kultury, on i jego ludzie, zwłaszcza ci kierujący się starą europejską wartością „Moim honorem jest wierność”, przejmą niebawem rządy dusz polskich faszyzujących narodowców? Czy naszpikują struktury organizacyjne krajowych faszyzujących narodowców i Konfederacji swoimi „ludźmi honoru” tak skutecznie,że w czasie najbliższych wyborów parlamentarnych rozbiją, lub przynajmniej radykalnie osłabią zdolności mobilizacyjne struktur terenowych i komitetów wyborczych Konfederacji? Czy „kombatant” Bąkiewicz i jego „ludzie honoru” wystawieni na listach wyborczych PiS przejmą część wyborców Konfederacji? Wzmocnią nimi PiS, osłabią faszyzujących konkurentów? Sprawią, że to Konfederaci będą zabiegać o koalicję z PiS u pana prezesa Kaczyńskiego na warunkach pana prezesa?
Dzisiaj krajowe media, zwłaszcza te liberalne recholą sobie z faszyzującego Bąkiewicza. Zwłaszcza z jego „krużganka oświaty”. Będzie pewnie im mniej śmiesznie, kiedy krużgankowy pana prezesa wykona swe zadanie. Wzmocni tak skutecznie faszyzującą nóżkę PiS,że pan prezesa Kaczyński znowu uzbiera zdolną do rządzenia większość. Zwłaszcza, że wspierać go będzie jeszcze do końca 2025 roku pan prezydent Duda.
Nie zdziwmy się jeśli po najbliższych wyborach odnajdziemy dzisiejsze „odkrycie towarzyskie” pana prezesa Kaczyńskiego w kolejnym rządzie PiS. Albo innych strukturach władzy. Odnajdziemy niosącego „krużganek oświaty” nowego sekretarza stanu w stosownym ministerstwie. Pan prezes Kaczyński nieraz dowiódł, że ludzie wierni mu aż do grobowej deski honoru, są przez niego sowicie nagradzani. Prokurator Stanisław Piotrowicz, poseł Krystyna Pawłowicz. Krużgankowy, faszyzujący Bąkiewicz sędzią Trybunału pewnie od razu nie zostanie. Ale posłem do Parlamentu Europejskiego czemu już nie ?
PS. Swoim „Raportem o stanie państwa” parlamentarna Lewica zrecenzowała 6 lat rządów PiS. Zaprezentowała też swoje zalecenia na choroby przywleczone przez PiS. Niestety większość krajowych mediów zgodnie olało wysiłek parlamentarzystów Lewicy. Wspomniały o Raporcie zdawkowo,marginalizowały go. Raport błysnął w mediach i… zgasł jak iskierka. Tak to jest kiedy po dwóch latach obecności w parlamencie lewica z oślim uporem olewa tworzenie własnych mediów. Naiwnie liczy na łaskę prawicowych mediów. Następny Raport piszcie od razu na Berdyczów.