GadzinowskiTrbuna
Pan prezes zniknął. Nic dziwnego Jarosław Kaczyński zawsze ukrywa się, kiedy ma problemy.
Tym razem absencja prezesa to efekt działań opozycji. Ale nie „totalnej” tylko wewnętrznej. PiS-owskiej frakcji „antyszczepów”. Tak silnej, że upadł projekt łagodnych restrykcji dla obywateli niezaszczepionych przygotowany przez rząd PiS. Dodatkowo pani poseł Anna Siarkowska i poseł Janusza Kowalskiego rozpoczęli w klubie parlamentarnym PiS zbieranie podpisów przeciwko wszelkich obostrzeniom. A mogą jeszcze wystąpić z propozycją odznaczania niezaszczepionych za ich odwagę. Za kultywowanie tradycji polskiej suwerenności. Za hodowany „Gen sprzeciwu”.
Pan prezes uciekł przed opinią publiczną, ale jego gen knucia i intryg nie pozostaje bezczynnym. Zawsze kiedy musiał przepychać przez Sejm projekt ustawy, który miał przeciwników w klubie parlamentarnym Zjednoczonej Prawicy, to szukał poparcia w opozycji. Teraz też nakazał pani marszałek Witek aby zorganizowała spotkanie z opozycją i wezwała ich do współpracy ponad podziałami politycznymi i ideowymi. Aby wciągnęła opozycję w patriotyczną pułapkę. Co już nieraz udawało się PiSiorom. Ostatnio tak pozyskano poparcie części opozycji dla budowy muru na granicy białoruskiej.
Tym razem pułapka nie udała się. Nie było na spotkaniu ministra zdrowia, ekspertów medycznych. Pani marszałek nie miała żadnych propozycji walki z pandemią. Poza apelem aby opozycja podzieliła się z rządem odpowiedzialnością za rządowe nieróbstwo przynoszące setki codziennych zgonów. Za kretynizm PiS-owskich antyszczepów. Za tchórzostwo pana wicepremiera – formalnie odpowiedzialnego w rządzie za bezpieczeństwo narodowe.
Rząd PiS spasował w walce z “antyszczapami”, pewnie dlatego, że ma ekspertyzy wskazujące iż przebieg czwartej fali covid został już zakodowany. Niewiele można już zmienić, bo czas na działania był wiosną i latem tego roku. Ale wtedy rząd pana prezesa Kaczyńskiego uciekał od trudnych decyzji, grożących utratą poparcia wyborczego.
Wiemy też, że te fachowe ekspertyzy przewidują śmierć około 40 tysięcy polskich obywateli do końca lutego przyszłego roku. Można przewidywać,że od początku istnienia do wiosny 2022 pandemia zabije ponad 120 tysięcy obywateli naszego państwa.
Oczywiście ofiar mogłoby być mniej, gdyby rządzący prowadzili aktywne działania ograniczające rozwój pandemii.
Ale elity PiS wolą uzasadniać swe nieróbstwo i tchórzostwo argumentacją, że ograniczenia nie będą skuteczne, bo “Polacy są przekorni” i “Mają gen buntu”. Kapitulują przed krzykliwą, dobrze zorganizowaną grupą “antyszczeów”, bo wielu z prominentów PiS ma poglądy zbieżne z “antyszczapami”.
Karierę wśród polskich antyszczepów robi płyn Lugola. Ten sam, którego konsumpcję wymuszały władze Polski Ludowej po czarnobylskiej katastrofie. Wtedy prawicowa, podziemna opozycja wzywała do bojkotu “lugolki”. Teraz polskie “antyszczepy” zalecają by lać “lugolkę” na patyczek, patyczek wsadzać sobie do nosa i tak covid mordować. Tak to mędrcy z PiS niosą ten “krużganek oświaty”.
Kiedy pan wicepremier Kaczyński chowa się przed odpowiedzialnością za antycovidowe nieróbstwo, pan premier Morawiecki stosuje inną formę ucieczki. Ma szczęście, bo w piątek 19 listopada przyleciała do Warszawy pani Avril Haines,zarabiająca na chleb jako dyrektor Wywiadu Narodowego USA. Przypomniała panu premierowi kto jest suwerenem,a kto wasalem. Kto jest zagrożeniem na polskiej flance NATO i kto miał pilnować interesów USA w Unii Europejskiej. A nie dąsać się na liderów Unii, zamykać się w polskim kurniku.
Wystarczyła tylko jedna rozmowa, a jakże pan premier odmienił się. Jakby skrzydła mu urosły. I jeszcze śmigiełko z tyłu. Już następnego dnia rozpoczął oblot po stolicach europejskich. Nawet tak wrażych mu jak Berlin czy Paryż. Zaczął w Wilnie, gdzie wystąpił na konferencji prasowej. Dowodząc, że nie tylko kłamać potrafi, jak przysłowiowy Pinokio,ale też puszyć się niczym Papkin z fredrowskiej “Zemsty”. Totalna kompromitacja, żywy przykład paranoi politycznej.
Potem już było lepiej. W Paryżu prezydent Macron nie wypuścił polskiego premiera na konferencję. A w Berlinie dopuszczono do głosu polskiego Papkina, bo występująca po nim kanclerz Merkel skutecznie wyjaśniała co Unia Europejska zamierza uczynić. Z udziałem, lub bez udziału Papkina.
Wielki prezent uczyniła pani Przyłębska premierowi Papkinowi. Jej Trybunał zadecydował, że polscy politycy nadal mogą ukrywać swe majątki, które przepisali na członków swych rodzin. Aby oszukać wyborców.
Pan premier Morawiecki dwukrotnie popisał się takim kłamstwem. W grudniu 2013 roku, kiedy przestał doradzać Donaldowi Tuskowi, bo dostał lepsze propozycje od PiS. I wiosną 2015 roku, kiedy obiecano mu udział w rządzie PiS.
Niestety w 2019 roku “Gazeta Wyborczą” ujawniła, że Mateusz Morawiecki I jego małżonka kupili w 2002 roku, niezwykle okazyjnie, 15 hektarów ziemi. Od wrocławskiej parafii kościoła kat. Parafia wcześniej wyrwała tę ziemię od państwa polskiego jako rekompensatę za “krzywdy zaznane za komunizmu”.
Ta afera i inne związane z ukrywaniem majątków przez polityków PiS, wzburzyła nawet ów “ciemny lud” głosujący na PiS. Dlatego pan prezes obiecał “w bardzo krótkim czasie” ustawę, która doprowadzi do ujawniania majątków jakie wszyscy politycy przepisali na “małżonków,osób we wspólnym pożyciu i dorosłych dzieci”.Teraz ujawniania nie będzie. Bo pani kucharka pana prezesa stwierdziła, że to niezgodne z Konstytucją RP.
Kupowanie od paserów w praworządnym państwie uważa się za wspieranie złodziejstwa. Ale w IV RP okradanie państwa polskiego “należy się”, jak widać, narodowo- katolickim elitom.
Panią poseł Annę Siarkowską, liderkę “antyszczepów” wprowadził w 2015 roku do Sejmu pan poseł Paweł Kukiz. To nie jedyny sukces tego lidera politycznego. On też jest promotorem pana posła Łukasza Mejzy. Aktualnego wiceministra sportu. Ministerstwa stworzonego niedawno aby pozyskać pana posła Kamila Bortniczuka, i właśnie Mejzę.
Teraz media ujawniły, że pan poseł Mejza zarabiał na oszukiwaniu nieuleczalnie chorych wciskając im nieskuteczne terapie. A pan posła Bortniczuk, aktualny minister, jest szantażowany przez grupę przestępców, którzy finansowali i nagrywali jego balangi. Mają podobno filmiki z ministrem rządu PiS wciągającym białe, narkotykowe kreski.
Czy pan prezes Kaczyński wiedział o tych łajdactwach, miał haki na swoich parlamentarzystów ? Bo takie właśnie haki gwarantowały ich wierność, głosowania zgodne z wolą prezesa?
Czy tylko haki na politycznych łajdaków gwarantują większość Zjednoczonej Prawicy w Sejmie, a panu prezesowi władzę ?