2 grudnia 2024

loader

Ideą w ideę

Zawieszanie flag, takich czy innych, na obiektach kultu czy figurach świętych to słaba akcja; jeśli chce się walczyć z bigoterią i zakłamaniem, ostatnim orężem po jaki należy sięgać, jest uderzanie w symbolikę, która u nas stawiana jest na równi z prawami wiary.

Polak wierzy w figurę Jana Pawła. Wierzy w wielkość swojego Papieża Polaka. W wadowickie kremówki. W non possumus kard. Wyszyńskiego. W szlachetność intencji i czystość przekazu Ojca Dyrektora. Wierzy w ludzi i ich betonowe desygnaty, jak w bóstwa o nadludzkiej sile. A Kościół, ustami swych przedstawicieli, wcale ich z tej wiary nie odziera, bo to sprawa beznadziejna do obrony. A przy okazji ryzykowna, bo narobi się ludziom na starość wody z mózgów, a ci gotowi jeszcze nie dawać później na tacę i po kolędzie. Co to komu szkodzi, że widzą w pomnikach papieża i kardynała doskonałych herosów z trochę innej mitologii; niech tam sobie wierzą; każdy dobrze wie, że z wiarą jest łatwiej iść przez życie, bo wiele rzeczy staje się prostszych a przy okazji zawsze jest nadzieja. Nawet za cenę wyrzeczeń i kąkoli, które życie wtyka maluczkim między palce. Ale na to też jest usprawiedliwienie; wiara musi być gorąca i wymaga poświęceń; cierpienie uszlachetnia a Pan cierpiał za Twoje, Polaku grzechy, na krzyżu. Czy czegoś więcej potrzeba? Sam wołam o wiarę każdego dnia. Ale nie słyszę głosu, nawet pogłosu. Nic nie słyszę. Bo czy coś usłyszeć można?
Przychodzi jednak w życiu człowieka taki czas, że zaczyna dostrzegać rysy na pomnikach i nieścisłości w pismach; nie bardzo zaczynają mu sztymować prawdy objawione prorokom skrosowane z normalnym życiem; ludzkie zbrodnie i niedoskonałość, tłumaczone wolną wolą, a do tego boska bierność. Na złość bogom, wkrada się w to wszystko hipokryzja samego Kościoła. I to hipokryzja wielkości piotrowej bazyliki w Rzymie. Toleruje się grzech i występek w swoich szeregach, a tępi się podobne zachowania u innych. Konfuzja i kolaps myślowy nie dają zasnąć. Trzeba coś wybrać. No i człek wybiera.

Dawno temu wybrał Richard Dawkins, autor „Boga urojonego”, który obnaża wszelką religijną niespójność, a z którym to mało kto potrafi zwyciężyć w logicznym i filozoficznym sporze. I to jest, Szanowni Państwo, metoda na dzisiejsze czasy. Chcesz przekonać do siebie i swoich racji-idź między studentów i uczniów i głoś dobrą nowinę zmiany. Wtykając tęczową flagę w ręce Chrystusa spod kościoła na Krakowskim Przedmieściu, szkodzi się sprawie w dwójnasób. Właściwy adres, pod którym tęczowa flaga winna zawisnąć znajduje się naprzeciwko. Na frontonie Uniwersytetu. Tam jest odpowiednie miejsce, żeby zacząć działać i wyciągać ludzi z kruchty na katedry i wydziały. Iść między wrony, do salek katechetycznych. Przekonywać argumentem, dyskusją, a dopiero później-symbolem. Nie na odwrót. Jaka jest siła własnej idei, kiedy na starcie opiera się ona na symbolach i widocznych znakach przynależności do grupy, tej czy owej, a nie na mocnym przekazie ideowym, podpartym logiką i rozumem. To tak jak z wiarą, która winna wynikać ze zrozumienia i prawdy, a nie z bałwochwalstwa. Czym zatem różni się postawa dewocyjna Polaka-katolika, który modli się do rzeźb, od walczącej progresji myślowej, która profanuje, bądź co bądź, święte dla Katolików miejsca i symbole. To naprawdę nie taka wielka sztuka zrzucić z cokołu nawet największy pomnik, albo doprawić mu wąsy i cyngwajs za pomocą farby w spreju. Idzie o to, żeby wraz z pomnikiem runęła idea, fałsz i obłuda. A żeby to uczynić, trzeba najpierw zawalczyć właśnie z ideą, a nie z marmurem. Ten, nawet najcięższy, w końcu ulegnie i puści. Ale to pozorne zwycięstwo.

Chcecie walczyć z kościelną władzą, walczcie z biskupami i ich rozpasaniem; ujawniajcie skandale, podwójną moralność, żeby naród sam zobaczył, jak co dzień jest wiedziony przez pasterzy na manowce. A sami pasterze, ci młodsi i jeszcze niezdegenerowani, mieliby szansę porzucić swój stan, albo zacząć naprawiać go od środka, o ile się da. Biorąc się na początek za bary np. z celibatem. A później…to się zobaczy. Na razie dość żniw przed tym pokoleniem, ale siewców, zwłaszcza tych świadomych, ciągle mało.

Jarek Ważny

Poprzedni

Demokracja, samorządność…korupcja?

Następny

Czas prześladowań

Zostaw komentarz