8 listopada 2024

loader

Jak pomóc książce

(Aleksandrowi Krawczukowi, w dniu Jubileuszu, dedykuję)

W ostatnich dniach uczestniczyłem, za pośrednictwem Internetu, w kilku debatach na temat sytuacji książki, wpływu pandemii i stosowanych w związku z nią zakazów i ograniczeń, na kondycję rynku i czytelnictwa. Ale, co ważniejsze, dyskutując szukaliśmy środków zaradczych, źródeł i sposobów pomocy. Z całą świadomością, iż my „ludzie książki” sami sobie niestety pomóc nie możemy, kierowaliśmy te postulaty w stronę władzy, całego rządu. Od lat uważam, iż problemy kultury, edukacji kulturalnej, uczestnictwa społeczeństwa w kulturze wykraczają poza kompetencje ministra kultury. Obejmują wiele resortów. Różne były płaszczyzny naszych dyskusji, różny krąg osób uczestniczących; jedna zaś myśl przewodnia, iż potrzebna jest interwencja państwa w stopniu bardziej wyraźniejszym niż na przykład dla sfery turystyki. Pomyślałem, że warto by zgłaszane przeze mnie projekty (wynikające z wcześniejszych środowiskowych konsultacji), ale też wsparte przebiegiem dyskusji, zaprezentować szerzej. Stąd pomysł na tenże artykulik.

Środowisko związane z książką (przede wszystkim wydawcy) w świetle zagrożeń rynku, które wzmocniła i uwydatniła pandemia są przekonani, że zgłaszane postulaty, nie są sezonowe, nie są związane tylko z pandemią i po jej wygaśnięciu nie zdezaktualizują się, a powinny pozostać jako trwały element i zasada rynkowa.

Problemem stojącym, szczególnie teraz, przed każdym wydawcą jest odpowiedź na dwa zasadnicze pytania: „czy popyt na książki nie spadnie, czy inne potrzeby nie zastąpią ich na liście preferowanych zakupów?” oraz „czy otrzymam zapłatę za książki sprzedane w hurcie, księgarniach itp?” To generuje następujące propozycje pomocowe:

1/ ubezpieczenie należności, czyli wprowadzenie w obrocie książką pojęcia tak zwanego faktoringu,

2/ wprowadzenie zasady sprzedaży książek przez wydawcę na tak zwane zamknięte faktury, czyli skuteczną likwidację ukrytego komisu,

3/ indywidualny bon na zakupy książek, na wzór ogłoszonego w kampanii prezydenckiej 500+ na turystykę (wcześniej politycy PiS mówili o 1000+), czyli bon dla klienta indywidualnego zróżnicowany kwotowo dla młodzieży (uczniów) i dorosłych. Bony takie stosowane są we Włoszech i Francji. Bon taki byłby do zrealizowania w stacjonarnej, tradycyjnej księgarni.

4/ znaczące wsparcie bibliotek (wszystkich, nie tylko publicznych, a więc szkolnych, uczelnianych, specjalistycznych, a także funkcjonujących np. w szpitalach, zakładach wychowawczych czy w więzieniach). Byłby to „zbiorowy bon” na zakupy bezpośrednio od wydawców. Decyzja o liście zakupów winna być wyłącznie po stronie każdej konkretnej biblioteki. To zapewni zakupy wedle potrzeb i oczekiwań miejscowych czytelników. Nikt nie narzuciłby bibliotece listy niechcianych, a w konsekwencji nieczytanych (niewypożyczanych) później tytułów. Urzędnicy MKiDN tłumaczą, że od kilku lat corocznie przeznaczają spore kwoty na zakupy biblioteczne. W roku 2019 to 26,5 mln złotych. To rzeczywiście sporo, choć gdy porównamy tę kwotę z pulą przeznaczoną w ostatnim toku rządu Marka Belki (2005) – 30 milionów, okaże się, że można było przeznaczyć więcej. Pamiętajmy też, że złotówka w 2005 nierówna złotówce po 15 latach. Środowisko uważa jednak, że sytuacja wywołana pandemią wymaga znacznego zwiększenia środków i objęcia dotacjami bibliotek w jednostkach podległych innym resortom niż resort kultury,

5/ wyraźnie dał się zauważyć wzrost sprzedaży książek poprzez Internet, a to wiąże się z kosztami przesyłania zakupionych pozycji pocztą lub z pomocą innych pośredników. Koniecznym wydaje się obniżenie kosztu przesyłki książek i czasopism. Powrócić, zdaniem moim, należy do dawnej zasady, iż przesyłka z pieczątką „Druk” była znacznie tańsza. Planują zrobić tak Francuzi, którzy mają te opłaty stosunkowo najwyższe.

(Za przesłanie książki w formacie A-5 o grubości do 2 cm w Czechach opłata wynosi 3,03 zł, na Słowacji 4,55 zł, w Polsce 5,90 zł, zaś w Niemczech 7 zł.
Za przesłanie książki grubszej czyli ponad 2 cm, nawet tylko z powodu solidniejszego opakowania w Czechach opłata wynosi 7,52 zł, na Słowacji bez zmian czyli 4,55 zł, w Polsce aż 15,60 zł, zaś w Niemczech 12,28 zł.),

6/ stała (jednolita) cena książki, po jej ukazaniu się, przez ustalony okres,

7/ ulgi podatkowe dla sfery książki. Na przykład ulga przy zakupach książek na wzór dawnej ulgi internetowej, czy ulgi dla księgarń (we współpracy z samorządami), w tym kontekście zgłaszany jest postulat standaryzacji księgarni, określenia który sklep nie może nosić tego miana.

Zgłaszany był także postulat podjęcia próby przywrócenia stawki zero VAT na książki. Wynika on z deklaracji ministra Glińskiego rzuconej, w kwietniu w związku ze światowym dniem książki i praw autorskich. Była to co prawda tylko deklaracja wystąpienia do Komisji Europejskiej, ale przedstawiona jako niemal rzecz już załatwiona, bo z ust ministra Glińskiego padły słowa: „mamy dziś dobrą wiadomość dla kultury. Jest to wiadomość dotycząca obniżenia VAT-u na książki drukowane do stawki zerowej”. Wydaje się, że sprawa jest wciąż na etapie tej deklaracji.
Dyskutanci zwracali uwagę na sytuację księgarń, dramatyczny spadek ich ilości, co szczególnie odczuwają mieszkańcy małych miejscowości. Inna kwestia to zmiana charakteru części z księgarń. Właściciele, borykający się z wysokimi czynszami, podatkami, wprowadzili do tradycyjnych księgarń towar przyciągający klientów ale daleki od specyfiki księgarni. Dzieję się to niestety także w wielu „sieciowych” księgarniach posadowionych w galeriach handlowych, gdzie, by dotrzeć do półek z książkami, trzeba przejść kilka alejek wypełnionych „mydłem i powidłem”. Weterani zawodu zgłaszają więc, wzorem także kilku krajów Europy zachodniej, projekt „standaryzacji” księgarń i wprowadzenia dla nich ulg, oczywiście wymagana jest tu dobra wola samorządów.

Na koniec rozważań zostawiłem obszar mi obecnie najbliższy. Targi książki, festiwale literackie, plenery czytelnicze, kiermasze… Zacierają się różnice pomiędzy programami tych imprez. W zasadzie w każdej z nich uczestniczą autorzy krajowi i zagraniczni, poszczególnym edycjom patronują pewne idee, hasła, występują goście honorowi, czy specjalni. Imprezy nawiązują do twórczości konkretnych pisarzy, kierunków i trendów lub gatunków literackich. Bywa, że kierowane są do konkretnego czytelnika, a nawet w sprecyzowanej grupie wiekowej. Wszystkie one w coraz mniejszym stopniu nastawione są na zysk, a bardziej na szerzenie idei czytelnictwa, na wzmocnienie zainteresowania książką i jej popularyzację. Często partnerem są samorządy.

Obostrzenia i zakazy związane z pandemią spowodowały odwołanie wielu przedsięwzięć, włącznie z największą tego typu imprezą w Polsce jaką są majowe Warszawskie Targi Książki. Spowodowało to wiele komplikacji, miedzy innymi, związanych z planowanym przyjęciem Gościa Honorowego tych targów – Republiki Czeskiej. Kolejne imprezy (Targi Książki Katolickiej, Big Book Festiwal, Plener Literacki w Gdyni, Targi w Krakowie, Śląskie Targi Książki, Targi Książki Historycznej i inne) są przesuwane w czasie, przenoszone w części do Internetu, lub organizacja ich stoi pod znakiem zapytania, głównie z powodu niebezpieczeństwa nadejścia jesiennej drugiej fali epidemii.

Lista tego typu imprez, posiadających kilkuletni co najmniej dorobek, jest łatwa do sporządzenia. Wszystkie one zasługują na wsparcie ze strony Państwa, w stopniu różnym, zależnym od wielkości imprezy, obfitości merytorycznego programu towarzyszącego, itp. Należy więc utworzyć program celowego wsparcia organizacji poszczególnych imprez (ich programu merytorycznego) z budżetu MKiDN.

Wszyscy organizatorzy w/w imprez ponieśli nakłady, które w żaden sposób nie są do odzyskania. Imprezy późno letnie lub jesienne będą inne od ubiegłorocznych, przede wszystkim organizatorzy będą musieli ponieść nakłady na środki czystości i dezynfekcji, zmniejszyć ilość wystawców na tej samej (odpłatnej) powierzchni zachowując większe odstępy między stoiskami, ograniczyć liczbę uczestników (zwiedzających) itp. itd. To wszystko wymagać będzie nakładów finansowych organizatora. Inna kwestia to nieprecyzyjne, niekonsekwentne i często sprzeczne zarządzenia. Pierwszy z brzegu przykład. Obserwuję jak kelnerzy dezynfekują stoły po zakończeniu posiłku przez jednego klienta, organizatorzy imprez kulturalnych i sportowych mają obowiązek dezynfekowania miejsc siedzących, a nie widzę tego na placach zabaw, gdzie po jednym dziecku na zjeżdżalni zasiada natychmiast drugie, trzecie… i kolejne.

Uważny czytelnik zapyta, i słusznie, skąd na to wszytko, o co postuluję, brać środki. Wstydziłbym się cokolwiek proponować nie mając na takie pytanie odpowiedzi. Pamiętam dobrze negocjacje sprzed 10 lat, jakie środowisko książki prowadziło z mojej inicjatywy z ministrem Michałem Boni, wówczas szefem komitetu stałego rady ministrów. Polska żegnała się z zerową stawką VAT na książki. Nota bene wywalczoną przez rząd SLD-PSL, w którym między innymi i za to odpowiadałem. Podpowiadaliśmy argumenty by Polska nadal broniła stawki zerowej, a gdy zrozumieliśmy, iż VAT jest nieunikniony próbowaliśmy, bezskutecznie niestety, przekonać ministra Boniego i rząd by cały przychód z wprowadzonego podatku (5 proc. od ceny książki) przeznaczyć na wspomożenie rynku książki, na wzrost czytelnictwa, zakupy biblioteczne itp. Nie udało się. Nie wierzę, że można na forum Komisji Europejskiej uzyskać zgodę na krok wstecz, na odstąpienie od naliczania w Polsce podatku VAT od sprzedanej książki. Ale wierzę, że przy dobrej woli i deklaracjach serio, a nie na pokaz tę kwotę którą podatek ów generuje przeznaczyć na pomoc w obszarach wyżej wskazanych. To z grubsza licząc 100 milionów złotych. A przy okazji warto przeanalizować rozrost administracji w sferze kultury, warto spojrzeć na listę Instytutów resortowych, ich budżety i nakładające się wzajemnie zadania. To źródło oszczędności, źródło wsparcia sfery książki. Przykład pierwszy z brzegu – Instytut Książki i równoległy Instytut Literatury. O sensie istnienia IPN i o przeznaczanych na jego działalność kwotach pisano na łamach Trybuny wiele razy. Przy okazji przypomniała mi się jedna z pierwszych decyzji ministra Andrzeja Celińskiego (poza skróceniem nazwy resortu) – likwidacja Instytutu Dziedzictwa.

Piszę ten tekst w niedzielę 7 czerwca. Zanim siadłem do komputera rozmawiałem telefonicznie z jednym z największych w Polsce miłośników i znawców książek, Nestorem bibliofilów, kolekcjonerów i pisarzy – Jubilatem, profesorem Aleksandrem Krawczukiem. Ukończył 98 lat. Za czasów Jego ministrowania łączne, roczne nakłady książek były wyższe niż kiedykolwiek później. Drogi Profesorze, Czcigodny Ministrze, Kochany Aleksandrze, raz jeszcze – zdrowia, pogody ducha i niezawodnych przyjaciół wokół Ciebie.

Autor od 2005 jest prezesem Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, od 2013 prezesem spółki Targi Książki

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Czy wolno zwalniać urzędników?

Następny

POLDEK

Zostaw komentarz