7 listopada 2024

loader

Jak walczyć z przemocą?

Jeśli czujesz, że wokół jest zbyt wiele przemocy, zrób z tym coś. Zatańcz.

W Anglii, w mnóstwie barów, pubów i innych knajp pojawiły się czas jakiś temu plakaty pod tytułem „Ask for Angela” („Zapytaj o Andżelę”).

Wezwij mi radiowóz Sam

Tekst poniżej tytułu stanowi: „Jesteś na randce, ale czujesz, że coś jest nie tak? Osoba, z którą się umówiłaś przez portal randkowy, jest zupełnie kimś innym niż człowiek, za którego podawał się w sieci? Czujesz się zagrożona? Cała sytuacja wydaje ci się podejrzana? Jeżeli pójdziesz do baru i zapytasz o „Andżelę”, pracownik baru będzie wiedział, że potrzebujesz pomocy i zadzwoni po taksówkę albo pomoże ci dyskretnie wyjść bez robienia szumu”. Na dole jest dopisek, że za pomysłem stoi brytyjska pozarządówka o nazwie „#NoMore”

Pytanie o Andżelę jest bardzo proste i – zdaniem tysięcy internautów – pomysłowe. Zapobiega bowiem przemocy seksualnej. Pomaga kobietom, które nie czują się bezpiecznie w klubach i barach.

Użytkownicy mediów społecznościowych z całego świata są zachwyceni pomysłem i podkreślają, jak bardzo tego typu kampanie są potrzebne. „To bardzo ważna sprawa. O tej kampanii powinien dowiedzieć się cały świat. Kobiety poczują się bezpieczniej”, „Genialny pomysł. Udostępniam dalej” – klikają na portalach, licząc, że kampania podbije cały świat.

Jest tak głupia, że na pewno podbije. Ale czy uchroni choć jedną osobę przed czymkolwiek? Nie uchroni. Jeśli wszyscy wiedzą, że pytanie o Andżelę oznacza prośbę o wezwanie psów, to po ki chuj używać jakiegoś kodu.? A nie prościej podejść do baru, czy kogoś trzeźwiejszego i w normalnych słowach poprosić o pomoc? Że już pominę takie wyszukane rozwiązanie, jak po prostu wyjść?Pominę też taki drobiazg, że zagrożona, to się dziewczyna ma prawo czuć sama w lesie, na cmentarzu, w pustym, nocnym tramwaju, albo w ciemnej uliczce po zmroku. Jak się tak czuje w klubie pełnym ludzi, to coś jest z nią lub z ludźmi nie tak.

Jaki może być efekt takiej kampanii? Z wyjątkiem wylansowania organizacji, która to wymyśliła – żaden.

Opaska na gwałt

Szwedzka policja postanowiła walczyć z rosnącą liczbą przypadków molestowania seksualnego. Skandynawscy stróże prawa zauważyli, że najczęściej do tego typu przypadków dochodzi na dyskotekach lub festiwalach. Znaczy latem. Mądre, skandynawskie głowy myślały zatem co z tym fantem począć i jak zapobiegać tym niefajnym sytuacjom. I wymyślili.
Od lipca szwedzcy mundurowi rozdają młodym kobietom opaski na rękę z napisem: „Nie dotykaj mnie”. Według policji, bransoletki pełnią rolę prewencyjną i stanowią jasny komunikat, że kobieta nie godzi się na niemiłe jej traktowanie. Szef szwedzkiej policji, Dan Eliasson, twierdzi wręcz, że takie opaski sprawią, że potencjalni sprawcy „zastanowią się dwa razy” zanim zdecydują się popełnić przestępstwo.

Rozumiem, że posadka szefa policji jest ciepła, dobrze płatna i nieszczególnie stresująca. Rozumiem, że aby ją zachować trzeba zgadzać się na debilizmy piarowskie proponowane przez nadzorujące policję ministerstwo. Rozumiem też, że w Szwecji będącej krajem wolnym od korupcji, żaden urzędas nie wziął w łapę od agencji promocyjnej, która taką bzdurę wymyśliła, ani od firmy, w której te tysiące opasek zamówiono. A skoro to wszystko rozumiem, to za cholerę nie wiem czy to oszalałem ja, czy ci, którzy wychwalają akcję gdzie się tylko da.

Akcję, której efekt dla potencjalnej zgwałconej będzie żaden. Bo gdyby ta opaska była gdzieś w kroczu i uniemożliwiała napastnikowi dobranie się do dupy ofiary, to spoko. Ale kawałek plastiku na ręce? I to z napisem w języku, którego prawdopodobnie niektórzy z nich jeszcze nie opanowali?

Nu, nu, nu… brutalu

W sieci można ponoć znaleźć coraz więcej zdjęć mężczyzn z pomalowanym jednym paznokciem. Na pomalowaniu paznokcia przez faceta polega bowiem akcja społeczna, która ma na celu pomoc najmłodszym, którzy doznali przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej.

Kampanię zainicjowała agencja YGAP. Organizacja, która walczy z ubóstwem na świecie. Jej szef spotkał się bowiem był z dziewczynką z Kambodży, która sama doświadczyła przemocy fizycznej i psychicznej. Gdy rozmawiali, dziecko pomalowało mu paznokieć swoim ulubionym kolorem. I to właśnie ten jeden pomalowany paznokieć stał się symbolem.

Łał! Jakie to słodkie! Od teraz na pewno widząc faceta z pomalowanym paznokciem, tatusiowie i mamusie tak się zawstydzą że nie sprawią swym latoroślom przykrości myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. A agencja YGAP dostanie tyle kasy, że pomoże wszystkim.

Tasiemka prawdy

„Twoje milczenie oznacza zgodę” – pod takim hasłem odbyła się w Tychach kampania społeczna, która ma na celu zwrócenie uwagi na problem przemocy w rodzinie, zwłaszcza wobec dzieci. Do akcji włączyły się instytucje, placówki oświatowe i organizacje pozarządowe. Kampania skierowana jest do rodziców, opiekunów, do osób profesjonalnie zajmujących się dziećmi oraz wszystkich świadków przemocy.

W kilkunastu szkołach w mieście zaplanowano zajęcia i warsztaty dotyczące przemocy i agresji, spotkania z policją na temat odpowiedzialności karnej osób nieletnich, pokazy filmów, wystawy, spektakle i konkursy plastyczne.

Organizatorzy szczególnie zachwalali „wspólne lepienie gliny przeciw przemocy”, i zajęcia z poruszania się w rytm muzyki – „stop przemocy poprzez taniec”.

Tyską kampania to element akcji „19 dni przeciwko przemocy i krzywdzeniu dzieci i młodzieży”, która co roku prowadzona jest we wszystkich krajach świata. Jest też objęta honorowymi patronatami Rzecznika Praw Dziecka, Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Ministerstwa Edukacji Narodowej. No i płynącymi z tych resortów grantami.

To, że na imprezy przychodzą spędzane i niewiele kapujące dzieci, ich rodzice i znajomi organizatorów, to standard. Tak samo jak to, że lepienie gliny nie zastąpi gliny interweniującego w obronie napieprzanej przez chłopa baby. Granty powinny popłynąć na szkolenia dla nauczycieli, pediatrów i pielęgniarek. Czyli do tych, którzy mają do czynienia z dzieciakami. I nawet jak małolat po ryju nie zbiera, bo ciosy spadają na mamusię, to nie spływa to po nim jak po kaczce. Wyedukowany nauczyciel, czy medyk, powinien umieć ten przekaz odebrać i donieść gdzie trzeba. Uwrażliwianie nawiedzonych pięknoduchów będzie się kończyło niepotrzebnymi interwencjami. Jak podczas znienawidzonego przez policjantów ząbkowania niemowląt. Bo to właśnie do nocnego wrzasku spowodowanego wyrastaniem zębów a nie biciem dziecka, są wzywani w chuj często.

Symbolem międzynarodowej kampanii jest pomarańczowa wstążka. Bo, jak piszą organizatorzy „pomarańczowy, to kolor ostrzegawczy”. I wzywają. „Dołącz do koalicji przeciwko przemocy i krzywdzeniu dzieci i młodzieży! Co Ty możesz zrobić, żeby świat był wolny od przemocy wobec dzieci i młodzieży?”

Jak to, kurwa, co? Przyczepię sobie pomarańczową tasiemkę.

Pijawka w białej wstążce

Białe wstążki, jako znak protestu przeciwko dyskryminacji i przemocy wobec kobiet były rozdawane i wpinane przechodniom 25 listopada na wrocławskim Rynku. Tak zaczęła się Wrocławska Kampania Przeciwko Przemocy – „Wyłącz Przemoc, Włącz Myślenie”, która zaś była częścią globalnej kampanii „16 dni akcji przeciwko przemocy ze względu na płeć”.
A potem, przez kilkanaście dni wykłady, spotkania informacyjno-edukacyjne, warsztaty, dyżury specjalistów i spotkania z kuratorami sądowymi związane z tematyką przemocy wobec kobiet. Do kampanii włączyły się też sądy. We wszystkich wisiały tabliczki z hasłami sprzeciwiającymi się przemocy.

Tak samo było w setkach miast w Polsce i w ponad 50 krajach. Często odbywało się to też pod nazwą kampania „Białej Wstążki”. Bo biała wstążka to „symbol podwójnego zobowiązania – do przerwania milczenia oraz do powstrzymania się od wszelkich form stosowania przemocy”.

Celem kampanii jest podniesienie świadomości społecznej, prezentacja i propagowanie działań sprzeciwiających się przemocy wobec kobiet.
„16 dni przeciw przemocy ze względy na płeć” to międzynarodowa inicjatywa organizowana przez Center for Women’s Global Leadership. W Polsce jest koordynowana przez fundację „Autonomia”.

„Autonomia” nie podoba się skrajnemu prawactwu związanemu z Polonia Christiana, bo promuje „subkulturę LGBT i sodomicki styl życia”. Już tylko to zabrania mi napisać o tej pozarządówce coś niefajnego. To nie napiszę, może z wyjątkiem takiego detalu jak fakt ciągnięcia kasy budżetowej na przedsięwzięcie, na które żadna organizacja pozarządowa nie powinna dostać ani grosza. Czyli właśnie na akcję Białej Wstążki.

W skali kraju taka kampania to setki spotkań. Dziesiątki pogadanek. Tysiące godzin bicia piany w gronie osób, które i tak wiedzą na ten temat wszystko. Miliony złotych wydane nie tak, jak powinny i nie skierowane w miejsca, gdzie trafić muszą.

O tym, że działają niebieskie linie, że zakładana są niebieskie książeczki wiedzą praktycznie wszyscy. I wcale nie dzięki działaniom pozarządówek. Rozpropagowały to media żyjące na co dzień z pokazywania i opisywania sytuacji przemocowych.

Jeśli zatem publiczna forsa powinna pójść w konkretne miejsce, to właśnie do mediów. Jako bonus za szerzenie wiedzy o instytucjach, które profesjonalnie zajmą się pokrzywdzonymi.

NGO-sy tak naprawdę nie mają w przypadku walki z przemocą żadnych narzędzi ani uprawnień. To wszystko przynależy do służb państwowych. Służb mundurowych i socjalnych. To one wysyłają do zagrożonych rodzin kuratorów i asystentów, a jak trzeba to policję. To one działają z reguły źle i nieudolnie, ale działają. I to nad poprawianiem ich funkcjonowania powinno się skoncentrować państwo a nie na wspieraniu pięknoduchowskich, przyssanych do grantów pijawek.

Chyba, że zamiast realnej walki z przemocą, wolimy wpaść do Śremu i uczestniczyć na miejscowym Targowisku Miejskim we „wspólnym wykonaniu tańca przeciwko przemocy wobec kobiet”. Nie, nie pomylili się państwo. Organizatorzy napisali to wyraźnie. „Poprzez taniec będziemy protestować przeciwko przemocy i wyrażać solidarność z kobietami, które jej doświadczają”.

Gdybym był przemocą, to po czymś takim spytałbym o Andżelę.

Tomasz Borowiecki

Poprzedni

Afera Obajtka może być dla PiS zabójcza

Następny

Tępy antykomunizm a zmiana pokoleniowa

Zostaw komentarz