W tych godzinach nowa sejmowa komedia rozegrała się na naszych oczach.
Powstało mianowicie koło poselskie Europejscy Demokraci. Założyli je „demokraci” wyrzuceni z Platformy Obywatelskiej przez Schetynę. Jadowici antykomuniści i koniunkturaliści w wydaniu peryferyjnym postawili kolejnych krok na drodze rozwoju polskiej demokracji parlamentarnej.
Pan Jacek Protasiewicz, główny kołodziej od tego koła dał się poznać szerokiej publiczności, gdy pijany rozrabiał na lotnisku we Frankfurcie. Niemiecki „Bild” pisał wówczas, jak to ówczesny europoseł PO „wyraźnie pod wpływem alkoholu”, chwiejąc się i bełkocząc „porwał” wózek bagażowy innego mężczyzny i pobiegł w kierunku wyjścia. Według „Bilda” zatrzymał go strażnik graniczny i zażądał dokumentu. „Bild” twierdził, że w tym momencie Protasiewicz zwyzywał funkcjonariusza od „Hitlera”, „nazisty”, miał krzyczeć „Heil Hitler” i w ogóle zachowywać się okropnie. Późniejsze telewizyjne wyjaśnienia dzisiejszego „europejskiego demokraty” wywoływały w widzach kolkę śmiechową, a do historii przeszło jego zapewnienie, że nie był pijany ani trochę, gdyż na pokładzie samolotu wypiły tylko „dwie butelki wina”… „buteleczki” – poprawił się po chwili.
Inny z kolei demokrata europejski, Michał Kamiński w przeszłości członek ugrupowań narodowo-katolickich, w 1999 roku skompromitował się pielgrzymką do Londynu, gdzie spotkał się z osadzonym w areszcie domowym konającym zbrodniarzem – byłym przywódcą chilijskiej junty – Augusto Pinochetem. Kamińskiemu towarzyszyli wówczas: naczelny katolicki integrysta – Marek Jurek oraz miłośnik prawicowych dyktatorów – Tomasz Wołek.
Równie zapalonym antykomunistą jest Stefan Niesiołowski, który także zapisał dość ponurą kartę, jeśli chodzi o pełne nienawiści wypowiedzi skierowane przeciwko lewicy w okresie jej sejmowej rywalizacji z Unią Wolności i koalicją partii gromadzących kato-narodowców, jak również wymierzonymi w grupy pracowników walczących o swoje prawa. W ostatnich latach kilka razy nazwał związkowców „nierobami”.
Może nie jesteśmy wizjonerami, może jesteśmy zawistni lub nawet jesteśmy ludźmi małej wiary, ale przed „Europejskimi Demokratami” w tym wydaniu nie widzimy świetlanej przyszłości. Jedyny z nich pożytek może być taki, że zapoczątkują realną erozję Platformy Obywatelskiej przyczyniając się do ponownej emancypacji jej skrzydła lewicowego, które mogłoby reaktywować zarzucone w przeszłości kontakty z macierzą, wracając skąd ich ród.