8 listopada 2024

loader

Koniec reprywatyzacji?

fot. Adrian Grycuk

24 czerwca Sejm przyjął nowelizację Kodeksu postępowania administracyjnego, która może zakończyć dziką – i nie tylko – reprywatyzację w Polsce. Odetchną lokatorzy, właściciele mieszkań i samorządy… o ile sprawa zostanie doprowadzona do końca.

Zmiany są niby proste i logiczne, a jednak rewolucyjne. Słowo „reprywatyzacja” nie padło, ale przecież wszyscy wiedzą, o co chodzi i czemu ma służyć zmiana art. 156 i 158 kodeksu postępowania administracyjnego i ustanowienie czasowej granicy ogłaszania nieważności decyzji administracyjnych. Sejm przypomniał zresztą o wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2015 r., gdzie jasno mówiono o niezbędnym, a nieobecnym wtedy w polskim prawie horyzoncie czasowym roszczeń.

Po zmianach decyzja administracyjna wydana bez podstawy prawnej lub z rażącym naruszeniem prawa będzie mogła zostać uznana za nieważną tylko w okresie 10 lat od doręczenia lub ogłoszenia. Stwierdzenie nieważności nie będzie też możliwe, gdy decyzja wywoła nieodwracalne skutki prawne. Natomiast w przypadku decyzji wydanych 30 lat temu lub wcześniej wszystkie sprawy o uznanie nieważności, będące obecnie w toku zostaną automatycznie umorzone. Nowe nie będą nawet wszczynane.

Nikt nie był przeciw

Za nowelizacją głosowało 309 posłów, 120 wstrzymało się od głosu. Przeciw nie był nikt, 31 osób nie było obecnych podczas głosowania.

Wszyscy obecni z klubu PiS byli za, za to zebrani na sali przedstawiciele KO wstrzymali się. Reprezentantów liberalnej opozycji – przynajmniej oficjalnie – skłonił do tego fakt, że zmiany w Kpa wpłynęłyby na już trwające postępowania. Po stronie PSL i koła Hołowni – poparcie dla projektu, tak jak i w Konfederacji, chociaż tutaj zaskoczenie: dwaj posłowie głośno krzyczący swojego czasu „stop 447” teraz wstrzymali się od głosu. Na Lewicy – również zdecydowana większość była za ustawą. Wstrzymali się tylko posłowie Andrzej Szejna i Andrzej Rozenek.

Odetchną samorządy

Lewica w ubiegłym roku zapowiedziała własny projekt ustawy reprywatyzacyjnej, również zakładający wygasanie roszczeń. Teraz większość jej przedstawicieli w Sejmie uważa, że zrobiono krok w dobrym kierunku. Magdalena Biejat w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” zauważyła, że wyznaczanie przez państwa terminów przedawnienia w sprawach administracyjnych nie jest niczym dziwnym. Przypomniała także, że niejasny status tysięcy nieruchomości w Polsce, perspektywa objęcia ich postępowaniami reprywatyzacyjnymi zniechęca samorządy do ich remontowania, co bezpośrednio przekłada się na warunki, w jakich żyją mieszkańcy. – Wiele mieszkań, także socjalnych, będzie miało wreszcie szansę na remont lub inne inwestycje i wielu ludzi zyska bezpieczny dach nad głową, a to dla nas najważniejsze – podsumowała.

Jeszcze mocniejszy komentarz zamieścił na Facebooku Jan Śpiewak, aktywista miejski, który ujawnił niejeden reprywatyzacyjny skandal.
– Unieważnianie decyzji było podstawą mechanizmu dzikiej reprywatyzacji. Chodziło przede wszystkim o nacjonalizację wielkich majątków ziemskich (reforma rolna), nacjonalizację przemysłu i nacjonalizację nieruchomości w Warszawie. Cwaniaki unieważniały w sądach administracyjnych decyzje wydane w latach pięćdziesiątych czy czterdziestych i żądały wydania nowych decyzji w oparciu o akty prawne wydane w okresie powojennym. W ten sposób Warszawa oddała 4 tysiące nieruchomości wartych dziesiątki miliardów na podstawie decyzji wydanych z mocy Dekretu Bieruta! Oczywiście w zupełnie innych warunkach prawnych i historycznych – napisał działacz.

Izraelskie oburzenie

Mało które głosowanie w polskim Sejmie wywołało tak ożywione reakcje zagranicznych dyplomacji. Do ofensywy przeciwko zmianom ruszył Izrael i jak można było się spodziewać – otrzymał wsparcie z ambasady amerykańskiej.

Tel Awiw, ustami ministra spraw zagranicznych Jaira Lapida, już sugeruje, że przyjęcie „niemoralnego prawa” doprowadzi do pogorszenia stosunków polsko-izraelskich. Izrael oskarża Polskę o próbę „uniemożliwienia zwrotu prawowitym właścicielom mienia zagrabionego w Europie Żydom przez nazistów i ich kolaborantów”. Lapid, który swojego czasu oskarżał wszystkich Polaków o antysemityzm, we wpisie na Twitterze posunął się nawet do twierdzenia, że „Polska po raz kolejny próbuje zaprzeczyć temu, co zrobiono w Polsce podczas Holokaustu”. Nieco spokojniej napisał do marszałek Elżbiety Witek najwyższy rangą dyplomata USA w Polsce Bix Aliu, ale sens wypowiedzi był ten sam: Ocaleni na zawsze stracą majątek.
– Przez 30 lat USA i Izraelowi nie przeszkadzały mafie reprywatyzacyjne, które rozkradały tysiące nieruchomości (przede wszystkim w Krakowie i Warszawie) należących przed wojną do polskich obywateli pochodzenia żydowskiego. Teraz ambasady protestują, bo przepisy zamykają drogę do przejmowania mienia bezspadkowego – czyli mienia pozostawionego najczęściej przez ofiary Holocaustu. Takie mienie na podstawie obowiązującego w Polsce od początku XIX wieku Kodeksu Napoleona przepada na własność skarbu państwa – komentuje Jan Śpiewak.

A polski rząd ustami marszałek Witek ripostuje: – Polacy, podobnie jak obywatele polscy każdej innej narodowości, pozbawiani byli życia, zdrowia i majątku przez nazistowskie Niemcy, by następnie, po wojnie, znaleźć się w sowieckiej strefie wpływów z wszystkimi tego konsekwencjami. I dodaje, że nowe przepisy mają chronić obywateli każdego pochodzenia przed nadużyciami dzikiej reprywatyzacji, a naciski Izraela i USA nie mieszczą się w granicach dobrych obyczajów.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Post scriptum do ucieczki od nauki

Następny

Gospodarka 48 godzin

Zostaw komentarz