Lato, to czas rozpalania grilla i leniuchowania przy smażonej kiełbasce, popijanej piwem. Na politycznym grillu, zamiast kiełbasek, smażą się politycy opozycji.
Ostatnie sondaże nie napawają optymizmem. Wydaje się, że Kaczyński poradził sobie z chwilową zadyszką swojej partii. Poparcie sondażowe dla PiS-u, po kilku tygodniach zawirowań, znowu rośnie. Największy rywal, Platforma Obywatelska, z sondażu na sondaż zostaje coraz bardziej w tyle. W mijającym tygodniu IBRiS wycenił poparcie dla PO na 23 proc. Czyli prawie dokładnie tyle, ile ta partia miała 2 lata temu w wyborach.
Drugim beneficjentem sondaży jest Paweł Kukiz, czyli Kukiz`15. Nie bardzo wiadomo, czym się to ugrupowanie zajmuje, ale jakimś cudem Kukiz po dwóch latach siedzenia w Sejmie, ma w wielu sondażach więcej, niż w ostatnich wyborach. Może zresztą nie ma w tym żadnego cudu – Kukiz staje się idolem młodych ludzi. Wkurwionych na to, co się w polskiej polityce wyprawia.
Mateusz K.
Prawo i Sprawiedliwość nie musi się nawet specjalnie wysilać. Kolejni politycy opozycji sami posłusznie kładą się na grillu, pozwalając „opiekać się” z każdej strony. „Bohaterem” tego tygodnia został Mateusz K. A jeszcze rok temu wielu z nas spodziewało się, że będzie kandydatem na bohatera bez cudzysłowu. Tłumy, które potrafił zgromadzić lider KOD-u na demonstracjach, przychylnym okiem patrzyły na lewicę. A utworzona z inicjatywy Mateusza Kijowskiego koalicja „Wolność – Równość – Demokracja”, mogła być zaczynem wielkiego bloku wyborczego lewicy. Nie ukrywam, że sam na to liczyłem.
Dzisiaj, zamiast wielkiej koalicji, mamy wielką kompromitację. I to za stosunkowo niewielkie pieniądze. Donalda Tuska (jeszcze nie Donalda T.) komisja śledcza będzie grillowała za 800 milionów złotych, które gdzieś wyparowały z Amber Gold. Mateusz Kijowski ma kłopot z rozliczeniem zaledwie 121 tysięcy złotych.
Prokuratura postawiła Mateuszowi K. zarzut przywłaszczenia 121 tys. zł i poświadczenia nieprawdy. Jeszcze nie tak dawno Mateusz Kijowski raz w tygodniu organizował marsz lub demonstrację w obronie polskiej demokracji. Po środowym przesłuchaniu, raz w tygodniu będzie musiał stawiać się we właściwej dla swojego miejsca zamieszkania jednostce policji. I w tym wypadku nawet trudno mieć pretensje do Ziobry i Błaszczaka.
100 tysięcy
To był fenomen ostatnich lat. W spontanicznym proteście przeciwko władzy Kaczyńskiego na warszawską manifestację potrafiło przyjechać kilkadziesiąt tysięcy ludzi z całej Polski. Bez partyjnych dyspozycji i podstawionych autobusów. Płacących za wszystko z własnej kieszeni. I na dodatek wrzucających jeszcze parę groszy do puszek KOD-u. Jakimż trzeba być idiotą, by ten potencjał stutysięcznej demonstracji zamienić na sto tysięcy złotych gratyfikacji dla swojej firmy.
Piszę o Mateuszu K. i jego stowarzyszeniu w czasie przeszłym. Bo nie wierzę, by mogło się odrodzić. Więcej, niefrasobliwość Mateusza Kijowskiego będzie na długo blokowała możliwość pojawienia się podobnej inicjatywy. Tak jak w przysłowiu: kto raz się sparzył, ten na zimne dmucha. Wielu przeszłych sympatyków KOD-u długo będzie stało z boku, zanim zdecyduje się postawić na jakiegoś nowego lidera opozycji.
Nie wiem, czy Kaczyński gra w okręty. Jeśli tak, to z powodzeniem może powiedzieć: trafiony – zatopiony. I to czteromasztowiec.
HGW
Mateusz Kijowski był politycznym debiutantem. Hanna Gronkiewicz-Waltz jest w polityce od zawsze. A mimo to daje się grillować w sprawie reprywatyzacji jak nowicjusz. Zresztą nie chodzi jedynie o komisję weryfikacyjną.
Kontrowersje pojawiły już trzy lata temu, jesienią 2014 roku. Wówczas prawicowy tygodnik wSieci zamieścił artykuł „Waltzem wokół kamienicy”. Napisał w nim, że kamienica przy ul. Noakowskiego 16 w Warszawie, którą odzyskał mąż Gronkiewicz-Waltz wraz z rodziną, została zreprywatyzowana na podstawie sfałszowanych dokumentów. Pani Prezydent tłumaczyła, że decyzja o zwrocie kamienicy została podjęta za rządów w stolicy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ale sfałszowanie dokumentów sprzed wojny pozostało faktem, po wojnie fałszerz został skazany na osiem lat więzienia.
Odpowiedzialny polityk wie, że czasami musi umieć zrobić dwa kroki do tyłu. Gdyby wówczas Hanna Gronkiewicz – Waltz zrezygnowała z ubiegania się o trzecią kadencję prezydentury w Warszawie, nie byłaby dzisiaj obciążeniem dla swojej partii.
Nieobecna – nieusprawiedliwiona
Komisja weryfikacyjna Partyka Jakiego rozpoczęła przesłuchania w tym tygodniu. Nazwisko Hanny Gronkiewicz-Waltz będzie pojawiało się dziesiątki razy podczas każdego dnia przesłuchań. Już podczas pierwszego dnia, pod adresem Pani Prezydent skierowano poważne zarzuty.
Kolejnym błędem prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz jest decyzja o ignorowaniu wezwań przed oblicze komisji weryfikacyjnej. Przed komisją będą zeznawali byli pracownicy Ratusza, również ci, którzy zostali przez Gronkiewicz-Waltz wyrzuceni. Trudno oczekiwać, że będą dla Pani Prezydent mili. Widzieliśmy to zresztą już w ostatni poniedziałek. A Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie prostowała, jej zdaniem, nieprawdziwe fakty, co najwyżej na antenie TVN24. To nie to samo.
Poza tym, jestem legalistą. Mnie również nie podoba się komisja z szeryfem Jakim na czele. Ale taka była decyzja Sejmu. Jeśli każdy z nas zacznie sobie wybierać odpowiadające mu przepisy prawa, skończymy na anarchii.
Lipa Tuska
Wyobrażam sobie, jaką minę miał Donald Tusk usłyszawszy słowa swojego syna o tym, że razem z nim doskonale zdawali sobie sprawę, że „OLT Express to lipa”. Tutaj również, jak w przypadku Mateusza Kijowskiego i Hanny Gronkiewicz-Waltz, Kaczyński i Ziobro nie musieli się specjalnie trudzić. Podpałkę pod grilla podłożył syn premiera.
Jedno niefortunne zdanie Michała Tuska zniwelowało to, co zostało okrzyknięte „efektem Tuska”. Nieoczekiwana zwyżka notowań Platformy po sławetnym głosowaniu 1:27 w Radzie Europejskiej była przypisywana wracającej sympatii elektoratu liberalnego dla byłego premiera. A w prasie zaczęły się już spekulacje, czy kandydat na prezydenta Polski Tusk, pokona kandydata Dudę.
Tusk, grillowany na razie tylko rodzinnie, wyraźnie traci. W sondażu, który ukazał się w mijającym tygodniu, Andrzej Duda może liczyć na 35 proc. głosów poparcia, zaś Donald Tusk jedynie na 23 proc.
Trafiony na Maderze
Kolejnym politykiem opozycji, trafionym i zatopionym już kilka miesięcy temu jest Ryszard Petru. Znalazł się na medialnym „grillu” również na własne życzenie. Do dzisiaj nie wiem, co przeważyło w decyzji o noworocznym wypadzie na Maderę: głupota, czy arogancja. Czy Ryszard Petru sądził, że w samolocie nikt nie pozna szefa Nowoczesnej? Czy może był tak pewny swego, że, mówiąc kolokwialnie, „mogą mu skoczyć”.
Grill Petru dawno zagasł. Już nawet dziennikarzom nie chce się śledzić kolejnych wpadek szefa Nowoczesnej. W notowaniach Nowoczesna wróciła „do korzeni”. Przez chwilę wszystkim wydawało się, że to Nowoczesna zajmie miejsce Platformy Obywatelskiej. I nawet przyzwyczailiśmy się do jej notowań grubo przekraczających 10 procent. Ale przecież ta partia w wyborach w 2015 roku zdobyła zaledwie 7,6 proc. głosów. Tyle co Zjednoczona Lewica.
Słabość opozycji
Na 15 miesięcy przed pierwszymi wyborami po trzyletniej przerwie – wyborami samorządowymi – słabość opozycji jest widoczna gołym okiem. Widać ją nie tylko po kolejnych „grillowanych” politykach, ale również po kłopotach ze sformułowaniem jasnych odpowiedzi w sprawach programowych.
Przykładem problemów Platformy Obywatelskiej jest sprawa uchodźców. Grzegorz Schetyna unika jasnych deklaracji dotyczących przyjmowania uchodźców. Z jednej strony obawia się dalszego spadku poparcia dla PO, gdyż wiadomo, że znaczna część społeczeństwa jest uchodźcom niechętna. Z drugiej strony, optowanie za zamknięciem granic przed uchodźcami, skompromitowałoby tą partię na arenie europejskiej.
Kolejny raz sprawdzają się słowa mówiące o symbiozie obu partii prawicowych: PO i PiS. Siłą napędową PiS-u jest nienawiść do Platformy, ze szczególnym uwzględnieniem osoby Donalda Tuska. Zaś PO straciłaby rację bytu, gdyby nie PiS. Dlatego nie można mieć za złe młodemu człowiekowi, zniesmaczonemu tą wieloletnią wojną w POPiS-ie, że wybiera… Kukiza. Słowem: jest beznadziejnie.
Czas lewicy
Mój polityczny nauczyciel mówił w takiej sytuacji zupełnie coś odwrotnego. Zacierał ręce, twierdząc, że: „jeszcze nigdy nie byliśmy w tak dobrej sytuacji”. Gotów jestem przyznać rację doświadczonemu politykowi. Kłopoty Kijowskiego, Petru, Tuska, Hanny Gronkiewicz-Waltz nie są naszymi kłopotami. Nieelegancko byłoby cieszyć się z grillowania czołowych postaci polskiej polityki. Można im nawet współczuć, bo w polityce współczucie jest tanie.
Jeszcze nigdy nie byliśmy w tak dobrej sytuacji – mówił mój mentor. Podczas gdy notowania Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej spadają, a KOD znika z ulic i placów, Sojusz Lewicy Demokratycznej od miesięcy pozostaje czwartą lub piątą siłą polityczną. I bezdyskusyjnie pierwszą, najważniejszą partią pozaparlamentarną. Wspomniany sondaż IBRiS-u dał SLD w tym tygodniu poparcie na poziomie 7 proc. To zdecydowanie powyżej progu wyborczego.
Słabość opozycji jest nie tylko nadzieją Kaczyńskiego na długie rządy jego partii. Słabość prawicowej opozycji jest również szansą na pozbieranie się do kupy partii lewicowych. I przede wszystkim, daje realną szansą na powrót SLD do Sejmu. Szperając w internecie, znalazłem ciekawe badanie CBOS-u sprzed paru lat. Wynika z niego, że w kilku ostatnich wyborach jedynie 30 proc. wyborców o poglądach lewicowych głosowało na SLD. Czyż nie jest możliwym, aby było to 60 proc. wyborców. Albo więcej?
To JEST możliwe!