wikimedia.org
Polska zaproponowała aby 28 samolotów bojowych MiG-29 znajdujących się na wyposażeniu polskiej armii przekazać Ukrainie za amerykańskim pośrednictwem. Po zdecydowanej odmowie ze strony Waszyngtonu migiem wycofano się z tego pomysłu.
Szewc Fabisiak widzi w całej tej aferze dwa aspekty. Pierwszy, że polskie władze rozegrały tę sprawę w swoim stylu – czyli po partacku. Drugi aspekt to czysto propagandowa zagrywka mająca ukazać światu determinację w zakresie pomocy Ukrainie oraz utrwalić sobie poparcie ze strony prezydenta Zełenskiego.
W ubiegłym tygodniu polska zadeklarowała, że jest gotowa do wysłania myśliwców do amerykańskiej bazy w Ramstein oddając je do dyspozycji USA w celu dalszego ich przekazania armii ukraińskiej. Partactwo polega w tym wypadku na tym, że tego typu negocjacje prowadzi się w gabinetowym zaciszu a nie nagłaśnia się zanim zostaną doprowadzone do końca. Wówczas jednak świat nie dowiedziałby się o polskiej inicjatywie stawiającej nasz kraj nie tylko w pierwszym szeregu państw wspomagających militarnie Ukrainę, lecz wręcz wychodzącej przed ten szereg – zauważa szewc Fabisiak. Chyba żeby chciano triumfalnie obwieścić, że oto Polska występuje z konkretną ofertą pomocy Ukrainie a Stany Zjednoczone ją blokują. Można jednak z całą pewnością twierdzić, że taki wariant nie był brany zważywszy daleko idące militarne uzależnienie naszego kraju od Stanów.
Drugi aspekt miał być strzałem propagandowym. Lecz w efekcie okazał się niewypałem – dochodzi do wniosku szewc Fabisiak na podstawie tego, że żadne z państw członkowskich NATO nie tylko nie poparło polskiej inicjatywy lecz wręcz spotkało się ono z krytyką. Jako jeden z pierwszych zabrał głos niemiecki kanclerz Olaf Scholz. Podczas wspólnej konferencji prasowej z kanadyjskim premierem Justinem Trudeau powiedział, że „powinniśmy uważnie przemyśleć to co mamy zamiar zrobić i to z pewnością nie dotyczy myśliwców” dając wyraźnie do zrozumienia, że polskie władze nie wykazały się tu umiejętnością myślenia. Dodał też, że militarne rozwiązanie konfliktu nie ma sensu potrzebne jest natomiast rozwiązanie dyplomatyczne. Poparł go Trudeau mówiąc: „Chcemy deeskalacji konfliktu, chcemy zobaczyć jego koniec”. Takiej reakcji ze strony niemieckiego kanclerza można było się spodziewać biorąc jego wcześniejsze wypowiedzi. Na dwa dni przed wpuszczeniem do obiegu polskiego pomysłu Scholz oświadczył, że Niemcy nie są i nie będą stroną konfliktu a NATO reaguje „czysto defensywnie” po to by mieć pewność, że nikt nie zaatakuje jego terytorium. Można było stąd wyciągnąć wniosek, że Niemcy nie poprą żadnych planów przewidujących dostarczanie Ukrainie broni ofensywnej jaką bez wątpienia są myśliwce pod warunkiem – jak zauważa szewc Fabisiak – że stosowne wnioski umie się wyciągać.
Decydujące znaczenie miało natomiast stanowisko Waszyngtonu. Pierwszego dnia po ogłoszeniu przez Polskę pomysłu o przerzucie MIG-ów na Ukrainę zareagował John Kirby, sekretarz prasowy Pentagonu informując, że co prawda jest w kontakcie z polskim rządem, to jednak sama inicjatywa wywołuje poważne zaniepokojenie wewnątrz NATO. Dzień później poszedł o krok dalej twierdząc, że zaproponowana przez Polskę operacja niesie za sobą wielkie ryzyko a ponadto nie zwiększy w znaczący sposób skuteczności ukraińskich sił powietrznych. Następnie zabrał głos sam sekretarz obrony Lloyd Austin mówiąc, że na podstawie informacji uzyskanych z wywiadu przekazanie samolotów na Ukrainie może być „omyłkowo potraktowane” jak eskalacja napięcia i doprowadzić do poważnej reakcji ze strony Rosji. Kropkę nad i postawił prezydent Joe Biden oświadczając, że NATO nie będzie na Ukrainie toczyć wojny z Rosją a taka bezpośrednia konfrontacja oznaczałaby III wojnę światową. Po takich słowach polskim władzom nie pozostało nic innego jak tylko wycofać się rakiem z tego poronionego pomysłu. Próbując zachować jeśli nie całą twarz to przynajmniej jej cząstkę premier Mateusz Morawiecki w końcu stwierdził, że Polska nie jest stroną w tej wojnie w związku z czym decyzja w tej sprawie musi należeć do NATO a przede wszystkim do Stanów Zjednoczonych. Przy okazji całej tej afery Polska uzyskała niezamierzony efekt w postaci skłócenia amerykańskiej elity politycznej. Otóż ponad 40 senatorów wezwało prezydenta Bidena do bezzwłocznego wysłania na Ukrainę nie tylko systemów obrony przeciwlotniczej lecz także samolotów bojowych. Jednak – jak zauważa szewc Fabisiak – to nie senacka mniejszość ma tu głos decydujący.
Dzięki nagłośnieniu lotniczej propozycji Polska zyskała sobie dodatkowe punkty na Ukrainie wychodząc naprzeciw apelom prezydenta Zełenskiego o dostarczenie samolotów. Kilkakrotnie o to zabiegał krytykując jednocześnie świat zachodni o brak reakcji. Wtórował mu minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba usiłujący przekonać amerykańskiego sekretarza stanu Blinkena do wyposażenia ukraińskiej armii m. in. w myśliwce i samoloty szturmowe. Oczywiście bez skutku. Blinken po rozmowach ze swoim ukraińskim odpowiednikiem ograniczył się do stwierdzenia, że podczas rozmów jedynie „omawiano możliwości dodatkowego wzmocnienia zdolności obronnych Ukrainy” oraz do kolejnego zapewnienia amerykańskiego wsparcia militarnego.
Biorąc pod uwagę zdobycie paru punktów na Ukrainie przy jednoczesnej ich stracie w NATO i USA wychodzi w sumie bilans ujemny. Takie są skutki ogłaszania nieprzemyślanych inicjatyw, co jednak w przypadku polskiej dyplomacji nie powinno nikogo dziwić – podsumowuje szewc Fabisiak.