O Murzyna kłócę się z córka od przynajmniej piętnastu lat. Wtedy to postanowiła, że będzie zbawiać ten świat.
Aby zbawienie było pełne, ruszyła zmieniać go, gdzie zmiany powinny być najszybsze. Do Afryki. Spędziła kilka lat w Tanzanii i Ghanie pracując wolontariacko w ośrodkach dla dzieci niepełnosprawnych i dzieci odrzuconych przez rodziców.
Przy okazji odwiedziła przynajmniej dziesięć innych państw afrykańskich. Nauczył się tam języka suahili, a także twi i akan. A przede wszystkim afrykańskiego stylu życia. Bo poznając Ghanę, Tanzanię mieszka tam jak Afrykanka .
Nie była białą panienką „obruni”. Chronioną klimatyzowanym, dezynfekowanym apartamentem albo podziwiającą uroki kontynentu w luksusowych resortach. Zza przyciemnionych szyb komfortowych terenowców.
Dzięki niej żyłem tam podobnie. Ponad miesiąc mieszkałem tam w domach bez elektrycznej klimatyzacji, podróżowałem busikami TroTro . Takimi tamtejszymi „marszrutkami”. Żywiąc się przeważnie w ulicznych jadłodajniach.
I wtedy też o Murzyna spierałem się z córką. O pożegnanie z nim, wyrzucenie słowa „Murzyn” z języka polskiego.
Bo według córki, i etymologii też niestety, polskie określenie czarnoskórego wywodzi się ze staropolskiego słowa „murzyć”. Czyli brudzić, plamić.
Ale ja uważałem, że to nie tylko ten brud. Że nawet to słowo może mieć różne, także pozytywne znaczenia.
Czas mijał i dodawał argumentów córce. Pamiętacie reakcję Dyrektora Rydzyka, ojca chrzestnego mafijnego układu w polskim kościele kat.? On to widząc czarnoskórego księdza katolickiego podczas spotkania na częstochowskiej Jasnej Górze, swojsko zażartował. Zapytał ciemnoskórego dlaczego się nie umył?
Dlaczego jest taki „umorzony”?
Pomimo tego, dalej spierałem się o wyrzucenie słowa „Murzyn” . Ściślej, ze współczesnego polskiego języka. Nie wymażemy przecież „Murzyna” z naszej kultury. Nie zastąpimy „Murzynka Bambo” poprawnym obecnie „Afrykańczykiem Bambo”. Tradycyjnego ciasta „murzynkiem” zwanego, „afrykańskim”. Warszawskiej kamienicy Pod Murzynkiem”, i podobnej w Gdańsku, domami „Pod Afrykańczykiem”. Nie zastąpimy „Murzyn zrobił swoje – Murzyn może odejść” poprawnie brzmiącymi „ Afrykańczyk zrobił ”.
Bo jeśli kiedyś ów „Murzyn zrobił swoje”, to może i wtedy można było go gdzieś odesłać. Dzisiaj nie da się już zmarginalizować Afryki i roli Afrykańczyków w naszym codziennym życiu.
Pustka Pustyni i Puszczy
Mój spór o „Murzyna” powrócił właśnie przy okazji sporu o zasadność utrzymania powieści „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza w kanonie lektur szkolnych. Poseł Lewicy Maciej Gdula przypomniał, że jest to powieść rasistowska. Nie pasująca do kanonów współczesności. Recz jasna od razu odpowiedzieli narodowo- katoliccy ministrowie edukacji. W wojennym tonie zadeklarowali, że nie wykreślą dzieła naszego Noblisty i klasyki polskiego patriotyzmu „na którym wychowały się miliony polskich patriotów”.
I historycznie mieli swe racje. Bo Staś Tarkowski odmawiający Mahdiemu wyrzeczenia się katolickiej wiary, czyli wtedy polskości, był w czasie zaborów pożądanym wzorcem osobowy dla polskiej młodzieży. Dodatkowo krzepił uciśnione polskie serca. Jako ten „Polak potrafi”. Reprezentant uciśnionego narodu ze wschodniej Europy, niesłusznie pozbawionego i zasługującego na własne państwo, który ratuje z opresji reprezentującą zachodnią cywilizacje Nell przed licznymi afrykańskimi dzikusami.
Nieokrzesanymi, ale poczciwymi, nadającymi się do ucywilizowania Murzynami. I szczególnie podłymi, okrutnymi islamskimi Arabami. Bez szans na reedukację.
Mea Mea, mea culpa
Dziś dzielni Polacy mają już swe państwo. Dzisiaj katolicka wiara nie jest już synonimem polskości. Ala młodych Polaków bardziej narzuconej, obyczajowej okupacji. Totalnego, mentalnego obciachu.
Dzisiaj młodzi czytelnicy zwracają uwagę na inne akcenty. Zauważają, że podarowana Nell, jak piesek czy kotek, młoda Murzynka nie jest pytana o swoje zdanie, o swoje imię nawet . Bo jej imię jej nowa pani nada jej jak swemu pieskowi czy papużce. Żywej zabawce.
Ponieważ nadanie imienia wiązało się wtedy również z ochrzczeniem dzikuski, czyli przyjęciem jej do najwyższej ówczesnej cywilizacji. to rezolutny Staś Tarkowski zaproponował odwołanie się do łaciny. Tak kiedyś popularnej w Polsce sarmackiej.
Dzięki temu młoda Afrykanka zostaje nazwana pięknym imieniem „Mea”. Co po łacinie znaczy „Moja”. Tak ceremonie chrztu i przejścia afrykańskiej dziewczyny do cywilizacji białego Zachodu staje się też przejściem do unormowanego stanu niewolnictwa. Czy takich wartości „cywilizacji białego człowieka” chce bronić pan minister Czarnek
Powieść „ W pustyni i w puszczy” ,i wiele innych Henryka Sienkiewicza, krzepiło patriotyczne serce podczas zaborów. Wtedy ich rasizm mieściła się w ówczesnych normach cywilizacyjnych i politycznych. Nie raził, podobnie jak słowo „Murzynek” w pogodnym wierszyku Juliana Tuwima.
Dzisiaj tezy o prymacie wyższości cywilizacji białego człowieka nad innymi są fałszywe i głupie. Dla miliardów ludzi na naszym globie chamskie i obraźliwe. Dzisiaj Afrykańczycy zdobywają nie tylko medale olimpijskie, także Nagrody Nobla. Są w dzisiejszym, zglobalizowanym świecie naszymi szefami, kooperantami, klientami, szwagrami. Braćmi we wspólnych wiarach.
Dzisiaj problemem Polski jest niewolnictwo umysłowe rządzących. Elit PiS tkwiących mentalnie i kulturowo w XIX wieku. Przeciwstawiających współczesnej globalizacji swoją wersję Sarmacji. Powrotu do utopii lat minionych. Wyidealizowanych i w rzeczywistości niebyłych.
A słowo „Murzyn” już wystarczająco zrobiło w naszej polskiej mowie. Może zatem odejść.