Jakoś tak niezauważalnie przyzwyczajamy się, że policjant jest człowiekiem, który może nas zabić.
Nie wiadomo kiedy przestała na nas robić wrażenie informacja, że są ludzie, którzy swą niezgodę na istnienie homoseksualistów, obcokrajowców, ciemnoskórych wyrażają poprzez bicie ich. Tym bardziej nie jesteśmy oburzeni, gdy ludzie tacy są lżeni, obrażani, odczłowieczani.
Zaczyna być czymś normalnym postrzeganie starcia dwóch kandydatów na najwyższy urząd w państwie jako serialu będącego skrzyżowaniem big brothera, portalu plotkarskiego najniższych lotów i filmu sensacyjnego klasy B. Oni udają, że mówią o rzeczach ważnych, że przepełnia ich troska o społeczeństwo i jego aktualne problemy, a my udajemy, że ich słuchamy i że nas to przekonuje.
Jest dla nas rzeczą już całkowicie naturalną, że dowolna polityczna demonstracja musi, po prostu musi być otoczona jej przeciwnikami i tylko obecność służb porządkowych zapobiega mordobiciu, choć obietnice zabójstw i głęboka pogarda w formie werbalnej latają w powietrzu i nie mamy wątpliwości co do szczerości i prawdziwości wykrzyczanych słów. Zupełnie normalne jest też to, że po demonstracji jej organizatorzy zostaną przez przeciwników ogłoszeni zaprzańcami na obcym finansowaniu, a to dopiero początek seansu nienawiści jednych inaczej myślących pod adresem drugich.
Nie wiadomo, w którym momencie nie wywołuje już w nas zdziwienia informacja, przekazana przez naszego adwokata: „wie pan/pani, wszystko zależy, który sędzia będzie sądził – z nowej zmiany czy ze starego rzutu”. I wcale nie jest powiedziane, że przynależność sędziego do którejś ze wspomnianych grup jest równoznaczna ze sprawiedliwym osądzeniem.
Zupełnie bezrefleksyjnie przechodzimy obok radosnych grafik, zapełniających sieci społecznościowe, obwieszczających, że oto mija kolejna rocznica dołączenia Polski do jednego z najbardziej agresywnych i krwawych paktów wojskowych.
Jakoś tak płynnie przeszliśmy do mówienia na „ty” żebrakowi pod supermarketem, kiedy dajemy mu parę złotych za odprowadzenie wózka. Jeśli dajemy, zamiast mijać człowieka z uczuciem niesmaku.
Z całkowitą obojętnością i brakiem sprzeciwu reagujemy na nachalne reklamy, byśmy zainstalowali w telefonie program śledzący zbierający nasze dane wrażliwe, który nie informuje nas jak długo i do czego wykorzysta nasze dane zebrane podczas tego śledzenia. Inne aplikacje, które wiedzą o nas wszystko, dawno już zresztą zainstalowaliśmy.
Nie pytamy bo i po co, skoro odpowiedzi sami sobie potrafimy udzielić. Nic nas nie ciekawi, nie niepokoi, nie obchodzi. Trwamy z dnia na dzień. Nie bardzo wiadomo, kiedy się tacy staliśmy.
Coraz łatwiej będzie rządzić takim społeczeństwem.