Ziemia Sądecka niejeden raz zapisała się wyjątkowością wydarzeń w zamierzchłych dziejach, podobnie w czasach współczesnych.
Przed grunwaldzką bitwą na nowosądeckim zamku, w dali od donosicieli i szpiegów z krakowskiego dworu, król Jagiełło i Książę Witold radzili plan wojny z Zakonem Krzyżackim, a w grudniu 1655 roku Nowy Sącz, jako pierwsze w Polsce miasto, wyzwolił się spod potopu szwedzkiego – trzynaście dni przed odwrotem Szwedów spod Jasnej Góry. W 1892 tu powstała pierwsza polityczna organizacja chłopska w Europie – Związek Stronnictwa Chłopskiego, a już 31 października 1918 roku miasto powróciło do Polski po czasach zaborów. Uchwałą Krajowej Rady Narodowej z 1946 roku Nowy Sącz został odznaczony Orderem Krzyża Grunwaldu za udział w konspiracji w okresie okupacji, a w 1957 rozsławił się na cały kraj tzw. „eksperymentem sądeckim”.
Sprawa Antoniszczaka
Wynik wyborów do Sejmu ze stycznia 1957 roku w Nowym Sączu był polityczną sensacją, nie tylko na ogólnopolską skalę. Kandydujący z trzeciego miejsca (tzw. mandatowego) w okręgu wyborczym Nowy Sącz Jan Antoniszczak nie uzyskał wymaganej ówczesną ordynacją wyborczą liczby głosów. Był to jedyny taki przypadek w kraju, nie tylko zresztą w czasie tamtych wyborów. Powody klęski wyborczej Antoniszczaka leżały w jego cechach osobowych, negatywnej ocenie pracy jako sekretarza Wojewódzkiej Rady Narodowej w Krakowie, jak też w szeregu manipulacjach z przesunięciem z 5 na 3 – mandatowe – miejsce na liście wyborczej. Nie zmieniło opinii wyborców wyjątkowe jego wsparcie ze strony władz wojewódzkich (mimo miejscowych oporów), co na wiecu przedwyborczym w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego skutkowało wygwizdaniem kandydata na posła. Tłumaczono później, że Antoniszczaka rozrobiła prasa i chuligani, czyli sześćdziesiąt osiem tysięcy sądeckich wyborców.
Casus Ryszard Nowak
W III RP miał Nowy Sącz pięciu prezydentów, poza jednym z SLD, pozostali z partii postsolidarnościowych. Od 2006 roku jest nim Ryszard Nowak – członek PC od 1993, następnie PiS, które sam kiedyś zakładał i ręczył własnym majątkiem, gdy partia potrzebowała wsparcia, także poseł na Sejm IV kadencji.
Po trzech owocnych kadencjach na stanowisku prezydenta miasta postanowił nie ubiegać się obecnie o kolejną reelekcję, a uzasadnienie tej decyzji nie jest publicznie znane. Można oczywiście snuć rozliczne przypuszczenia, ale i tak zadziwia ta rezygnacja człowieka w sile wieku i z dużymi możliwościami, polityka i znanego samorządowca. Oliwy do ognia dołożyło jego oświadczenie o wystąpieniu z Prawa i Sprawiedliwości.
Okres rządów R. Nowaka na nowosądeckim ratuszu obfitował w różne polityczne wydarzenia, wśród których nie tylko wyróżniają się te związane z jego przynależnością do PiS. Nawet wręcz odmienne, bo jak interpretować wieloletnie odwlekanie przez prezydenta, pomimo rozlicznych uchwał i wezwań, likwidacji pomnika Armii Czerwonej w centrum miasta? Albo taki tekst jego autorstwa: „ odkrywając dokumenty i zawarte w nich fakty waży słowa, nie osądza, nie rysuje zdarzeń i postaci w czarno-białym kontrapunkcie, a stara się pokazać całą ich złożoność… by możliwie najobiektywniej pokazać patriotyzm „żołnierzy wyklętych”, ich dylematy polityczne i moralne, także zawiłe ludzkie losy, które czasem prowadziły też do wykolejenia charakterów…” I jeszcze kolejny: „wcielano w życie eksperyment sądecki, który – mimo sztywnego gorsetu PRL-owskiej rzeczywistości – zmienił oblicze Nowego Sącza z zacofanego miasta w prężny ośrodek. Tamta epoka, mimo wielu niedoskonałości, również obfitowała w doniosłe wydarzenia, nieprzynoszące sądeczanom wstydu, a wprost przeciwnie, dające do dziś powody do dumy i satysfakcji.” Te opinie i słowa, daleko odbiegające od PiS-owskiej narracji, potwierdzały i czyny w postaci przeforsowania, mimo ostrych protestów i manifestacji ze strony części miejscowego PiS, Solidarności i prawicy, decyzji o nadaniu tytułu Honorowego Obywatela Nowego Sącza marszałkowi i premierowi Józefowi Oleksemu oraz wybitnemu miejscowemu dziennikarzowi Jerzemu Leśniakowi. I nadto jeszcze, aktywne wsparcie prezydenta Ryszarda Nowaka, również przy licznych protestach, obrodziło w dwóch książkach im poświęconych.
W tym kontekście sugestia, iż jego wystąpienie z PiS stanowiło protest wobec decyzji komitetu politycznego PiS o starcie na prezydenta Nowego Sącza niepopieranej przez niego Iwony Mularczyk, byłoby, jak na doświadczonego polityka, zachowaniem małostkowym, a więc wydaje się tylko częściowym uzasadnieniem.
Sprawa Mularczyk
Bezprecedensowa wymiana kadr dokonywana przez PiS wchodzi w kolejny etap. Po wyrzuceniu fachowców z różnych instytucji publicznych, obsadzie swoimi spółek skarbu państwa, przyszedł czas na kolejnych swoich – rodziców, żony, dzieci, a zapewne niedługo i wnuki, nie mówiąc już o różnych pociotkach – skierowanych do samorządów, a być może później do polityki.
Nepotyzm w modelowym wydaniu wystąpił po wskazaniu Jana Dudy – ojca prezydenta RP – jako jedynki na liście PiS do małopolskiego sejmiku, ale i Anny Morawieckiej też nie ominął. „To prezent dla siostry premiera” – tak burmistrz Obornik Śląskich nazywa most na Odrze, który według rządowych planów ma złączyć jego gminę z sąsiednią Miękinią. Zaplanowany w tym miejscu połączy co najwyżej puste pola, ale nieźle wpisuje się w potencjalną kampanię samorządową siostry Mateusza Morawieckiego.
Teraz przyszła kolej na żonę posła Arkadiusza Mularczyka, znanego z politycznych awantur o reparacje wojenne, desygnowaną na PiS-owskiego kandydata do nowosądeckiego ratusza. Nie została co prawda przywieziona w teczce, ale pojawiła się, jak przysłowiowy królik z cylindra czarnoksiężnika-prezesa, mimo bardzo poważnych miejscowych PiS-owskich oporów. Zupełnie do tej roli nieprzygotowana i bez żadnego doświadczenia w sferze publicznej, ale wspierana jest przez męża i szefa ogólnopolskiego sztabu wyborczego PiS w wyborach samorządowych, Tomasza Porębę.
To właśnie on na pierwszej konferencji prasowej Iwony Mularczyk powiedział: „Mieszkańcy miasta będą mogli wybierać między kandydatami agresywnej w stosunku do rządu totalnej opozycji albo osobą, która w sposób konstruktywny, ze wsparciem administracji rządowej będzie budować przyszłość i potencjał tego miasta…Mnie interesuje, co dla miasta chce zrobić, i zrobi, pani Iwona. Dajcie jej dziś szansę popracować w tej kampanii, dajcie jej szansę wygrać te wybory, a ja was zapewniam, że to miasto przyspieszy w rozwoju.” Czyli przećwiczone, kolejne 500+ , tym razem w wyborczym wydaniu. A jak przegra, to „totalna opozycja” z Nowego Sącza nie ma co liczyć na rządowe względy. Najzwyklejszy, dostrzegany przez wszystkich logicznie myślących, szantaż.
Z powyższego widać, że różnica między PiS a PZPR jest głębsza niż największy na świecie, oceaniczny Rów Mariański, bowiem po wyborczym „nieposłuszeństwie” sądeczan z 1957, w roku następnym ówczesna Rada Ministrów rozszerzyła uprawnienia terenowych organów władzy państwowej na tym terenie, popierając i akceptując tym samym eksperyment sądecki.
Kandydatka PiS od samego momentu nominacji rozpoczęła coś, co nazwać można urzędowaniem – zwołuje narady, odpytuje dyrektorów miejskich spółek, odwiedza komisariaty policji, robi spotkania z mieszkańcami, z dużą pomocą biura poselskiego męża…czuje się pewnie, a właściwie dość butnie, a jej kampania przypomina wszystkie absurdy i kłamstwa partyjnej kampanii PiS.
Wojna o Ratusz trwa.
Sądecka Deklaracja Wyborcza
„Mając na uwadze dobro Polski oraz ich obywatelek i obywateli, pomimo dzielących nas różnic zobowiązujemy się do wspólnego działania w obronie wolności i demokracji” – to początek tego dokumentu, który w Nowym Sączu 22 lutego br. podpisali przedstawiciele sądeckich struktur PO, N, SLD, KOD, Młodzi Demokraci, Młodzi Nowocześni, Ogólnopolski Strajk Kobiet i Stowarzyszenie Odpowiedzialni Obywatele. Wydawało się, że koalicja, pozbawiona szyldów poszczególnych partii, ma już tylko przed sobą stworzenie wspólnej listy kandydatów do Rady Miasta i wskazanie, także wspólnego, kandydata na prezydenta, którym niewątpliwie zostanie Leszek Zegzda z PO – były wieloletni wiceprezydent N. Sącza, członek zarządu i wicemarszałek województwa małopolskiego.
PO przeciw antypisowskiej koalicji
O problemach tworzenia koalicji na szczeblu ogólnopolskim pisze Renata Grochal („Newsweek” z 13. 08. br.): „PO nie jest w stanie sama zbudować sobie poparcia na poziomie 40-50 procent i odsunąć PiS od władzy, bo po ośmiu latach rządzenia ma sporo za uszami. Dlatego jedynym rozwiązaniem jest stworzenie szerokiego porozumienia opozycji. Ten proces właśnie się zaczyna. Pierwszym, a zarazem najłatwiejszym krokiem do konsolidacji opozycji ma być porozumienie PO z Nowoczesną, czyli Koalicja Obywatelska, która powstaje na wybory samorządowe…Najtrudniejsze są rozmowy z SLD.
Lider Sojuszu Włodzimierz Czarzasty atakuje Schetynę, twierdząc, że nazwa Koalicja Obywatelska jest myląca, bo to nie jest żadne porozumienie obywatelskie, tylko inicjatywa partyjna. I że to chytry pomysł Schetyny, by zdominować inne partie. – Można tworzyć wspólne listy, ale każdy partner musi być podmiotem. Nie może być tak, że jest struktura dominująca i jak się będzie do niej wchodziło, to się będzie lizało po dłoni szefa Grzesia…Dodaje, że wszędzie tam, gdzie PO dała się przekonać, żeby zwinąć szyld Koalicji Obywatelskiej, udało się zbudować szersze porozumienia z udziałem SLD już na wybory samorządowe. Tak jest m.in.: w Lublinie, Krakowie, Łodzi i Rzeszowie.”
Podobną opinię, jak Czarzasty, wyraził Jacek Żakowski („Integracja czy dominacja”, „GW”, 20.08.2018) pisząc „Blisko trzy lata po utracie władzy czołowi politycy Platformy wciąż nie mogą pogodzić się z tym, że demokracja to nie jest taki ustrój, w którym rządzi PO, lecz taki, w którym obywatele swobodnie decydują, kto rządzi…nie stała się integratorem opozycyjnych wyborców ani organizacji, bo bardziej chciała być dominatorem.
Nie umiała iść razem z nowymi ruchami ulicznymi, starą i nową lewicą, etc., bo oczekiwała, by one szły za nią. Jest to droga do katastrofy…
Najlepiej to widać w Warszawie i Gdańsku, gdzie opozycja miałaby zwycięstwo w kieszeni, gdyby PO nie uparła się postawić na swoim (kandydacie) i się nie postarała, by był to kandydat szerokiego obozu.”
Ostatecznie sądecka PO zadecydowała, że wystartuje jako „Koalicja Obywatelska”. Pomysł wspólnej listy i jednego kandydata centrolewicy upadł, ale to nic nowego w działaniach tej partii, która nawołując do wspólnego przeciwstawienia się PiS-owi, zawsze pamięta, aby przy okazji ograć swoich ewentualnych partnerów. Zapewne w sądeckim wypadku liczyły się jeszcze inne względy.
Casus Rafał Skąpski
W zaistniałej sytuacji i wobec rosnącego społecznego poparcia dla SLD, oscylującego w skali kraju wokół 10% i trzeciego miejsca w rankingu partii, kontynuując aktywność przedstawiającą partię, jako realną programową alternatywę na scenie politycznej, nowosądecki Sojusz postanowił wystawić własnego kandydata na prezydenta Nowego Sącza, którym został Rafał Skąpski.
Postać Skąpskiego znana jest od wielu lat w kraju, jako nadzwyczaj zasłużona dla polskiej kultury, między innymi poprzez pełnienie funkcji sekretarza Narodowej Rady Kultury, podsekretarza stanu w Ministerstwie Kultury, dyrektora Państwowego Instytutu Wydawniczego czy też prezesa Fundacji Kultury Polskiej i Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. I jeszcze wiceprezesa Stowarzyszenia „Kuźnica”, aktywnie działającego w jej nowosądeckiej filii. Ceniony jest także jako autor licznych publikacji poświęconych m.in. kulturze, historii i genealogii, które ukazywały się w wielu tytułach.
Rafał Skąpski związany jest z Ziemią Sądecką wielorakimi więzami: stąd pochodzą jego przodkowie, którzy byli związani z Sądecczyzną od początku XIX wieku i bardzo dobrze zapisali się dla rozwoju tej ziemi, a on sam jesienią roku 2016 osiadł na stałe w Jazowsku, w gminie Łącko.
Od końca lat 90. Rafał Skąpski działał na rzecz Sądecczyzny jako członek i wiceprezes Klubu Przyjaciół Ziemi Sądeckiej, a w czasie gdy był wiceprezesem Polskiego Radia, a następnie wiceministrem, wspierał rozwój sądeckiej kultury. Wraz z małżonką ustanowił dwie doroczne nagrody finansowe dla wyróżniających się uczniów w gminach Łącko i Podegrodzie. Małżonkowie Skąpscy przekazali trzykrotnie sporo książek ze swoich zbiorów do bibliotek w tych gminach.
Droga zawodowa, rozliczna działalność społeczna, menadżerskie doświadczenie oraz wieloletnie uczestnictwo w życiu publicznym, wraz z licznymi sukcesami i osiągnięciami, w jaskrawy sposób odróżniają Rafała Skąpskiego od kandydatki PiS Iwony Mularczyk. A w stosunku do Leszka Zegzdy, uwzględniając jeszcze popełnione przez PO błędy i zaniedbania oraz jej faryzejski stosunek do wspólnych działań na rzecz odsunięcia od władzy PiS, Rafał Skąpski czuć się może równorzędnym partnerem.
I jeszcze bardzo ważne – jest człowiekiem spoza wszelkich miejscowych układów, wolnym od zobowiązań i uprzedzeń. Nawet jego aktywna działalność w okresie PRL nie może stanowić zarzutu, bowiem sfera kultury, w której działał nie podlega krytyce nawet IPN-u.
Kandydata SLD na prezydenta Nowego Sącza wspiera Komitet Honorowy, a wśród licznych, nadzwyczaj zacnych nazwisk znajdują się dwaj wybitni i długoletni samorządowcy: Jacek Majchrowski – prezydent Krakowa i Tadeusz Ferenc – prezydent Rzeszowa. Jeżeli takie postaci dają poparcie i rekomendacje Skąpskiemu, to znaczy, że jest w pełni przygotowany i niesie sukces swoją prezydenturą.
Skąpski tłumaczy dlaczego?
„Startuję, bo potrafię zarządzać, potrafię rozmawiać z ludźmi, znajdować konsensus, wsłuchiwać się w potrzeby innych, wybierać najlepsze rozwiązania. Tworzyć, budować, realizować cele.
Startuję po to by pokazać, że mieszkańcy Nowego Sącza nie są zdani na kandydaturę proponowaną przez totalną władzę. By dać możliwość głosowania tym, którzy chcą zaprzeczyć tezie, iż Sądecczyzna to matecznik PiS, że nie ma tu inaczej myślących, że jest wybór także inny niż PiS, albo PO.
Startuję, bo Sądecczyzna jest dla mnie, dla mojej rodziny bliska i ważna od lat…Duża Ojczyzna – Polska i Mała Ojczyzna – Sądecczyzna są zagrożone. Lekceważenie Konstytucji, lekceważenie prawa, lekceważenie inaczej myślących Obywateli zatacza coraz większe kręgi. Wzory zachowań i sposób rządzenia…w Warszawie korcą polityków PiS w innych miastach. Polityków, a nawet ich żony.”
Program
SLD przygotował dobry program dla Sącza, dla jego mieszkańców; program spójny i obejmujący różnorodne aspekty rozwoju infrastruktury miejskiej, troskę o sądeczan, troskę o tych, którym samym, bez pomocy samorządu ciężko jest żyć. Chcą im pomóc wszędzie tam, gdzie rząd od trzech lat stawia krok do tyłu i wycofuje się z przyjętych zobowiązań, zrekompensować mieszkańcom Sącza tę nieczułość i niesprawiedliwość władzy centralnej.
„Myślę o bezdusznie i bezmyślnie reformowanym szkolnictwie – kontynuuje Skąpski – myślę o młodych rozpoczynających start życiowy, o stanie służby zdrowia, o tragedii niepełnosprawnych i ich rodzinach, myślę o cofaniu praw nabytych…
Chcę na równi dbać o miasto i o jego mieszkańców. Chcę, przedstawiając nasz plan, zachęcić mieszkańców do dyskusji nad nim, do korekt i uzupełnień, a poprzez akt głosowania do wsparcia tego programu i dania mu szansy na realizację. Chcę, by nasz program stał się Waszym programem.
Usłyszałem hasło konieczności przewietrzenia Ratusza…Wietrząc, można zrobić przeciąg, nad którym trudno zapanować, który wywiać może także to co w Ratuszu jest też i dobre… Nigdy z góry nie oceniam ludzi, nigdy nie przekreślam nikogo, tylko dla tego, że jest z innej opcji, że inaczej myśli. Na pewno zmiany w Urzędzie, w podległych mu jednostkach są potrzebne, ale dopiero po analizie, po rozmowach, po ocenie każdej osoby, po chwili refleksji i próbie współpracy…
Polska jest jedna, tak głosi PiS, to prawda; ale Polska i Nowy Sącz nie muszą być rządzone jedynie przez jednych. Bo w jednej Polsce żyjemy też my, ludzie o lewicowych i lewicowo-centrowych poglądach.”
Rafał Skąpski planuje powołanie społecznej Rady Konsultacyjnej przy prezydencie Nowego Sącza, składającej się przede wszystkim z aktywnych uczestników przedwyborczej dyskusji, która zapewnić ma realizację jego wyborczego hasła – Z WAMI, DLA NAS.
Dla porządku rzeczy
dodać należy informację o innych kandydatach na prezydenta miasta. Krzysztof Głuc jest specjalistą od administracji, biznesu i zarządzania (popierany przez R. Nowaka) i będzie startował jako bezpartyjny, a niezależną i własną walkę prowadzić będzie także były prezydent i aktualny wiceprezydent Jerzy Gwiżdż, który jako niezbyt mocny kandydat pewnie liczy na porozumienie powyborcze z najsilniejszym przeciwnikiem.
A wracając do historii, to czas październikowych wyborów pokaże czy Sądeczan stać ponownie na sprzeciw, w imię obrony rzeczywistego interesu swojej ukochanej, małej ojczyzny.