8 listopada 2024

loader

O roku ufff…

Kiedy patrzę hen za siebie, w tamte lata, co minęły… to widzę, że były to okresy większego i mniejszego szczęścia. Nie przyjmuję narzekań na rok miniony. Oprócz pandemii, przed którą WHO ostrzegało od lat, wszystko zawdzięczamy sobie. Oczywiście odpowiedzialność, również karna, powinna być zróżnicowana. A przynajmniej jeśli sędzią i prokuratorem nie jest ktoś ze stajni ministra dwa zera. Choć w zasadzie po udanej akcji w sprawie europejskiego weta należy mu się – tak jak psu ze schroniska sterylizacja – trzecie zero do kolekcji.

Pamiętacie Dantego? Co ja pytam – ci, co czytali, nie pamiętają, a dziś przecież nikt nie czyta. Na rogatkach Polski od dawna wisi napis: Lasciate ogne speranza, voi ch’intrate. Ale jak ostrzec tych, którzy od zawsze są w środku? Nie martwmy się jednak więcej, niż to konieczne (swoją drogą, „martwy” i „zmartwiony” mają to samo leksykalne pochodzenie, choć zmartwiony martwi się tym, że będzie martwy, a martwy nie martwi się już niczym).

Jeśli pominąć wolną od Unii Brytanię, nowy rok ma szanse być wszędzie gorszy niż jego poprzednik. Brytania ma swój upragniony brexit, nawet jeśli nie w wersji hard, o jakiej marzyli jego inicjatorzy. Może już zmierzać do raju wolnych krajów, a przynajmniej do raju podatkowego. Nie wiadomo tylko, jak długo będzie z nią podążać Szkocja. Tak czy inaczej, rok 2021 nie powinien być dla Brytyjczyków gorszy od poprzednika, a 2022 nawet może być lepszy. No, chyba że Morawiecki poprosi u nich o azyl. Jak kiedyś Marcinkiewicz.

A co na kontynencie? W miarę stabilnie, trzecia i czwarta fala pandemii wywołana tym, że nie więcej niż 60% Europejczyków chce się szczepić, a wśród nich część tylko platonicznie. Nas również czeka piąta fala pandemii, kolejny narodowy lockdown itp., karuzela z ministrami. Bo u nas zamierza się szczepić co najwyżej 40% społeczeństwa, z czego duża część bardziej platonicznie (badanie WUM i ABC, opinia z grudnia 2020). Odporności zbiorowej z tego na pewno nie będzie.

Sukcesy będzie odnosiła nie tylko narodowa telewizja, ale i narodowe gazety i tygodniki lokalne. Niewykluczone, że powstaną nowe pisma o klasycznie narodowych nazwach, takich jak „Szturmowiec”, „Obserwator Ludowy” (lub „Narodowy”) czy może „Atak”… „Sieci” i „Do Rzeczy” czy „Gazeta Polska” mogą już nie wystarczyć.

Czeka nas dalszy wzrost inflacji – nie tylko z powodu kryzysu, lecz również po to, by łatać deficyt wydatków publicznych. I będzie to chyba jeden z niewielu wzrostów, na jakie możemy liczyć.

Oprócz tego wszyscy piszemy, poniekąd wspólną, książkę czasów zarazy. Na pewno jednak nie jest to książka o miłości, prędzej o stu tygodniach, a może i miesiącach, samotności. Zresztą i tu, i tam autor i pierwowzorów, i remake’ów tenże sam.

Optymiści, jeśli jeszcze jacyś żyją, patrzą w przyszłość z nadzieją, na przekór wszystkim znakom, ufając, że kiedyś będzie lepiej. Pesymiści nie patrzą w przyszłość, by uniknąć depresji już dziś – wolą poczekać na nią do jutra. Realiści (na szczęście jest ich niewielu) patrzą w przyszłość, a depresję mają już od przedwczoraj.

Pytanie, co robić – jeśli w ogóle robić cokolwiek – wisi nad nami nie od dzisiaj. Co robić, jeśli ma się przeczucie (lub, jak niektórzy, pewność), że nie osiągnie się zamierzonych efektów, a w każdym razie nie osiągnie się ich szybko. Co robić, jeśli wiadomo, że nie osiągnie się niczego w pojedynkę, a przekonywanie obojętnych jest niezwykle trudne, zresztą są przecież jeszcze wątpiący i ci z zupełnie innymi poglądami. Czy to syzyfowe prace czy może – co poniekąd optymistyczne – dwanaście (lub może nawet dwadzieścia) prac dla zbiorowego Heraklesa? Czy może jakaś odmiana szaty Penelopy, tym razem mozolnie tkanej w dzień, a nocą rozpruwanej przez podstępne trolle i boty?

„Niech żywi nie tracą nadziei” – pisał poeta, choć właśnie spisywał testament. Więc może rację miał ten, co pisał, Co robić… robić… robić…?

Adam Jaśkow

Poprzedni

Państwo słabe dla silnych

Następny

400 zł za kartkę papieru

Zostaw komentarz