5 grudnia 2024

loader

Opowieść o rodzinnych korzeniach i o Polsce

red

Saga rodzinna Jarosława Kurskiego („Dziady i dybuki: opowieść dygresyjna” Warszawa: Agora SA 2022) to jedna z najważniejszych polskich publikacji obecnego stulecia. Autor z wręcz benedyktyńską dokładnością, odtwarza dzieje swojej rodziny, pokazuje zawiłe drogi asymilacji tej części społeczności żydowskiej w Polsce, która podjęła trud asymilacji w nadziei, że przyniesie on uwolnienie od piętna przynależności do grupy dyskryminowanej, traktowanej jako coś obcego i ze swej natury gorszego. 

Jest to więc ważny głos w dyskusji na temat polskiego antysemityzmu, jego przemiany z religijnie motywowanego antyjudaizmu w rasistowski mit krwi, który pojawia się w Polsce na przełomie XIX i XX stuleci, w wielkiej mierze pod wpływem nowego nacjonalizmu Romana Dmowskiego.

Książka zaczyna się od opowieści o tym, jak matka autora, dwukrotna senator RP Anna Kurska gwałtownie zareagowała na zamiar opisania losów jej rodziny i jak wymogła na synu, by nie publikował swej narracji za jej życia. Nie chciała bowiem, by publicznie rozpamiętywane były dzieje jej rodziny, w linii macierzystej wywodzącej się z żydowskiej rodziny Bernsteinów, którzy przeszli na katolicyzm przyjmując nazwisko „Niemirowscy” (od posiadanego majątku Niemirów w zachodniej Ukrainie). Należeli, jak podkreśla autor, do dość licznego grona frankistów (tak nazywanych od osiemnastowiecznego propagatora asymilacji przez chrzest, Jakuba Franka). Babcia autora, Teodora Niemirowska (1887-1969) poślubiła Tadeusza Modzelewskiego (1867-1936), potomka zasłużonej polskiej rodziny, w której byli uczestnicy powstań listopadowego i styczniowego. To właśnie córka tego małżeństwa Anna Kurska była matką autora i to ona tak gwałtownie oponowała przeciw zamiarowi upublicznienia genealogii rodziny. Jak wspomina autor, on sam nie był świadom swego częściowo żydowskiego pochodzenia, a nawet we wczesnej młodości pasjonował się myślą polityczną Dmowskiego.

We wstępnym rozdziale jest też opowieść o antysemickim wyskoku Lecha Wałęsy, który chcąc dopiec Bronisławowi Geremkowi (skąd inąd bardzo przez niego cenionemu) powiedział: „Już dawno mnie ostrzegano, żebym się nie zadawał z Żydami. Żydzi zawsze coś knują i stawiają na swoim” (s.9). Kurski nie twierdzi, że Wałęsa jest antysemitą. Raczej przytacza ten incydent, by ukazać nagminność antyżydowskich stereotypów w znacznej części społeczeństwa polskiego. Jawnym antysemitą ( o czym autor już nie wspomina) był natomiast inny wódz „Solidarności” Marian Jurczyk.

Opowieść o polskim antysemityzmie nie byłaby czymś szczególnie nowatorskim, gdyby nie to, że Kurski za punkt wyjścia przyjął problem stosunku antysemitów do ludzi pochodzenia żydowskiego, którzy przez chrzest i identyfikację z polskością pragnęli wyłamać się z pułapki „niewłaściwego” pochodzenia. Skupienie uwagi na tym problemie powoduje , że w jego relacji główna uwaga skupia się na żydowskich protoplastach ze znacznie mniej szczegółowym potraktowaniem pozostałych. Nadaje to książce charakter studium nad procesem asymilacji, a zwłaszcza nad przeszkodami powodującymi, że pragnący wtopić się w naród polski Żydzi nie przez wszystkich byli i są akceptowani.

Jest to problem socjologiczny o istotnym znaczeniu. W skład narodu polskiego wchodzą bardzo liczni potomkowie rodzin niemieckich, którym nikt – nawet w środowiskach zdecydowanie antyniemieckich – nie odmawia polskości. I czy ktokolwiek neguje polskość Fryderyka Chopina? Za Polaków uważani są polscy Tatarzy, jak mój nieżyjący już przyjaciel, szef Sztabu Generalnego generał Henryk Szumski. Tę listę można ciągnąć w nieskończoność. Dlaczego więc inaczej jest tylko w przypadku asymilujących się ludzi z rodzin żydowskich?

Autor na to pytanie nie daje odpowiedzi. Studia nad antysemityzmem wskazują na połączenie dwóch głównych wątków. Pierwszym jest tradycyjny antyjudaizm, religijnie motywowana nienawiść do Żydów jako tych, którzy odrzucili nauki Jezusa i spowodowali jego ukrzyżowanie. Kościół katolicki ponosi wielką część winy za panoszenie się tych antyżydowskich mitów, choć trzeba pamiętać, że nie ma w tym zakresie monopolu. Wystarczy przypomnieć namiętnie antysemickie wypowiedzi Marcina Lutra. Pozornie ten rodzaj antysemityzmu nie powinien kierować się przeciw tym, którzy przyjmują chrzest. W dawnych czasach tak na ogół bywało – nie tylko w Europie Zachodniej, ale także w Polsce. Druga połowa dziewiętnastego wieku przyniosła jednak narodziny nowego typu antysemityzmu – opartego na micie rasy, a nie na wyznaniu. Narodziny nowoczesnego rasizmu w wydaniu Józefa-Artura de Gobineau (1816-1882) oznaczały przeniesienie punktu ciężkości z wyznaczników kulturowych (zwłaszcza religijnych) na biologiczne, rasowe. Oznaczało to pogłębienie antysemityzmu, gdyż wyznanie można zmienić, a pochodzenia zmienić nie można.

Polski antysemityzm ma swe źródła w dawnym antyjudaizmie, ale jest od niego zasadniczo odmienny. Dzieje żydowskiej części rodziny, ciekawie odmalowane przez Kurskiego, dobrze o tym świadczą. Do tej rodziny należał wybitny prawnik Ludwik Ehrlich (1889-1968), ochrzczony, ostentacyjnie odcinający się od żydowskich korzeni, a jednak przez antysemitów traktowany jako Żyd. I do tej rodziny należał brat babci autora, sir Lewis Namier, dawniej Ludwik Niemirowski (1888-1960), światowej sławy historyk a w młodości doradca brytyjskiego ministra spraw zagranicznych lorda Curzona, rzecznik oparcia granic odradzającego się państwa polskiego na kryteriach etnicznych, co powodowało jego ostry konflikt z Romanem Dmowskim. Temu swemu ciotecznemu dziadkowi Kurski poświęca szczególnie wiele miejsca, zapewne nie tylko dlatego, że była to postać w wielkim międzynarodowym znaczeniu, ale także (a może przede wszystkim) dlatego, że tego w młodości piłsudczyka i polskiego patrioty od polskości odepchnęły przejawy manifestowanego przy nim antysemityzmu.

Książka Kurskiego ostro stawia problem, przed którym stali (a może nadal stoją) Żydzi polscy. Czy mogą być Polakami? Opowieść o żydowskiej części rodziny Kurskiego nie daje w tej sprawie jednoznacznej odpowiedzi, ale przebija z niej pesymizm. Nie jest przypadkiem, jak sądzę, że na pierwszych stronach autor przypomina antysemicki wyskok Lecha Wałęsy – człowieka, który był dla niego nie tylko politycznym przywódcą, ale także symbolem ludowego zrywu „Solidarności”. Zarazem opowieść ta jest odważnym i mądrym głosem przeciw chowaniu głowy w piasek, ukrywaniu żydowskich korzeni, jakby były one powodem do wstydu. Jarosławowi Kurskiemu należy się szacunek za podjęcie takiego właśnie wątku rodzinnej sagi.

Przypomina mi się przy tej lekturze mój akademicki mistrz Julian Hochfeld (1911-1966), któremu najwięcej intelektualnie i politycznie zawdzięczam. Mówił on o sobie i mu bliskich „my, Żydzi polscy”. To określenie nie oznaczało prostego stwierdzenia przynależności państwowej. Oznaczało, że jest się Polakiem i Żydem równocześnie, że nie trzeba przestać być Żydem, by być Polakiem.

Sam Hochfeld, syn legionisty i sanacyjnego działacza samorządowego, był w pełnym tego słowa znaczeniu Polakiem, a zarazem był Żydem, który nie ukrywał swego pochodzenia, nie zmienił nazwiska, nie wypierał się rodzinnych korzeni. Taka postawa była szczególnie częsta wśród ludzi lewicy, zwłaszcza wśród działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej, która polski patriotyzm rozumiała jako walkę o polskie państwo i jako służenie temu państwu, a nie jako kultywowanie mitu krwi. Ludzie ci nie musieli się chrzcić (i na ogół nie byli wyznawcami jakiejkolwiek religii), by czuć się Polakami. Byli nimi z własnego wyboru i nie potrzebowali akceptacji – zwłaszcza ze strony antysemickiej prawicy.

Prawdziwy polski patriotyzm tak właśnie widzi sprawę narodowej przynależności. Jestem tym, za kogo się uważam, a mówiąc ściśle: jakie państwo uważam za swoją ojczyznę. Żydzi polscy, jak mój akademicki nauczyciel, są Polakami nie z racji urodzenia, lecz z wyboru. Syjonizm jest inną odpowiedzią na pytanie o narodową identyfikację. W książce Kurskiego tę odpowiedź ilustrują losy Lewisa Namiera, działacza syjonistycznego, a zarazem brytyjskiego historyka. Antysemityzm wyraża się między innymi w tym, że – jak w haniebnej kampanii marcowej 1968 roku – narzuca się Żydom (czy ludziom tak zwanego „żydowskiego pochodzenia”) wybór Izraela jako ojczyzny, a tym samym odmawianie im prawa do bycia Polakami.

Książkę Kurskiego czytałem w dniu, gdy premierem Wielkiej Brytanii został syn hinduskich imigrantów Rishi Sunak. Brytyjczyk.

Jerzy J. Wiatr

Poprzedni

Fizyka przyjmę od zaraz

Następny

4-6 listopada 2022