Słuszność prowadzenia polityki pełnego zatrudnienia nie wynika jedynie z aspektów polityczno-społecznych… każdy socjaldemokratyczny rząd, który ma na względzie dobro pracowników, będzie dążył do stanu pełnego zatrudnienia, stanu, kiedy globalna podaż pracy równa się globalnemu popytowi przy bieżących stawkach płac. Jednak ten tekst dotyczyć będzie analizy makroekonomicznej.
Na początku zaznaczmy, że termin „pełne zatrudnienie” jest umowny – świadomie musimy pominąć bezrobocie frykcyjne i dobrowolne, natomiast moment zrównania płacy realnej i krańcowej przykrości pracy redukuje bezrobocie „niedobrowolne”. Stan zatrudnienia w gospodarkach rynkowych jest zależny od przychodu, którego oczekują przedsiębiorcy z produkcji. Przedsiębiorstwa osiągają maksimum zysku w przypadku zrównania przychodu z zatrudnienia robotników i zagregowanej podaży produkcji.
Silny popyt efektywny = wzrost zatrudnienia
Mając świadomość, od czego zależy zatrudnienie, postawmy sobie pojęcie popytu efektywnego, który jest punktem przecięcia łącznego popytu i podaży. Siła popytu efektywnego wynika z sumy skłonności do konsumpcji i stopy nowych inwestycji, które decydują o wielkości zatrudnienia. Jeżeli skłonność do konsumpcji i inwestycje nie stworzą dostatecznie silnego popytu efektywnego, to faktyczny poziom zatrudnienia będzie niższy od potencjalnej podaży siły roboczej przy bieżącej płacy realnej. W przypadku słabego popytu efektywnego wzrost zatrudnienia może i na pewno będzie hamowany jeszcze przed osiągnięciem stanu pełnego zatrudnienia. Niewystarczający popyt efektywny będzie przeszkodą w zwiększaniu produkcji, nawet gdyby krańcowa wydajność pracy przewyższała jej krańcową przykrość.
Popyt tworzy podaż, czyli jak Jean-Baptiste Say się mylił…
Gdy już mówimy o popycie efektywnym, który jest kluczową kwestią przy określaniu stanu zatrudnienia, to musimy sobie podkreślić, że sztandarowy paradygmat liberałów o podaży tworzącej popyt jest błędna. Dlaczego? Popyt efektywny jest wyznaczany przez punkt funkcji zagregowanego popytu, w którym popyt staje się efektywny. Przy określonych warunkach podaży odpowiada on poziomowi zatrudnienia, przy którym zysk przedsiębiorcy osiąga maksimum. Liberałowie z kolei wierzą, że zagregowana cena podaży równa się z zagregowaną ceną popytu w dowolnym punkcie złączenia w nieskończonym szeregu wartości. W wizji zwolenników klasycznej szkoły ekonomii konkurencja między przedsiębiorstwami zawsze prowadziłaby do zwiększenia zatrudnienia aż do punktu, w którym podaż produkcji przestaje być elastyczna, czyli punktu, w którym dalszemu wzrostowi popytu efektywnego nie towarzyszy wzrost produkcji. W przypadku kiedy zagregowana cena podaży jest mniejsza od przychodu, przedsiębiorstwa są zmuszone do zwiększania stanu zatrudnienia.
Aby udowodnić, dlaczego musimy dążyć do stanu pełnego zatrudnienia, powinniśmy podkreślić jak ważną rolę odgrywa tutaj globalny popyt i pojęcie skłonności do konsumpcji. Zagregowany dochód realny rośnie w przypadku rosnącego zagregowanego popytu, który wynika ze wzrostu konsumpcji. Wzrost konsumpcji wynika ze zwiększonego dochodu rozporządzalnego, który można pobudzać na kilka sposobów; przy pomocy polityki fiskalnej, polityki monetarnej i progresji podatkowej.
Narzędzie nr. 1 – progresja podatkowa!
Zacznijmy od ostatniego, progresja podatkowa jest narzędziem, który łagodzi problem rozwarstwienia społecznego. Im większe rozwarstwienie społeczne ze względu na zarobki, tym słabszy jest popyt wewnętrzny. W przypadku zamożnych społeczeństw rozpięcie między produkcją faktyczną a produkcją potencjalną jest ogromne. Mniej zamożne społeczeństwa jest bardziej skłonne do konsumpcji znacznej części stworzonej przez siebie produkcji, tak że do osiągnięcia stanu pełnego zatrudnienia wystarczą niewielkie inwestycje. W przypadku niskich zarobków obywateli popyt wewnętrzny sprawia, że maleje produkcja, gdyż wytworzone dobra nie znajdują konsumenta. Progresja podatkowa sprzyja również zwiększeniu efektywności alokacyjnej dochodu, co jest wynikiem malejącej użyteczności krańcowej pieniądza. Takie zjawisko prowadzi do pompowania bańki na określonych rynkach, w takim wypadku prawo podatkowe, które wyrównywałoby różnice w dochodach, poprawia efektywność alokacji kapitału i przekłada się na większe bezpieczeństwo ekonomiczne wszystkich obywateli.
Narzędzie nr 2. – polityka monetarna i Bank Centralny!
W kwestii polityki monetarnej trzeba podkreślić niewyobrażalnie istotną rolę Banku Centralnego, który do zwiększenia popytu globalnego, zwiększa dochód społeczny za pomocą obniżki stóp procentowych. W przypadku gdy mierzymy popyt na pieniądz, wzrost zatrudnienia wraz ze spadkiem stóp procentowych prowadzi do podwyżki płac, do zwiększenia nominalnej wartości jednostki płac. Tutaj należy podkreślić bardzo ważny mechanizm makroekonomiczny: Wzrost płacy nominalnej jest ekwiwalentny ze spadkiem płacy realnej i wzrostem zatrudnienia. Przy stanie zatrudnienia i wysokości płacy realnej zachodzi ujemna korelacja.
Narzędzie nr 3. – Polityka fiskalna!
Teraz możliwie najważniejsza kwestia – polityka fiskalna. Jeżeli dochody zachęcają jednostkę do oszczędzania (które mogą rosnąć jedynie w przypadku rosnącego zatrudnienia. W innym wypadku prowadzi to do spadku produkcji. Kwestia jest tutaj inwestycji, posłużmy się prostą zależnością. Dochód realny = wartość produkcji = konsumpcja + inwestycje, oszczędności = dochód – konsumpcja, oszczędności = inwestycje), to ma tu znaczenie w.w polityka fiskalna. Wahania polityki fiskalnej są większe od wahań stóp procentowych. Wzrost skłonności do konsumpcji wynika z silnej polityki fiskalnej niwelującej nierównomierny podział dochodu. Jak wcześniej wykazałem, wzrost skłonności konsumpcji w mechanizmie zwiększania realnego dochodu odgrywa kluczową rolę.
Wpływ cen na zatrudnienie.
Na sam koniec poruszmy kwestię cen i ich wpływu na zatrudnienie. Do tego celu posłużę się cenami artykułów konsumpcji podstawowej (chodzi tu o codzienną konsumpcję przez jednostki, które dokonują transakcji codziennie). W przypadku wzrostu cen takiej konsumpcji w porównaniu z płacą nominalną łączna podaż siły pracowniczej gotowej do podjęcia pracy za wynagrodzenie według bieżących stawek płac nominalnych, jak i łączny popyt na nią przy tych stawkach były większe od istniejącego poziomu zatrudnienia.