9 grudnia 2024

loader

Polacy i Ukraińcy nauczyli się żyć razem

– Kobietom na Ukrainie żyje się podobnie jak w Polsce. Jest jedna różnica – Cerkiew nie wpływa na ustawodawstwo i politykę tak jak Kościół w Polsce – mówi Ałła Pechenieva, Ukrainka mieszkająca na Śląsku, w rozmowie z Julią Anną Lauer.

JULIA ANNA LAUER: Jak to się stało, że mieszkasz teraz w Polsce?

AŁŁA PECHENIEVA: W wieku 15 lat dostałam się do szkoły w Człuchowie w województwie pomorskim. Po jej ukończeniu zostałam w Polsce, poszłam na studia prawnicze na Uniwersytecie Śląskim, do teraz tam studiuję.

Jak trafiłaś do polskiej szkoły? Czy była to jakaś wymiana?

Nasze miasto ma podpisaną umowę z Człuchowem, nasze miasta współpracują, dzieci z Ukrainy jeżdżą do Polski. Niektóre przedszkola wysyłają sobie pocztówki lub pozdrowienia.

Czy przed przyjazdem do Polski uczyłaś się polskiego?

Nie miałam możliwości nauki polskiego w szkole, ale korzystałam z korepetycji, zanim wyjechałam do polskiej szkoły. Myślę, że bez tego byłoby mi trudno. W Człuchowie mieliśmy całą klasę Ukraińców i Ukrainek.

Czy w szkole zostaliście miło przyjęci?

Bywało niestety różnie, choć z czasem troszkę lepiej. Pomagało to, że była nas cała klasa. Nie mieliśmy nauki religii, ale za to mieliśmy dodatkowe lekcje polskiego. Poza tym program nauczania się nie różnił. Mieszkaliśmy w bursie szkolnej, która jest de facto odpowiednikiem internatu. Były tam też polskie dzieci, warunki były takie same. A komunikacja? Rozpoznawano mój wschodni akcent, ale nie miałam z tej przyczyny jakichś nieprzyjemnych sytuacji.

Wiem, że systemy edukacji w Polsce i na Ukrainie się różnią. Mogłabyś opisać, jak tam wygląda system szkolnictwa?

Kiedy ja chodziłam do szkoły było 9 lat obowiązkowej nauki – 4 lata szkoły podstawowej oraz 5 średniej. Później były jeszcze dwa dodatkowe lata, po których szło się na studia. Więc na Ukrainie na studia idzie się wcześniej niż w Polsce – nie w wieku 18-19 lat, ale mając lat siedemnaście.

Czy po ukończeniu polskiego liceum myślałaś o tym, żeby wrócić na Ukrainę?

Raczej nie miałam takiej możliwości, nie mogłabym dostać się na wymarzone studia z polską maturą. Poza tym już nieco zadomowiłam się w Polsce, dobrze zdałam maturę i mogłam studiować prawo w Katowicach, więc postanowiłam skorzystać z tej szansy. Wiem, że dla Polaków to duży wyczyn, żeby za pierwszym podejściem dostać się na stacjonarne studia prawnicze. I tak studiuję, chociaż na początku łatwo nie było. Nie dlatego, że nauka jest po polsku, ale dlatego, że język prawniczy, specjalistyczny, jest dodatkowym wyzwaniem. Na początku wielu rzeczy nie byłam w stanie zapamiętać, zrozumieć. Zapadły mi w pamięć kolokwia – trudne, bo wykładowcy chcieli, żeby takie były.

Większość moich klasowych kolegów i koleżanek też poszła na studia, jednak byli też tacy, którzy odpadli po drodze i nie ukończyli szkoły. Niektórzy wrócili na Ukrainę, ale była to mniejsza część naszej licealnej klasy.

Kilka lat temu o Ukrainie i Ukraińcach mówiło się w Polsce bardzo wiele. Jak myślisz, czemu się to zmieniło?

Dużo się na ten temat pisało w prasie czy mówiło w telewizji. Myślę, że Polacy już przyzwyczaili się do tego, że są „otoczeni” przez sąsiadów zza wschodniej granicy. Chyba nauczyliśmy się ze sobą żyć, a temat nie jest już medialnie głośny poza pojedynczymi przypadkami.

Właściwie bardzo szybko wyjechałaś z domu, byłaś jeszcze dzieckiem. Jak często mogłaś spotkać się ze swoją rodziną?

Najczęściej na święta i w wakacje, było to dla mnie ciężkie, więc teraz, w pandemii, gdy postanowiłam wrócić na Ukrainę, skoro nauka odbywa się zdalnie, cieszę się, że mogę spróbować nadrobić te lata z rodziną i spędzić razem nieco więcej czasu niż zazwyczaj, kiedy ja mieszkałam w Polsce, a moja rodzina na Ukrainie. Droga do domu jest w moim przypadku długa. Gdy lecę samolotem – sam lot trwa 2 godziny, po czym jeszcze muszę dojechać do domu, to kolejne sześć. Gdy jadę autobusem, zajmuje mi to około 20 godzin. I tak już zostanie – moja mama bardzo mnie wspiera, odwiedza, ale nie chce wyjeżdżać z Ukrainy.

Co zaskoczyło Cię w Polsce?

Chciałabym powiedzieć parę słów o protestach kobiet – uczestniczyłam w nich gdy jeszcze byłam w Polsce. Tam, gdzie ja demonstrowałam, policja raczej chroniła niż atakowała protestujących. Na Ukrainie jest niestety inaczej. Pamiętam Majdan – miałam wtedy 14 lat, więc nie uczestniczyłam w protestach, ale śledziłam je w mediach, głównie w telewizji. Policja była wobec protestujących bardzo brutalna i agresywna – mówiąc szczerze chciałabym tego nie pamiętać.

Jak żyje się młodym kobietom na Ukrainie?

Myślę, że podobnie jak w Polsce. Jest jedna różnica – Cerkiew nie wpływa na ustawodawstwo i politykę tak jak Kościół w Polsce. Aborcja jest na Ukrainie legalna i dostępna, czego w Polsce już niestety nie ma.

Jak oceniasz – czy Ukraina politycznie zmierza do stabilizacji?

Ukraina jest podzielona – pomiędzy Europą a strefą wpływów wschodnich. Wiem, że były próby wejścia do Unii jeszcze w 2013 r., ale wycofano się z tego ze względu na agresję Rosji. Ukraina jest ciągle pod silnym wpływem Rosji, co szkodzi bardzo stabilizacji państwa. Wojna nadal trwa, ale coraz mniej mówi się o niej w telewizji czy po prostu w rozmowach ludzi w domach czy na ulicy. Jesteśmy chyba odrobinę już zmęczeni tematem, nawet jeśli kilka lat temu był to szok. W moim otoczeniu nikt nie spodziewał się aneksji Krymu, myśleliśmy, że wojna w naszym kraju nigdy się już nie powtórzy. Stało się inaczej i to było bardzo poruszające przeżycie.

Jakie są Twoje plany na przyszłość? Domyślam się, że chcesz nadal mieszkać w Polsce.

Tak, z całą pewnością tu zostanę! A co będę robić? Chciałabym studiować dziennikarstwo, ale mogę też pójść drogą prawniczą – mogłabym zostać radcą prawnym lub adwokatką, na karierę sędzi czy prokuratora nie mam co liczyć z wiadomych względów. W Polsce wiele rzeczy mi się podoba. Jestem weganką, w polskich supermarketach można znaleźć wiele wegańskich produktów i wegańskich restauracji. Komunikacja miejska działa dużo lepiej niż w moich rodzinnych stronach.

Czy odczułaś to, ze kultura śląska jest inna niż w innych regionach Polski?

Udało mi się usłyszeć kilka razy język śląski, jest dla mnie ciekawy, ale zupełnie niezrozumiały. Sam region bardzo mi się podoba, ludzie są bardzo mili.

Jak na Ukrainie są odbierane protesty na Białorusi?

Na Ukrainie – tak jak w Polsce – były organizowane wiece solidarnościowe. Na mnie wrażenie zrobiły kobiety, które stanęły na czele protestów. Myślę, że scenariusz może być podobny do tego ukraińskiego z 2014 r. Mam nadzieję, że Białoruś będzie się rozwijać i będzie niezależna.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Odszedł wybitny holenderski piłkarz

Następny

Przemówienie Xi Jinpinga na światowym szczycie klimatycznym

Zostaw komentarz