Łatwość, z jaką polskie państwo sięga po służby mundurowe do kontrolowania własnych obywateli, zadziwia. Ciekawe, kiedy Polakom puszczą nerwy.
Od czasu buńczucznych zapewnień premiera Mateusza Morawieckiego, że koronawirus odstępuje i wprowadzeniu kolejnych poluzowań w społecznych ograniczeniach, teraz władza próbuje powrócić do wzięcia Polaków za twarz. Z jednej strony pozwala na kolejne, większe zgromadzenia, z drugiej próbuje straszyć policją i to gdzie? Na weselach.
Podczas rozmowy z RMF FM wiceminister zdrowia Waldemar Kraska pokazał się jako szeryf, który nie zawaha się sięgać po wszelkie środki, jeśli zajdzie taka potrzeba. A potrzeba jest taka, by na weselach nie było więcej niż 150 osób. „Jeśli nie potrafimy przekonać się o tym w sposób łagodny, to, niestety, trzeba nałożyć kare na organizatorów wesela”, mówił Kraska. Kontrole miałaby przeprowadzać policja. Jak wynika z kontekstu – w samym środku sprawdzanej imprezy.
Minister nie zdradził szczegółów policyjnych kontroli, ale z pewnością funkcjonariusze mieliby obowiązek sprawdzać, czy przy jednym stoliku wyłącznie siedzą osoby z tej samej rodziny (kontrola dokumentów nie odpowiedź jednoznacznie na to pytanie) i czy jeden kelner obsługuje nie więcej niż 15 osób.
Wyobraźnia podpowiada, jak taka kontrola by wyglądała i zapowiada, że nie ma możliwości, by goście spokojnie znieśli tego rodzaju aktywność policji podczas tak wyjątkowej uroczystości, jaką jest wesele. Przypomnijmy tylko, że przed wyborami prezydenckimi premier Morawiecki powtarzał, że wirus ustępuje i można tłumnie zmierzać do lokali.