26 kwietnia 2024

loader

Reparanci psychiczni

Kwestionowanie polskości PRL, od lat jest ulubioną zabawą polityków obozu rządzącego, skierowaną, ku niekumatej gawiedzi.

– Nikt na tej sali, kto chociaż trochę zna historię 1944-45 roku, nie wątpi, że to nie była polska władza. Ona została rzeczywiście przywieziona i osadzona na sowieckich bagnetach – mówił premier Morawiecki podczas debaty pt. „Marzec ’68. Ogólnopolski Ruch Społeczny Przeciw Komunizmowi”. – Nawet dla tych, którzy nie pamiętają dobrze PRL jest rzeczą jasną, że tamto państwo nie było państwem niepodległym, państwem suwerennym – co oznacza, że zdaniem Mateusza Morawieckiego, nie mając tych atrybutów, polskie państwo w latach 1945-89 nie istniało.

Było, a nawet nie było

– Położył ogromne zasługi nie tylko dla odbudowy polskiej nauki, ale dla przywrócenia polskości, dla budowy polskości na tych tutaj piastowskich naszych ziemiach – w taki sposób o prof. Stefanie Kulczyńskim mówił w czasie tego samego wydarzenia na Politechnice Wrocławskiej premier Mateusz Morawiecki.

Profesor Kulczyński był pierwszym powojennym rektorem Uniwersytetu i Politechniki Wrocławskiej, a przed wojną rektorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. W okresie PRL był też członkiem Rady Państwa. Wychwalanie zasług profesora budującego we Wrocławiu państwowość polską, dowodzi, że premier Morawiecki tym razem twierdzi, że za komuny państwo polskie, którego ważną postacią był Kulczyński, jednak istniało.
Nie wiadomo co o PRL sądzi wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak, ale na wszelki wypadek, w oparciu o opinię IPN-u, podjął decyzję o dekomunizacji skweru profesora Kulczyńskiego. Hreniak – żeby było jasne – jest według obowiązujących w państwie polskim reguł, przedstawicielem premiera.

Nie było, więc płaćcie

– W 1953 roku Polska nie była krajem suwerennym, w stu procentach podlegała Związkowi Radzieckiemu, i to zrzeczenie się dotyczyło wówczas tylko i wyłącznie NRD, ponieważ Polska ani ZSRR nie miały wówczas relacji z RFN – opowiada co jakiś czas poseł Arkadiusz Mularczyk na konferencjach z okazji domagania się reparacji od Niemiec, mimo że w wymienionym przez niego roku, tych odszkodowań państwo polskie się zrzekło. Mularczyk uznaje nieustająco, że „moralnym obowiązkiem polityków” jest wyjaśnienie kwestii reparacji „w sposób, który nie będzie budził żadnych wątpliwości”.

– Jeśli dzisiaj rzeczniczka rządu Niemiec twierdzi, że to zrzeczenie było skuteczne, to to oznacza, że współczesne Niemcy są następcą prawnym NRD – podkreślił poseł w sposób, który budził żadnych wątpliwości. Szczególnie co do ignorancji pana posła.

Tak się bowiem składa, że Niemcy w traktacie zjednoczeniowym stały się prawnym spadkobiercą zarówno RFN jak i NRD. I nie ma tam nikogo, kto by to kwestionował. Nie wspominając już o tym, żeby jakikolwiek niemiecki polityk kwestionował to, że NRD było państwem.
W te same tony uderzał w tym samym czasie i Macierewicz.

– Nie jest prawdą, że państwo polskie zrzekło się reparacji należnych nam ze strony Niemiec. To sowiecka kolonia, zwana PRL, zrzekła się tej części reparacji, które związane były z obszarem państwa też marionetkowego, sowieckiego NRD. W tym zakresie miało miejsce zrzeczenie, zresztą nigdy formalno-prawnie nieprzeprowadzone, tylko mające charakter pewnego aktu publicystyczno-politycznego – gardłował w wywiadzie ówczesny szef MON.

Mularczyk z Macierewiczem sami tego nie wymyślili. Rozwinęli bowiem tezę prezesa Kaczyńskiego z ubiegłorocznego konwentyklu Zjednoczonej Prawicy, gdzie Kaczyński też nie omieszkał zakwestionować istnienia Polski w latach 50-ych.

– Polska się nigdy nie zrzekła tych odszkodowań. Ci, którzy tak sądzą są w błędzie – skonstatował szef PiS.

Nie zadając sobie zasadniczego pytania, które brzmi: skoro to nie Polska się zrzekła, to kto się w jej imieniu wtedy podpisał?

Czy wobec tego , że pod aktem końcowym Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie podpisał się w Helsinkach szef PZPR Edward Gierek, to Polska podpisała ten akt, czy nie? To nie jest jasne.

Ale może jest? Wszak jeszcze 10 lat temu prezes opowiadał o pierwszym sekretarzu, że „Działał w takich okolicznościach, jakie wtedy były, ale to, że chciał uczynić z Polski kraj ważny – w tamtym kontekście, w tamtych okolicznościach – to była bardzo dobra strona jego działania, jego osobowości, jego poglądów, wskazująca na to, że był komunistycznym, ale jednak patriotą”.

Chwalą nas, więc było

– Rekonstrukcja Starego Miasta w Warszawie ustanowiła światowy precedens: polskie doświadczenie i osiągnięcia w tej dziedzinie na przestrzeni lat miały wielki wpływ na kształtowanie poglądów na temat ochrony światowego dziedzictwa – zwróciła uwagę wiceminister kultury prof. Magdalena Gawin, rozpoczynając dwa lata temu na Zamku Królewskim międzynarodową konferencję poświęconą ratowaniu światowego dziedzictwa.

– Wpis w 1980 r. historycznego centrum Warszawy na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jest jedynym wpisem obszarowym zrekonstruowanych zabytków. Daje to podstawę żeby dzisiaj zacząć rozmawiać na temat rekonstrukcji – kontynuowała wychwalanie osiągnięć ówczesnej Polski pani wiceminister.

Widać nie wiedziała, że nie można chwalić czegoś czego nie było. Nie wiedziało też o nieistnieniu w tym czasie Polski ponad 200 ekspertów goszczących na konferencji. No i spłodzili Rekomendację Warszawską w której na polskim przykładzie pokazano reszcie świata jak należy rekonstruować zniszczone zabytki. W dokumencie „odwołano się do przykładu i doświadczeń związanych z odbudową Warszawy po II wojnie światowej. W uznaniu dla heroizmu i poświęcenia polskiego społeczeństwa, które pełne determinacji odbudowało stolicę, historyczne centrum miasta zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1980 r.”

Było, więc nie płacimy

– Warto przypomnieć, że Polska rozwiązała sprawy odszkodowań z innymi państwami. W 1960 roku podpisaliśmy umowę także z USA, na mocy której zapłaciliśmy odszkodowania za mienie obywateli amerykańskich pozostawione w Polsce. Na mocy tego porozumienia Stany Zjednoczone przejęły wszystkie roszczenia na siebie, jeśli chodzi o obywateli USA z tamtego okresu, co potwierdziły w 2011 roku – to wypowiedź ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza w czasie gdy po raz kolejny środowiska żydowskie zaczęły domagać się restytucji mienia ich przodków.
Minister ani razu nie posłużył się nazwą PRL. Znaczy Polska chyba w czasach Gomułki jednak była. Nie Czaputowicz jeden tak uważa.

„Ostatni właściciel 2/3 działki Chmielna 70 Jan Henryk Holger Martin, jako obywatel Danii, został spłacony przez polski rząd”. To z kolei fragment orzeczenia Komisji Jakiego w jednej ze spraw. I mimo że chodzi o lata PRL, pada tam określenie „polski rząd”.

A jednak do grudnia nie było

Dla zimnowojennego świata nie było PRL – była Polska. To ona zakładała ONZ, negocjowała z innymi państwami dwustronnie i wielostronnie. Miała swoją reprezentację na igrzyskach olimpijskich i wszystkich możliwych zawodach sportowych. Na konferencje naukowe, do pracy na rozrzuconych po całym świecie budowach, jeździli ludzie z Polski, a nie PRL. Na misje pokojowe też.

Polska odbudowywała swoją stolicę. Polska przed 1989 czterokrotnie zasiadała w Radzie bezpieczeństwa ONZ. Z Polski, przyjechał do Watykanu Karol Wojtyła, do Stanów Roman Polański, a do Izraela dziesiątki tysięcy innych osób. W Polsce odbywały się Konkursy Chopinowskie. I to Polska zdobywała dwakroć trzecie miejsce na Mundialach. To w Polsce co jakiś czas wybuchały zadymy godzące w jej władze partyjno-państwowe. I także w Polsce utworzono NSZZ „Solidarność”.

Do Polski przyjeżdżali prezydenci amerykańscy, francuscy i kanclerze RFN. Właśnie. Nie kanclerze Niemiec tylko RFN. Bo było to jedno z nielicznych państw przy których nazwie posługiwano się skrótem albo nazwą Niemcy Zachodnie. Z tego prostego powodu, że państwa niemieckie były dwa. Polska była jedna i przez wszystkie 45 powojennych lat nikt na świecie nie wpadł na to, że jej nie ma. Tak samo jak przez kolejne ponad 25 lat, też nie zdarzyło się, żeby ktoś zakwestionował fakt cywilno-prawno-międzynarodowego bytowania Polski. Mądrzy, rządzący w tym czasie, ludzie wiedzieli czym to pachnie.

W końcu dotarło do rządu, że kwestionowanie ciągłości państwowej z Polską Ludową, ma przykry zapach liczonych w miliardach odszkodowań. Nie wspominając o takim drobiazgu jak ustalane jeszcze w czasach PRL traktaty graniczne. Które, gdyby wymazało się z nich Polską Rzeczpospolitą Ludową, mogłyby stać się kwestią otwartą.

Przynależność do Unii i NATO też wcale taka pewna nie jest. Przecież Błaszczak powiedział w grudniu 2015 roku, że dopiero „tydzień temu w Polsce skończył się komunizm”.

Tomasz Borowiecki

Poprzedni

Kadra znów podzielona

Następny

Państwo zawłaszczone

Zostaw komentarz