7 listopada 2024

loader

Sprawa „oświęcimska”

W sprawie wypadku drogowego byłej premier Beaty Szydło z udziałem Sebastiana K., który nastąpił 10 lutego 2017 r., biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych z Krakowa nie mają wątpliwości, że sprawcą wypadku jest Sebastian K.

Spór dotyczy jednak kwestii wyłączności jego winy. Gdyby sąd uznał, że kolumna rządowa oprócz sygnałów świetlnych miała także włączone sygnały dźwiękowe, Sebastian K. byłby jedynym i wyłącznym sprawcą wypadku.
Gdyby się okazało, że kolumna rządowa poruszała się bez sygnałów dźwiękowych, to wtedy – jak twierdzą biegli, Sebastian K. zostałby uznany za bezpośredniego sprawcę wypadku, ale nie jedynego. Część winy mogłaby spaść na funkcjonariuszy ówczesnego BOR-u. Jak wynika jednak z nieoficjalnych wiadomości — nie ma jednoznacznych dowodów, które przesądzałyby o winie funkcjonariuszy.
Czy tego rodzaju kategoryczna opinia z jej nieodłączną częścią wnioskową obliguje sąd do uznania oskarżonego za winnego zarzucanego mu czynu? Innymi słowy, czy sąd zobowiązany jest wydać wyrok skazujący w stosunku do Sebastiana K.?
Absolutnie nie. W procesie karnym dowód z opinii biegłego przeprowadza się wówczas, gdy istnieją okoliczności, których stwierdzenie (zbadanie) wymaga specjalnej wiedzy. Jest to dowód bardzo istotny, ale należy wskazać, iż wbrew powszechnemu (mylnemu) poglądowi, z mocy prawa nie jest on ważniejszy od innych dowodów, ani nie ma również nadanego waloru pełnej przekonywalności. Oznacza to, iż sąd nie ma obowiązku automatycznie dawać temu dowodowi pełnej wiary.
Sama fachowość podmiotu składającego taką opinię (biegłych z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych) nie przesądza o jej procesowym znaczeniu. Dowód z opinii biegłego podlega tzw. swobodnej ocenie dokonywanej przez sąd, co oznacza, iż z mocy prawa nie jest ważniejszy od innych dowodów i automatycznie nie ma pełnego waloru przekonywalności (wiarygodności). Sąd może nawet odmówić wiary treści takiej opinii, a dać wiarę innym dowodom — takim jak zeznania świadków. Jest to zgodne z zasadą, w myśl której to sąd jest najwyższym biegłym.
W sprawie Sebastiana K. uderza mnie od samego jej początku zauważalna wola prokuratury do takiego jej kierunkowania, aby pokrywała się z założoną z góry tezą procesową prokuratora. Odmawia się wiary świadkom, ponieważ w ocenie prokuratury ich zeznania nie mogą cieszyć się walorem wiarygodności, albowiem świadkowie ci są byłymi alkoholikami, aktualnie w trakcie terapii w grupie AA.
Co więcej, prokuratura w czerwcu wnioskowała o przesłuchanie tych świadków w obecności biegłych psychologów, a wniosek ten motywowała koniecznością zbadania zdolności zapamiętywania i odtwarzania przez nich faktów. Sąd uwzględnił wniosek prokuratora i powołał dwóch biegłych psychologów.
Taka taktyka procesowa prokuratora w oczywisty sposób nakierowana była na zdyskredytowanie świadków w oczach sądu jako osób w pewnym sensie ułomnych, ze względu na fakt alkoholizmu. Procedura karna nie wartościuje jednak zeznań świadków poprzez ich status społeczny czy rodzaj prowadzenia się. Świadek przed złożeniem zeznań zostaje zawsze pouczony przez sąd (czy inny organ procesowy w postępowaniu przygotowawczym) o odpowiedzialności karnej do lat 8 pozbawienia wolności za składanie zeznań fałszywych czy zatajanie prawdy.
Istnieje zatem domniemanie, że świadek mówi prawdę, dopóki coś przeciwnego nie zostanie mu udowodnione. W tym sensie nie są mniej wartościowe zeznania notorycznej prostytutki od zeznań prezesa banku.
Prokuratura jednak przyjęła – jak się zdaje – inny tok rozumowania. Nie tylko bowiem założyła, że zeznania świadków — byłych alkoholików są bezwartościowe, ale, co gorsza, że sami zeznający są „niepełnowartościowi”. Takie przynajmniej wrażenie mnie ogarnia.
Powyżej wspomniałem, że wnioski wynikające z opinii biegłych nie są dla sądu wiążące. W tej konkretnej sprawie nic nie stoi na przeszkodzie, aby sąd — na zasadzie swobodnej oceny dowodów — dał wiarę świadkom wypadku co do faktu, iż oskarżony jechał z właściwą prędkością, pojazdy zaś kolumny rządowej nie używały sygnałów dźwiękowych; wbrew opinii biegłych, iż prędkość tego kierowcy mieściła się w górnej dopuszczalnej administracyjnie granicy, nie jest zaś możliwe do weryfikacji czy pojazdy używały sygnalizacji dźwiękowej.
Inaczej mówiąc, sąd na zasadzie autonomicznej decyzji opartej na swobodnym (lecz nie dowolnym) rozumowaniu może opinię biegłych uznać za niewiarygodną, w pełni zaś dać wiarę zeznaniom bezpośrednich świadków.
Powyższe twierdzenie jest o tyle istotne, iż zadaje kłam powszechnie przyjętemu wyobrażeniu, jakoby opinia biegłego miała być ważniejsza od innych dowodów i jakoby musiała rozstrzygać kwestię winy w procesie karnym. Z dostępnych mi dziś informacji wynika bowiem, że w rozumieniu autorów wielu artykułów wina Sebastiana K. jest przesądzona. Tymczasem absolutnie tak nie jest.
Trzeba jednak zauważyć, iż dowód z treści opinii biegłego często jest w praktyce dowodem „mocnym”, niezwykle istotnym i nieraz bardzo silnie wpływa na treść wyroku sądu. Podkreślić jednak należy z drugiej strony, iż nie zawsze opinia biegłego musi mieć charakter dowodu przesądzającego o odpowiedzialności karnej oskarżonego. Chodzi o to, że istnieją instrumenty służące prowadzeniu polemiki z treścią opinii wydanej przez danego biegłego, a nawet umożliwiające dowiedzenie tezy przeciwnej do tej wskazanej przez biegłego. Tutaj otwiera się droga dla obrońcy Sebastiana K., w którego profesjonalizm wierzę całym sercem. Jest to wszak wybitna postać polskiej adwokatury – sławny mec. Władysław Pociej.
W pierwszej kolejności należy zauważyć, iż aby móc skutecznie próbować prowadzić polemikę z biegłym, należy wpierw dokonać własnej wnikliwej analizy tej opinii. Innymi słowy, należy po prostu poszukać jej słabych punktów – sprawdzić, czy jest logicznie skonstruowana, czy jest spójna wewnętrznie (czy nie zawiera wewnętrznych sprzeczności), czy biegły wykonał całe zadanie zlecone mu przez sąd. Należy również zbadać, na podstawie jakich materiałów została wydana oraz (w miarę możliwości) poddać ją kontroli merytorycznej.
Zgodnie z treścią przepisu art. 201 Kodeksu postępowania karnego strona może wnosić o uzupełnienie opinii biegłego powołanego w danej sprawie, jeżeli treść opinii tego biegłego jest niepełna, niejasna albo gdy zachodzi w niej sprzeczność. Reasumując: strona niezadowolona z treści opinii biegłego może wnosić o jego uzupełniające przesłuchanie lub o zobowiązanie tego biegłego do sporządzenia opinii uzupełniającej jego poprzednie wywody.
Ponadto możliwe jest również doprowadzenie do powołania nowego biegłego, a nawet doprowadzenie do następczej konfrontacji między powołanymi w sprawie biegłymi. Po przeprowadzeniu takich dowodów sąd oceni, któremu z biegłych przyznać atrybut wiarygodności, a którego twierdzeń nie uznać (może również nie uznać za wiarygodną żadnej ze wskazanych opinii).
Podsumowując, treść opinii biegłego jako dowód w sprawie karnej może, ale nie musi mieć decydującego znaczenia dla rozstrzygnięcia sądu. Jest tak często, ale należy pamiętać, że istnieją realne środki do prowadzenia polemiki z treścią takiej opinii (jeśli jest ona wadliwa), które rozsądnie wykorzystywane mogą prowadzić nawet do całkowitej odmowy uznania jej wiarygodności przez sąd.
Oczywiście wszystkie zasady opisane wyżej funkcjonują modelowo w demokratycznym państwie prawnym, którym Polska – według wszelkich znaków na niebie i na ziemi – od jakiegoś czasu już nie jest. Cała nadzieja dla młodego człowieka — Sebastiana K. — leży w roztropności i uczciwości sądu.
Nie znaczy to, abym tą konkluzją domagał się uniewinnienia oskarżonego. Domagam się jedynie sprawiedliwego, opartego o mocne dowody, orzeczenia, niezależnie od tego, czy będzie ono dla oskarżonego korzystne, czy nie.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

„Kuźnica” za Lewicą

Następny

A jednak się kręci

Zostaw komentarz