WYWIAD. Większość zawsze powinna umieć korzystać z tego, co jest w stanie zaproponować opozycja. Do tego potrzebne są konkretne instrumenty prawne, które powinny być zapisane w regulaminie parlamentu, lub – tak jak w niektórych państwach – nawet w specjalnej ustawie, i powinny gwarantować opozycji minimum praw. Pozostajemy pod tym względem daleko w tyle. Opozycji z punktu widzenia regulaminu właściwie nie ma – mówi w rozmowie z Kamilą Terpiał (wiadomo.co) prof. Dawid Sześciło z Uniwersytetu Warszawskiego (Instytut Nauk Prawno-Administracyjnych), współtwórca raportu dla Fundacji Batorego pt. „Co wolno opozycji i dlaczego jest potrzebna? Uprawnienia opozycji parlamentarnej”.
Kamila Terpiał: Dlaczego opozycja parlamentarna jest potrzebna?
Dawid Sześciło: Pomysł na zajęcie się tym tematem zrodził się po wydarzeniach z końca zeszłego roku. Wtedy szeroko dyskutowana była kwestia tego, co wolno opozycji, a co większości parlamentarnej. A to jest akurat temat, który do tej pory nie był wystarczająco omówiony. Wiemy, że większość parlamentarna ma podstawową zdolność, aby przeprowadzać swoje projekty przez parlament, ale nie oznacza to absolutnego rządzenia w parlamencie.
W każdej dojrzałej demokracji parlament działa jako forum, na którym ścierają się różne poglądy i różne poglądy powinny być odpowiednio reprezentowane. Stąd pomysł, aby przyjrzeć się rozwiązaniom stosowanym w innych państwach i zaproponować pewne standardy tego, jakie powinno być miejsce opozycji w procesie decyzyjnym w parlamencie, co należy jej regulaminowo zagwarantować i do jakich koncesji na rzecz opozycji powinna być zdolna większość parlamentarna.
Zanim przejdziemy do rozwiązań, porozmawiajmy o sytuacji opozycji w polskim parlamencie. Większość rządowa robi, co chce, a opozycja jest ignorowana w każdej możliwej sprawie. Co to mówi o polskim parlamentaryzmie?
Z tym problemem zmagamy się od wielu lat. Każda większość parlamentarna miała tendencje do tego, żeby zamykać się na głosy płynące z opozycji. Ten proces w ostatnich kilkunastu miesiącach bardzo mocno się zradykalizował i przyspieszył. Ale zawsze było tak, że propozycje legislacyjne opozycji były po prostu ignorowane i często trafiały do tzw. sejmowej zamrażarki. W dojrzałej demokracji życie parlamentarne, tak jak życie polityczne i społeczne, powinno opierać się na poszukiwaniu pól dialogu.
Podział polityczny to jedna sprawa, ale jest wiele spraw, które mogłyby połączyć większość parlamentarną i opozycję.
Większość parlamentarna nie ma monopolu na mądrość, zawsze powinna umieć korzystać z tego, co jest w stanie zaproponować opozycja. Do tego potrzebne są konkretne instrumenty prawne, które powinny być zapisane w regulaminie parlamentu, lub – tak jak w niektórych państwach – nawet w specjalnej ustawie, i powinny gwarantować opozycji minimum praw. Pozostajemy pod tym względem daleko w tyle. Opozycji z punktu widzenia regulaminu właściwie nie ma.
PiS jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu proponował tzw. pakiet demokratyczny, który miał zagwarantować opozycji pewne prawa. Ale jak doszedł do władzy, szybko się z tego wycofał, a nawet poszedł w drugą stronę.
Po wygranych wyborach rzeczywiście spojrzenie na pakiet demokratyczny zmieniło się o 180 stopni. Przypomnijmy, proponowano tam m.in. obowiązek przeprowadzania pierwszego czytania projektów ustaw zgłaszanych przez opozycję nie później niż pół roku od ich zgłoszenia, przyznanie opozycyjnym klubom parlamentarnym prawa do tego, aby wprowadzać do porządku dziennego posiedzenia Sejmu dodatkowy punkt.
Byłoby bardzo dobrze, gdyby udało się wrócić do rozwiązań z pakietu demokratycznego, ale teraz to opozycja musiałaby zgłosić te propozycje, bo zainteresowania ze strony rządzących raczej nie ma.
Ale propozycje opozycji zostałyby od razu w pierwszym czytaniu odrzucone. Błędne koło.
Niestety. Docieramy do punktu wyjścia.
Skoro w regulaminie i w życiu parlamentarnym nie ma miejsca dla opozycji, to jaka jest jej rola?
Patrząc na przepisy regulaminu Sejmu, widzimy wyraźnie, że cała władza jest w rękach większości parlamentarnej. W żaden sposób nie pomyślano o tym, aby opozycję wyposażyć w jakiekolwiek uprawnienia. Zapomniano, że po coś jednak wybieramy nie tylko większość parlamentarną, ale także opozycję. W naszym systemie parlamentarnym idziemy w taką stronę, jakby ta opozycja w ogóle nie była potrzebna, jakbyśmy nie dostrzegali sensu, miejsca i roli opozycji. W innych państwach europejskich dostrzeżono, że opozycja może pomagać większości parlamentarnej w kontroli rządu, może wnosić do debaty parlamentarnej rozsądne i potrzebne propozycje, reprezentuje w końcu jakąś – i to niemałą – część społeczeństwa. Dlatego ta reprezentacja nie powinna być niema, powinna mieć możliwość przekazywania postulatów, pomysłów i oczekiwań.
W sytuacji, którą mamy dzisiaj, pozycja opozycji niewiele się różni od opozycji pozaparlamentarnej, poza tym, że może zabierać głos w parlamencie. Nie dziwię się, że opozycja jest mało aktywna, jeżeli chodzi o zgłaszanie projektów ustaw, bo one są z góry skazane na porażkę, szczególnie w atmosferze tak drastycznego konfliktu politycznego, z jakim mamy do czynienia.
Jesteśmy wyjątkiem w Europie?
Są państwa – im bardziej na wschód, to jest ich więcej – które podobnie postrzegają rolę opozycji. Ale jeżeli spojrzymy bardziej na zachód i północ, to widać zrozumienie dla roli opozycji. Najsilniejsza jest w Wielkiej Brytanii, tam też są najmocniejsze tradycje parlamentarnych uprawnień opozycji. Ale podobnie jest w Szwecji, Austrii, Hiszpanii, Portugalii, we Włoszech, czy, żeby nie szukać daleko, nawet w Niemczech. Zgromadzenie parlamentarne Rady Europy przygotowało zestaw podstawowych rekomendacji i dobrych praktyk, jak zagwarantować uprawnienia opozycji. Wystarczyłoby, żebyśmy kilka technicznych, prostych rozwiązań wprowadzili do regulaminu Sejmu, żeby zauważyć istnienie opozycji.
Nasz problem wiąże się z tym, że jesteśmy młodą demokracją?
Zdecydowanie tak. To jest jedna z takich rzeczy, które świadczą o dojrzałości demokracji. Nie tylko wolne wybory, istnienie parlamentu, ale także inna kultura polityczna i inny sposób podejmowania decyzji w ramach parlamentu. Przed nami zapewne jeszcze długa droga, ale nie mam wrażenia, żebyśmy się posuwali do przodu.
Sam czynnik czasu nie wystarczy, potrzebny jest wyraźniejszy zwrot w stronę bardziej demokratycznych standardów działania parlamentu.
To jest możliwe?
Dzisiaj nie ma w Polsce atmosfery do tego, aby takie rozwiązania wprowadzać. Ale propozycje, które przygotowaliśmy, na pewno nie zdezaktualizują się przez kilka najbliższych lat, w każdej chwili będzie można po nie sięgnąć.