8 listopada 2024

loader

Za ropę, za gaz, za Putina!

Jarek Ważny

To, że Putin wyłączy gaz było pewne jak podatki. Teraz, dzięki tej prostej operacji, możemy obwieścić światu i Polsce, że w końcu w pełni uniezależniliśmy się od rosyjskich paliw kopalnych. Do jesieni idzie jakoś przebiedować na rezerwach, bo choć wiosna w tym roku wyjątkowo zimna, to zawsze ugotujemy kaszę i lebiodę na gazie norweskim. Ale gdy przyjdzie sezon grzewczy…to się wtedy zastanowimy. 

W zeszłym tygodniu, będąc z wizytą w domu rodzinnym, w chwilach wolnych od nicnierobienia, zajmowałem się rąbanie drewna na opał. Ojciec mój, wbrew zdrowemu rozsądkowi i opiniom ekologów, postanowił nie utylizować starego pieca na węgiel, jeno zatrzymać go na cięższe czasy. Po pierwsze dlatego, że gaz drogi a drewno w lesie tanie, a po drugie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy wyłączą. A że nigdy nie ufał specjalnie władzy, tej, ani żadnej innej, dziś wie, że dobrze zrobił. Dzięki jego chłopskiej nieufności mam więc pewność, że kiedy w Warszawie kaloryfery zamarzną na kość, zawsze będzie można się ogrzać dzięki kopciuchowi emitującemu do powietrza masę pyłu i syfu, za to dającemu ciepło, w przeciwieństwie do ekologicznego, gazowego pieca, który dzięki putinowskiej polityce wart będzie tyle, ile w skupie złomu. To są właśnie uczucia ambiwalentne w najwyższym stadium. Cenię sobie przyrodę i dbałość o naturę, ale lubię też żyć w cieple, zwłaszcza zimą. I podobnie jak mój ojciec, nie wierzę rządowi ani na krztę. Bo do tej pory, wszelkie zapewnienia Morawieckiego, kierowane do tłuszczy, okazywały się, w najlepszym wypadku, półprawdami.

Rosja chce, żebyśmy płacili im za gaz w rublach, co jest oczywistą zagrywką obliczoną na zerwanie kontraktu. Twarde polskie „nie” wybrzmiało w Europie, ale coś mi się wydaje, że równie twardzi nie będą wcale Niemcy albo Włosi, uwieszeni na ruskiej nitce Jamału. Szczególnie ci pierwsi mają poważny zgrzyt, bo brak rosyjskiego paliwa rozłoży na łopatki firmowany przez nich nowy, europejski zielony ład i zeroemisyjność, którą wciąż UE ma wypisaną na sztandarach i nie zanosi się, żeby coś w tej materii miało się zmienić. Szefowa van der Leyen zapewnia, że na rosyjskie dictum cała Unia stanie murem za Polską i Bułgarią, bo w kolejce do przykręcenia kurka z gazem mogą stanąć niebawem i inni. I bardzo dobrze; Polakom w takich chwilach potrzeba jasnego sygnału, że Europa nie zostawi nas na lodzie, kiedy mróz chwyci i lód zetnie, ale czy można wierzyć dziś jeszcze w cokolwiek niemieckiemu politykowi?

Zastanawiam się, jak, lub raczej, kiedy, polscy politycy wykorzystają zerwanie kontraktu przez Rosjan i ewentualną solidarną pomoc ze strony UE do walki wewnętrznej na naszym podwórku. Idealnie bowiem te dwa zdarzenia wypełnią przekaz opozycji, a rządowi dadzą trochę czasu i amunicji na potyczki pod Sejmem i Senatem, bo nikt nie będzie patrzył im wówczas na ręce, które powinny w tym czasie podpisywać nowe kontrakty na dostawę gazu z różnych stron świata, byleby tylko zdążyć ze wszystkim przed jesienią. Opozycja zapewne powie (ja bym tak powiedział), że w czasie, kiedy Ziobro blokuje swoją Izbą Dyscyplinarną pieniądze na Krajowy Program Odbudowy, Unia, ta zła, masońska i zepsuta, pokazuje, że w chwilach ciężkiej próby nie da zdechnąć z zimna nawet tak wyrodnej córze jak Polska, więc zastanów się dwa razy elektoracie, kogo wolisz u sterów; pseudopatriotów walczących z tęczowymi wiatrakami, czy ludzi rozsądnych, którzy wiedzą, że tylko zespołowa gra w starciu z Putinem zapewni jako takie szanse na przetrwanie, bo gwarancji nikt dać nie może. Rząd z kolei (i to też bym mu doradzał), będzie mówił w tym czasie o tym, jakiż to był wizjonerski, kiedy mówił o konieczności dywersyfikacji dostaw paliw i jak ładnie rozbudował terminal w Świnoujściu, kiedy Tusk podpisywał z Rosjanami kontrakty przeszacowane o miliardy dolarów. I że gdyby nie polityka Kaczyńskich, bylibyśmy dzisiaj wiadomo z czym wiadomo gdzie. A gazu nam wystarczy i niech się nikt nie przejmuje. Fakt, może na zimę troszkę podrożeć, bo jednak ten skroplony, transportowany statkami z Kataru i Ameryki wychodzi w rozrachunku drożej niż ten ruski, ale przynajmniej jest. I to są też, Szanowni Państwo, uczucia ambiwalentne. Bo i jedni i drudzy, a nie lubię i jednych i drugich, mają trochę racji i trochę jej nie mają.

Słyszy się na mieście, że po rosyjskim gazie w kolejce czeka rosyjska ropa. Mamy największy kombinat do przetwarzania ropy w Europie-płocką petrochemię. Jest jednak ponoć tak, że całą aparatura tamże przystosowana jest do obróbki ropy rosyjskiej, która ma w sobie bardzo dużo siarki i w razie wstrzymania dostaw z Rosji, płocki koncern na nic się zda wobec ropy od Arabów, bo w zetknięciu zeń wszystko wyleci w powietrze i zaleje nas czarny deszcz. Słyszy się też, że sankcje na Rosję działają. Niedawno kolejna sieć sklepów sportowych została u nas zamknięta. Zaiste, musiało to zaboleć rosyjską gospodarkę. Tymczasem rubel, w przeciwieństwie do złotówki, umacnia się. Naprawdę! Dziś rodzina zbitego, rosyjskiego sołdata dostaje już w przeliczeniu na nasze, nie 400 a 500 zł. Takie rosyjskie 500 plus. Nasza rodzina ma też więcej. Kredytu do spłacenia. Ale jednak coś ma!

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Socjalpatriotyzm czy postkapitalizm. Lewica pozwala POPiSowi okradać Polaków z przeszłości

Następny

War Porn