10.06.2017 Warszawa Obchody 86. miesiecznicy smolenskiej w Warszawie. Uczestnicy obchodow N/z fot.Witold Rozbicki
Rząd najwyraźniej obawia się protestów społecznych przed wyborami, a więc uznał, że uniemożliwienie wyrażania sprzeciwu pod pretekstem epidemii będzie najlepszym pomysłem.
Obywatele chodzą już do pracy, otwarto restaurację, a na boiskach trenują piłkarze, ale wyjść na ulice i protestować nadal nie wolno. W ostatnim czasie doszło do kilku brutalnych interwencji policyjnych podczas tzw. strajku przedsiębiorców. 16 maja zatrzymano ponad 300 osób. Poturbowani zostali: senator Jacek Bury i posłanka Klaudia Jachira.
Do kolejnej policyjnej mobilizacji doszło w sobotę 23 maja. Ponownie próba protestu w centrum Warszawy została przerwana przez funkcjonariuszy. Legalnie nie udało się również zarejestrować Strajku Wkurzonych w Krakowie. Zgromadzenie to miało odbyć się 23 maja i zebrać pod wspólnymi sztandarami tracących zatrudnienie i zarobki pracowników oraz bankrutujących drobnych przedsiębiorców., dla których tarcze antykryzysowe okazały się wydmuszką. Organizatorzy wydarzenia, którzy nie chcą, by uczestnicy spotkali się z ostrą reakcją mundurowych, przełożyli je o tydzień i poszli do sądu. O cofnięcie epidemicznego zakazu zgromadzeń do premiera zwrócił się osobiście przewodniczący OPZZ, powołując się na konstytucyjne prawa obywateli. Również Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar poprosił o to ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego. Bezskutecznie.
– Przypominamy, że w myśl obowiązującego prawa nie można organizować zgromadzeń; wszelkie zgromadzenia będą nielegalne – pogroził palcem w czwartek rzecznik stołecznej policji nadkom. Sylwester Marczak, odnosząc się do planowanych demonstracji.