Michał Kołodziejczak 25 marca został przesłuchany na komendzie policji na warszawskiej Ochocie. Usłyszał zarzuty „czynnego uszkodzenia mienia” i „brania czynnego udziału w zbiegowisku”.
Protest rolników z 13 marca zakwalifikowano jako „zbiegowisko” ponieważ nie został wcześniej zgłoszony w stołecznym ratuszu. Okazuje się, że Kołodziejczak może odpowiedzieć za „zniszczenie nawierzchni jezdni” oraz „zniszczenie sygnalizatora świetlnego”. Grozi mu do 5 lat więzienia.
– Nazywanie rolników, którzy stają w obronie miłości do polskiej ziemi, chuliganami, bandytami, jest wysoko nieodpowiednie i nienormalne – powiedział na konferencji prasowej zorganizowanej na chwilę przed przesłuchaniem. – W Polsce gminnej i powiatowej rolnicy są rozumiani, jednak schody zaczynają się w Warszawie, która oderwała się od polskiej rzeczywistości. Jesteśmy ostatnim bastionem polskości. Nikt z nas się nie cofnie. Obrzydliwej nagonce na nas, na rolników, postawimy się.
– Mężczyźnie przedstawiono zarzuty dotyczące podżegania do zniszczenia mienia w postaci nawierzchni jezdni oraz sygnalizatora przy ulicy Grójeckiej w Warszawie. Usłyszał także zarzut brania czynnego udziału z zbiegowisku – oświadczył w rozmowie z Polską Agencją Prasową rzecznik komendanta stołecznego policji komendant Sylwester Marczak.
– Od tygodnia mówi się o tym, że spłonął jakiś sygnalizator za 16 tys, złotych, a ja mogę pokazać obecnych tu ludzi, którzy z powodu nieudolności państwa polskiego mają straty liczone w setkach tysięcy złotych. Dużo łatwiej bronić wielkich korporacji niż takich ludzi – podsumował Kołodziejczak swoją konferencję prasową. – Będziemy działać o wiele mocniej, wyczyścimy polską scenę polityczną z łajdaków, którzy dobijają polskie rolnictwo, polski przemysł, dobijają zdrowe polskie przedsiębiorstwa a promują wielkie korporacje.