Do tej pory reprezentacja prowadzona przez Adama Nawałkę była w polskich mediach stawiana za wzór profesjonalizmu,. Tym bardziej dziwi, że po dwóch wygranych meczach o punkty nagle wybuchła w niej „afera alkoholowa”.
Sprawę niesportowego podejścia do obowiązków przez część kadrowiczów nagłośnił niespodziewanie „Przegląd Sportowy”, wcześniej będący przecież propagandową tubą reprezentacji, selekcjonera i w ogóle całej ekipy rządzącej Polskim Związkiem Piłki Nożnej. W czwartek gazeta, jeszcze bez podawania nazwisk, zakablowała opinii publicznej, że że przed meczem z Danią kilku piłkarzy grało całą noc w karty przy piwie, a po meczu większa grupa zawodników głośno świętowała zwycięstwo nie stroniąc ponoć od mocniejszych trunków. Ale już w piątkowym wydaniu „PS” pojawiły się sugestie, że najaktywniejszymi imprezowiczami byli Artur Boruc i Łukasz Teodorczyk, a przyzwolenie na balangę dał piłkarzom dyrektor reprezentacji Tomasz Iwan. Rzekomo zaskoczony rewelacjami „PS” prezes PZPN Zbigniew Boniek za pośrednictwem Twittera zapowiedział: „Nic nie będzie zamiecione pod dywan”.
W sumie cała ta „afera” nie wystawia dobrego świadectwa nikomu – ani jej sprawcom, ani selekcjonerowi, ani władzom związku, bo przecież jeśli do jakichś przekraczających granice wybryków piłkarzy rzeczywiście doszło, to gdzie byli zwierzchnicy zawodników? Spali smacznie i nie słyszeli odgłosów balangi? Tak czy owak sprawa wydaje się dęta, bo nawet jeśli Boruc z Teodorczykiem przed meczem z Danią rzeczywiście rżnęli w karty do rana i popijali przy tym piwo, to w pierwszej kolejności wypadałoby wpierw sprawdzić, czy byli w grupie zawodników wyznaczonych przez trenera Nawałkę do występu w meczu z Duńczykami.
Nie byli, a już na pewno szans na występ nie miał Boruc, bo od dawna wiadomo, że w kadrze jest on trzecim bramkarzem po Fabiańskim i Szczęsnym. Wiadomo natomiast, że z racji wieku i zasług cieszy się on wśród kadrowiczów rzeczywistym posłuchem i nawet Lewandowski musi się z jego zdaniem liczyć, co być może w jakimś stopniu zaczęło kapitanowi naszej kadry ciążyć. Wątpliwe jednak żeby to on rozpętał tę medialną zadymę. Nie musiał. Gdyby nie chciał Boruca w kadrze, to by Boruca już w kadrze nie było. Taka jest prawda.
Bardziej prawdopodobna wydaje się wersja, że kontrolowany przeciek do mediów wyszedł z PZPN, żeby odwrócić uwagę od kulisów walki o władzę jaka toczy się od chwili, gdy Józef Wojciechowski rzucił wyborcze wyzwanie Bońkowi. Najwięcej straci w tej aferze Nawałka, chyba że wybije się na niezależność i Boruca nie odstrzeli.
{loadposition social}
{loadposition zobacz_takze}