Słynni przed laty ukraińscy pięściarze, bracia Witalij i Władimir Kliczko, przez blisko dwie dekady byli dla swoich rodaków sportowymi idolami. Dzisiaj, gdy zostali w zaciekle atakowanym przez rosyjskich najeźdźców Kijowie, już stali się narodowymi bohaterami. Obaj postanowili pozostać w stolicy Ukrainy do końca.
Witalij jest merem Kijowa od czerwca 2014 r. Po zakończeniu kariery sportowej zaangażował się w politykę. Wcześniej przez wiele lat był mistrzem świata organizacji WBC w kategorii ciężkiej. W 2010 r. stworzył partię polityczną Ukraiński Demokratyczny Alians na rzecz Reform. Dwa lata później został deputowanym Rady Najwyższej Ukrainy, czyli ukraińskiego parlamentu, a w 2014 r. jako mer Kijowa zaczął zarządzać stolicą. Inną drogę wybrał jego młodszy brat Władimir. Swoją karierę związał z Niemcami – najpierw sportową, a następnie biznesową. Był jednym z najbardziej utytułowanych bokserów w historii tego sportu. Zdobył mistrzostwo świata organizacji IBF, WBO, IBO i WBA. Zakończył karierę sportową w 2017 roku. Potem zajął się biznesem, zakładając firmę doradczą Klitschko Ventures z siedzibą w Hamburgu. Władimir od lat jest też aktywnym użytkownikiem social mediów, za pośrednictwem których wciąż utrzymuje kontakt ze swoimi fanami. Od wybuchu wojny w Ukrainie za ich pośrednictwem relacjonuje aktualną sytuację w Kijowie i reszcie kraju, a także apeluje do świata o pomoc Ukrainie walczącej z rosyjskim agresorem.
Bracia Kliczko planują zostać i kontynuować walkę z rosyjskimi wojskami. „Zostajemy tutaj i będziemy walczyć” – oświadczyli Witalij i jego brat Władimir w wywiadzie dla „Welt am Sonntag”. Witalij stwierdził, że byłoby to „naprawdę żenujące”, gdyby teraz opuścił swój kraj, bo przecież stoi na czele władz stolicy Ukrainy. „Wyjeżdżając stąd dokonałbym zdrady, po której już nigdy nie mógłbym spojrzeć na siebie w lustro. Zostaniemy tu, ja i brat, do końca, walcząc z bronią w ręku jeśli zajdzie taka potrzeba. To wzruszające widzieć, jak bardzo nasi ludzie walczą o swoje prawa. W tej wojnie, której przecież nie chcieliśmy, nie chodzi już tylko o samą Ukrainę, ale także o pokój na całym świecie” – powiedział Władimir Kliczko.
Obaj słynni bracia chętnie pozują do zdjęć ubrani w mundury i z bronią w ręku. Pokazują się też w różnych miejscach ukraińskiej stolicy, starając się podtrzymać jej mieszkańców na duchu. W internecie krążą filmy z takich wizyt, m.in. w kijowskim metrze. Władimir Kliczko przesłał też światu mocne ostrzeżenie przed konsekwencjami rosyjskich ataków na ukraińskie elektrownie atomowe. „Jeśli jedna z nich wybuchnie, świat stanie w obliczu połączonych katastrof Czarnobyla i Fukushimy. Ukraina ma cztery elektrownie atomowe, a rosyjska armia wystrzeliwuje rakiety i zrzuca bomby tuż obok nich. Nie odwracajmy wzroku, pomóżcie nam zatrzymać tę inwazję już teraz” – napisał na Twitterze. Wystosował też apel do przywódców wszystkich religii. „Dramat, który rozwija się w Ukrainie w tym szczególnym momencie każe zadać sobie pytanie o pojęcie człowieczeństwa. Ludzka godność została wystawiona na próbę przez celowy atak na cywilów, który rozlewa się na całym obszarze naszego państwa. To, co dzieje się w Ukrainie, dotyka każdego mieszkańca Ziemi, który kocha sprawiedliwość i szanuje religie i różnorodność. Apelujemy do każdego duchowego przywódcy o zajęcie stanowiska krytykującego działania Rosji” – apelują bracia Kliczko, którzy wedle ustaleń ukraińskich służb wywiadowczych zostali umieszczeni przez Władimira Putina na „czarnej liście” jego osobistych wrogów.
Śladem braci Kliczko podążył też ich następca w elicie bokserów wagi ciężkiej Ołeksandr Usyk. Jego poglądy na relacje rosyjsko-ukraińskie były do niedawna przedmiotem krytyki przez Ukraińców, bo Usyk pochodzi z Krymu, a po zajęciu półwyspu przez Rosję w 2014 roku unikał jednoznacznych wypowiedzi potępiających ten czyn. „Krym to Krym i należy do Boga” – zwykł mawiać i zaraz dodawał, że jako znany sportowiec stara się ludzi łączyć, a nie dzielić. Gdy jednak 24 lutego tego roku wojska rosyjskie rozpoczęły inwazję na Ukrainę, w godzinie próby Usyk zachował się jak trzeba. Przerwał przygotowania do rewanżowej walki z Brytyjczykiem Anthonym Joshuą i wrócił na Ukrainę, aby w Kijowie dołączyć do oddziałów obrony terytorialnej. Kilka dni temu Usyk udzielił wywiadu stacji CNN. „Może zabrzmi to nieco sentymentalnie, ale moja dusza należy do Boga, a ciało i honor do ojczyzny oraz mojej rodziny. To sprawia, że nie odczuwam żadnego strachu i nie boję się śmierci. Czuję raczej zdziwienie, że takie rzeczy mogą się dziać w XXI wieku. Ja nie chcę zabijać ludzi, ale jeśli ktoś będzie chciał mnie zabić, albo moich bliskich, nie zostawi mi wyboru i wtedy to ja będą chciał zabić jego. To jest jednak przerażające” – stwierdził 35-letni bokser.