Legia Warszawa w ostatnim meczu 21. kolejki pokonała u siebie ŁKS Łódź 3:1 i utrzymała pozycję lidera. Więcej jednak po meczu mówiono o akcji kiboli stołecznego klubu zasiadających na północnej części stadionu przy Łazienkowskiej, którzy wywiesili hasło ostrzegające nowego sponsora Polonii Warszawa przed angażowaniem się w ratowanie tego klubu.
Postępek grupy kiboli zrzeszonych pod szyldem osławionej „Żylety” jest kompletnie niezrozumiały dla każdego normalnego człowieka. Hierarchia klubów piłkarskich w stolicy jest oczywista, wystarczy spojrzeć gdzie dzisiaj jest Legia, a gdzie Polonia. „Czarne Koszule” po bankructwie klubu i wyrzuceniu go z ekstraklasy w 2013 roku, od siedmiu lat pałętają się na peryferiach polskiego futbolu, a w tym sezonie grozi im spadek z III ligi, czyli czwartej klasy rozgrywkowej. Żeby jeszcze za Polonią, jak za Widzewem Łódź, stały liczone w dziesiątkach tysięcy rzesze wiernych kibiców, wykupujących regularnie wszystkie miejsca na stadionie, wtedy, owszem, byłaby to jakaś konkurencja dla fanów Legii. Fakty są jednak dla sympatyków „Czarnych Koszul” brutalne – w Warszawie są mniejszością. Wystarczy przypomnieć, że po zdobyciu mistrzostwa Polski w sezonie 1999/2000, a przesądziła o tym wygrana z Legią 3:0 na Łazienkowskiej, w następnej kolejce sukces fetowało na Konwiktorskiej niewiele ponad pięć tysięcy widzów. Cóż to jest za frekwencja w porównaniu z ponad 20-tysięczną odnotowaną na niedzielnym spotkaniu Legii z ŁKS. Zresztą, dzisiaj Polonia może tylko marzyć o pięciotysięcznej widowni, bo na jej meczach rzadko bywa więcej niż 200 osób.
Przy takiej miażdżącej różnicy w znaczeniu obu klubów na korzyść Legii, decyzja francuskiego biznesmen Gregoire’a Nitota, który zdecydował się w poprzednim tygodniu wykupić akcje Polonii i wesprzeć ją finansowo (zadeklarował, że w najbliższym czasie zamierza zainwestować 4,5 miliona złotych), nie powinna gości spod „Żylety” ani parzyć, ani ziębić. Tymczasem podjęli oni zorganizowany, chamski atak hejterski na firmę informatyczną Nitota Sii Poland, a w niedzielę postraszyli go jeszcze napisanym po francusku na kawałku prześcieradła tekstem: „Panie Nitot. Nie jest jeszcze za późno. Jeszcze są klienci, firma jeszcze funkcjonuje”.
Na stronie internetowej Polonii te działania skomentowano tak: „Czy nienawiść musi być tak wielka, że zasłania ideę zdrowej rywalizacji na boisku? Czy hejt to najlepsza broń? Zachowanie niektórych osób, które ostatnio zorganizowały się, żeby zniszczyć reputację polskiej firmy, w której pracują sympatycy różnych klubów, jest dla nas trudne do zrozumienia. Takie działania na pewno nie mogą być usprawiedliwione miłością do piłki czy do swojego klubu. Jest nam bardzo przykro i współczujemy wszystkim, których te działania dotknęły. Zdecydowanie jesteśmy za zdrową rywalizacją na boisku i przeciw wszelkim przejawom nienawiści. Niech łączy nas piłka” – napisano.
Wśród wielu różnych wypowiedzi w tej sprawie, na uwagę zasługuje zwłaszcza wpis na portalu społecznościowym autorstwa Jarosława Królewskiego, także właściciela firmy informatycznej, który przed rokiem podjął się ratowania przed upadkiem Wisły Kraków: „Generalnie nie jest to miłe, jak kibice innego klubu piszą do klientów, partnerów, pracowników obrażając Cię we wszystkich kanałach. Przeżyłem to w lutym 2019 na masową skalę po zaangażowaniu w Wisłę Kraków. Traci się wtedy wiarę. Lecz nie wszyscy kibice Legii to ci z transparentem” – stwierdził Królewski.
Atak na Nitita nie był jednak jedynym werbalnym ekscesem kiboli spod „Żylety”. Wywiesili też płachtę z napisem „Kisiel, won z Legii”. W tym przypadku chodziło o Jakuba Kisiela, reprezentanta polskiej do lat 17, który jeszcze kilka tygodni temu był piłkarzem Polonii Warszawa. W ubiegłym roku został poturbowany przez „nieznanych sprawców” w szalikach Legii, ale mimo to zdecydował się podpisać kontrakt z „Wojskowymi”. Chłopak pochodzi z Pułtuska, podobno od dziecka kibicuje Legii… Dariusz Dziekanowski zanim stał się gwiazdą na Łazienkowskiej, zaczynał w Polonii. Podobnie było w przypadku Michała Żewłakowa, a teraz Pawła Wszołka. Dlaczego jakimś głupkom przeszkadza dzisiaj 17-letni Kisiel?
Powiedzenie mówi, że jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze. Może jakieś stosowne służby powinny przyjrzeć się bliżej, czy w tej awanturze przypadkiem nie toczy się brudna gra o wyłączność na dystrybucję różnych „niezdrowych produktów”, które dzisiaj zdecydowanie łatwiej jest dyskretnie nabyć w tłumie na Łazienkowskiej, niż na pustawych trybunach przy Konwiktorskiej.
Władze Legii zachowały się w tej sprawie jak zawsze zachowawczo. „Stadion to miejsce rywalizacji sportowej, a fundamentalną wartością sportu jest szacunek. To także jedna z najważniejszych wartości jakie wyznajemy w Legii Warszawa. Zawsze jednoznacznie krytycznie oceniamy wszelkie zachowania, które są sprzeczne z tą wartością. Dotyczy to również treści transparentów, które sporadycznie pojawiają się podczas meczów. Chcemy jednocześnie pokreślić, że transparenty wywieszane w czasie meczu przez jakiekolwiek grupy kibiców nie są stanowiskiem Legii, co więcej, zdarzały się przypadki, że były wymierzone we władze Klubu. Podobne zdarzenia mają regularnie miejsce również na innych stadionach w Polsce i w Europie, a Legia jest często wulgarnie obrażana podczas większości meczów wyjazdowych. Nie jest więc to z pewnością zjawisko, które dotyczy jednego klubu, choć Legia chce i stara się być wzorem pod wieloma względami, szczególnie w kwestiach bezpieczeństwa i odpowiedzialności społecznej. Dowodzimy tego w ostatnich latach mocno rozwijając wiele inicjatyw w szeroko pojętej działalności dobroczynnej i edukacyjnej. Stadion Legii dzięki naszym działaniom jest przyjazny dla dzieci i całych rodzin. Tym bardziej jesteśmy gotowi do rozmów na forum Ekstraklasy o tym w jaki sposób można jeszcze bardziej podnosić standardy na polskich stadionach. Odpowiadając na koniec na pojawiające się pytania o to, czy Legia Warszawa skieruje sprawę do organów ścigania informujemy, że zgodnie z przepisami Klub nie jest w tej sprawie stroną. Jednocześnie, jak zawsze w podobnych przypadkach, deklarujemy pełną współpracę z uprawnionymi służbami w możliwym zakresie”.
Wypada mieć nadzieje, że było to jednorazowy incydent i w następnych meczach wszyscy kibice Legii skupią swoją uwagę wyłącznie na śledzeniu walki ich ulubieńców o mistrzostwo Polski. Na razie ekipa trenera Aleksandara Vokovicia znajduje się w korzystnej sytuacji, ale trzeba pamiętać, że pokonała, i to na własnym boisku, najsłabszy zespół w ekstraklasie. Zdecydowanie większa wartość mają jednak wyjazdowe wygrane drugiej w tabeli Cracovii z Arką Gdynia (1:0) i trzeciej Pogoni Szczecin z Wisłą Płock (3:2), a nad tymi zespołami legioniści mają najmniejszą przewagę (odpowiednio dwa i trzy punkty).