Białoruska tenisistka Wiktoria Azarenka długo zabiegała o „dziką kartę”, żeby móc wystąpić w Australian Open. Gdy ją w końcu otrzymała, w przededniu turnieju ogłosiła, że jednak w Melbourne nie zagra.
Białorusinka walczy w sądzie ze swoim byłym partnerem o prawo do opieki na ich synem Leo. Dopóki nie zapadnie wyrok w tej sprawie nie może opuścić stanu Kalifornia. Z tego powodu musiała zrezygnować ze startów w drugiej połowie ubiegłego roku, m.in. nie wystąpiła w wielkoszlemowym US Open. Nieobecność w cyklu WTA Tour kosztował ją spadek w rankingu do trzeciej setki, dlatego nie miała szans na znalezienie się na liście startowej tegorocznego Australian Open. Poprosiła więc organizatorów o „dziką kartę” i oczywiście ja uzyskała, bo jest przecież byłą liderką światowej listy oraz dwukrotną triumfatorką wielkoszlemowego turnieju na kortach Melbourne Park. Niestety, w ostatniej chwili musiała się wycofać, bo dziecko jest dla niej najważniejsze.