Znużeni długą podróżą do Kataru piłkarze Bayernu Monachium wywalczyli awans do finału Klubowych Mistrzostw świata, wygrywając 2:0 z egipskim zespołem Al-Ahly Kair. Obie bramki dla niemieckiej drużyny zdobył Robert Lewandowski, który poniedziałkowym występem na stadionie w Al Rayyan przypomniał światu, dlaczego został uznany za piłkarza roku.
Bayern był zdecydowanym faworytem półfinałowego spotkania Klubowych Mistrzostw Świata z egipskim zespołem. Drużyny z Europy zdominowały w ostatnich latach rywalizację w tej imprezie i dlatego uważa się, że mistrzowie Niemiec i triumfatorzy Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu podtrzymają zwycięską serię drużyn ze Starego Kontynentu. Bawarski klub ma już na koncie jeden triumf w tych rozgrywkach, odniesiony w 2013 roku po wygranym w finale meczu z marokańskim zespołem Raja Casablanca 2:0. W kolejnych latach trofeum to zdobywały FC Barcelona, Real Madryt, a w poprzednim turnieju dokonał tego FC Liverpool. W sumie w 16 dotychczasowych edycjach Klubowych Mistrzostw Świata aż 12 razy zwyciężały europejskie drużyny.
Ekipa Bayernu ma jednak lepszą motywację, bo jeśli zdobędzie klubowe mistrzostwo świata, zdobędzie tym samym szóste trofeum w jednym roku i powtórzy rekordowe osiągnięcie Barcelony z 2009 roku, która wtedy także wywalczyła w ciągu 12 miesięcy sześć tytułów. Dla przypomnienia – Bayern kolekcjonowanie trofeów zaczął 16 czerwca 2020 roku, bo tego dnia zapewnił sobie mistrzostwo Niemiec, następnie 4 lipca zdobył Puchar Niemiec, 23 sierpnia pokonując w finale Paris Saint-Germain wygrał Ligę Mistrzów, 24 września zdobył Superpuchar UEFA, a 30 września Superpuchar Niemiec. I gdyby nie pandemia, w grudniu zakończyłby rok 2020 sukcesem w KMŚ, lecz przez koronawirusa FIFA była zmuszona przesunąć turniej o półtora miesiąca.
Bayern co prawda ostatnio nie zachwycał wykwintną grą, ale od kompromitującej porażki w Pucharze Niemiec z drugoligowym Holsteinem Kiel zanotował w Bundeslidze pięć zwycięstw z rzędu i zbudował solidną przewagę nad konkurentami. Przed wylotem do Kataru ekipa trenera Hansiego Flicka wygrała w Berlinie z Herthą 1:0, ale wydarzeniem tego meczu był słaby występ Roberta Lewandowskiego, który po raz pierwszy w tegorocznych występach nie zdobył bramki, a jeszcze na domiar złego po raz pierwszy od lat nie wykorzystał rzutu karnego. Zaraz po tym meczu bawarska ekipa miała odlecieć z berlińskiego lotniska bezpośrednio do Kataru, lecz w wyniku biurokratycznych zagrywek jej samolot został przytrzymany do rana, następnie musiał polecieć do Monachium i dopiero stamtąd, po wymianie załogi, Bayern wyruszył na Bliski Wschód. Trwająca kilkanaście godzin eskapada mocno nadszarpnęła siły piłkarzy, co było widoczne zwłaszcza w drugiej połowie meczu z Al-Ahly. Na szczęście monachijczycy mieli w swoich szeregach podwójnie zmotywowanego do gry Lewandowskiego. Dla wciąż nienasyconego triumfami kapitana reprezentacji Polski zwycięstwo w KMŚ jest ważne, bo tego trofeum nie ma jeszcze w swojej bogatej już kolekcji. Jeśli sięgnie z Bayernem po Klubowe Mistrzostwo Świata, będzie to już 23. trofeum w jego karierze. Trzy zdobył jako zawodnik Lecha Poznań, cztery w barwach Borussii Dortmund, a pozostałe już po transferze do Bayernu. A z bawarską jedenastką sześć razy wywalczył mistrzostwo Niemiec, trzy razy Puchar i cztery razy Superpuchar Niemiec, zaś w 2020 roku po raz pierwszy wygrał Ligę Mistrzów i Superpucharu UEFA
Poza tym „Lewy” po nieudanym występie przeciwko Herthcie chciał jak najszybciej poprawić nadszarpnięty lekko wizerunek, a nic temu nie sprzyja lepiej, jak udany występ w kolejnym meczu. Gracze Al-Ahly pewnie mieli świadomość, że bojowo nastawiony najlepszy piłkarz na świecie w ubiegłym roku może im mocno zaszkodzić, toteż pilnowali go przez cały mecz jak oka w głowie.
Ale chociaż egipski klub Al-Ahly Kair jest bardziej chyba utytułowany od Bayernu, bo w swojej 114-letniej historii zdobył aż 139 trofeów, w tym dziewięciokrotnie afrykańską Ligę Mistrzów, to sportowym potencjałem jednak wyraźnie odstaje. Gdyby nie wyczerpująca podróż, która negatywnie wpłynęła na jakość gry ekipy Hansego Flicka, pewnie zwycięstwo Bayernu byłoby zdecydowanie bardziej okazałe. Lewandowski wykorzystał dwie najlepsze okazje jakie miał do strzelenia gola, nie przesadzał jednak z walecznością w grze i nie biegał tyle co zwykle. On też oszczędzał siły na finał. Wydawało się, że przeciwnikiem bawarskiej drużyny będzie zdobywca Copa Libertadores i mistrz Brazylii Palmeiras Sao Paulo, lecz niespodziewanie lepszy w półfinale okazał się zwycięzca Ligi Mistrzów strefy CONCACAF meksykańskim Tigres UANL. Gola dającego awans strzelił 35-letni francuski napastnik Andre-Pierre Gignac, który wcześniej w wygranym 2:1 ćwierćfinałowym boju z koreańskim Ulsan Hyundai zdobył dla swojej drużyny obie bramki. Tak więc Gignac z trzema trafieniami jest liderem klasyfikacji strzelców KMŚ, a drugą lokatę w zestawieniu zajmuje z dwoma golami Lewandowski. W czwartek powalczą o koronę w bezpośrednim starciu.