1 grudnia 2024

loader

Euro 2020/21: Europa była za Italią

Prezydent UEFA Aleksander Ceferin przyznał, że format rozgrywania Euro 2020 w tak wielu krajach był błędem. Ale większą niechęć do UEFA zrodziło faworyzowanie ekipy Anglii. Przed finałowym meczem na Wembley sympatia kibiców na Starym Kontynencie była wyraźnie po stronie Włochów.

Tegoroczne mistrzostwa Europy przejdą do historii futbolu jako jeden z najbardziej niesprawiedliwych turniejów w dziejach tego sportu. Głównym powodem takiego odbioru Euro 2020/21 są ogromne dysproporcje w liczbie kilometrów, jakie w trakcie imprezy musiały pokonać uczestniczące w rywalizacji zespoły. Dla przypomnienia – mecze rozgrywano w Kopenhadze, Sewilli, Londynie, Petersburgu, Budapeszcie, Bukareszcie, Monachium, Rzymie, Glasgow, Amsterdamie i Baku. Najwięcej po Europie krążyli Szwajcarzy, którzy w podróżach na pięć spotkań musieli pokonać ponad 15 tys. kilometrów. Na drugim biegunie znaleźli się Szkoci z 1108 km na liczniku. Jakie to miało znaczenie świadczy choćby fakt, że każda z drużyn, która dotarła do półfinału rozgrywek, zagrała przynajmniej trzy mecze na własnym stadionie. Najbardziej uprzywilejowani pod tym względem byli jednak Anglicy, którzy tylko jeden z sześciu meczów musieli rozegrać na innym stadionie niż Wembley.
Decyzję o takiej formule turnieju podjęto jeszcze w czasach, gdy prezydentem UEFA był Francuz Michel Platini. Obecny sternik Europejskiej Unii Piłkarskiej, Słoweniec Aleksander Ceferin, zdobył się na szczerą ocenę dopiero w przededniu zakończenia imprezy. „Nie będę już tego pomysłu bronił ani wspierał podobnych inicjatyw w przyszłości, bo widzę jakie to było niesprawiedliwe, że niektóre drużyny musiały w podróżach na mecze przebyć ponad 10 tysięcy kilometrów, a inne zaledwie tysiąc. Nie było to także fair względem kibiców, którzy jednego dnia musieli być w Rzymie, a już następnego lecieli do Baku, a to prawie pięć godzin lotu samolotem. Pomysł na rozrzucenie turnieju po całym kontynencie był już zaakceptowany, gdy objąłem stanowisko prezydenta UEFA i mimo wątpliwości postanowiłem wtedy uszanować tę decyzję. Dzisiaj muszę jednak szczerze przyznać, że przyjęcie takiej formuły to był błąd, którego nasza organizacja z pewnością będzie się w przyszłości wystrzegać” – przyznał Aleksander Ceferin w wypowiedzi udzielonej stacji BBC.
We Włoszech jego słowa zostały jednak przyjęte z dużą rezerwą. Dziennik „La Gazzetta dello Sport” obawia się, iż UEFA faworyzuje reprezentację Anglii i pomaga jej w zdobyciu mistrzostwa Europy z wdzięczności za to, że premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson wsparł europejska federację w walce z projektem utworzenia przez najmożniejsze kluby Superligi. I jako dowód podaje kontrowersyjny karny dla Anglików w dogrywce półfinału z Danią (2:1), który już został uznany za kompromitujący błąd holenderskiego sędziego Danny’ego Makkelie oraz arbitrów obsługujących system VAR. Na powtórkach telewizyjnych wyraźnie widać, że wpadający w duńskie pole karne Raheem Sterling sam się przewraca. Podyktowaną przez Makkelie „jedenastkę” na zwycięską dla Anglików bramkę zamienił Harry Kane, chociaż dopiero po dobitce, bo jego strzał z karnego bramkarz reprezentacji Danii Kasper Schmeichel zdołał obronić. Ale chyba jeszcze większym skandalem było to, że ktoś z trybun próbował oślepić duńskiego bramkarza światłem lasera, na co sędziowie nawet nie zareagowali, chociaż Schmeichel zapewnia, że ich o tym poinformował.
W takich kontrowersyjnych okolicznościach reprezentacja Anglii po raz pierwszy od 55 lat awansowała do finału wielkiego turnieju. W 1966 roku zwyciężyła 4:2 na Wembley w finale mistrzostw świata z Niemcami. Gol Geoffa Hursta na 3:2 strzelony w dogrywce do dzisiaj uchodzi za jedną z największych kontrowersji w historii futbolu. Bramka Kane’a także pobudziła do działania zwolenników teorii spiskowych, wedle których reprezentacja Anglii jest przez UEFA faworyzowana. Tylko jeden mecz, ćwierćfinałowy z Ukrainą, drużyna trenera Garetha Southgate’a zagrała poza Wembley. Wszystkie inne u siebie. Włosi także awansowali dzięki karnym, ale w ich przypadku o żadnych kontrowersjach nie ma mowy.
UEFA próbowała uciąć te podejrzenia i spekulacje surowymi sankcjami wymierzonymi w angielską federację. Gospodarze obu spotkań półfinałowych i finału Euro 2020/21 zostali ukarani grzywną w wysokości 30 tys. euro za dopuszczenie do trzech incydentów w meczu Anglia – Dania: celowania wiązką lasera w twarz Kaspera Schmeichela podczas egzekwowania rzutu karnego przez Harry’ego Kane’a; buczenia kibiców w trakcie odgrywania hymnu Danii oraz użycia niedozwolonych środków pirotechnicznych. Ale niewiele to pomogło, bo sympatie kibiców niemal w całej Europie i tak obróciły się na stronę włoskiej drużyny.
Niewiele to ekipie trenera Roberto Manciniego mogło pomóc, bo chociaż brytyjski rząd w trybie specjalnym zezwolił na przybycie na niedzielny finał małej grupie włoskich kibiców, to jej doping zagłuszyło 60 tysięcy angielskich fanów (finałowy mecz Anglia – Włochy zakończył się po zamknięciu wydania).

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Argentyna i Messi wreszcie triumfują w Copa America

Następny

Nowe wiatry w Bayernie

Zostaw komentarz