Fatalne warunki pogodowe mocno wypaczyły przebieg kwalifikacji przed wyścigiem o Grand Prix Turcji, bo z pole position w niedzielę wystartował nieoczekiwanie kierowca zespołu Racing Point Kanadyjczyk Lance Stroll.
Trudno było mówić o sprawiedliwym ściganiu się w strugach deszczu. Już podczas pierwszej tury kwalifikacji z powodu ulewnych opadów przerwano wyścig i odesłano kierowców do boksów. Wznowiono rywalizację po ponad pół godzinie i mimo dalszych perypetii udało się je jakoś dokończyć. Z walki o najlepsze miejsca startowe odpadli Kevin Magnussen, Daniił Kwiat, George Russell, Romain Grosjean i Nicholas Latifi.
Bez większych problemów udało się rozegrać za to drugą rundę. Znów najszybszy był Max Verstappen, a do finałowej tury kwalifikacji nie awansowali Lando Norris, Sebastian Vettel, Carlos Sainz, Charles Leclerc i Pierre Gasly. Odpadli więc m.in. obaj kierowcy Ferrari, a do trzeciej rundy przeszli zawodnicy teamu Alfa Romeo.
W decydującej fazie doszło do sensacji, bo za taką powszechnie uznano wywalczenie pole position przez Lance’a Strolla. Drugie miejsce startowe przypadło Verstappenowi, a z trzeciego wystartował drugi z kierowców Racing Point, Sergio Perez. Lider klasyfikacji generalnej Lewis Hamilton zajął dopiero szóste miejsce, a jego partner z zespołu Mercedesa, Valterri Bottas, dziewiąte. Przed niedzielnym wyścigiem nikt jednak nie wątpił, że Brytyjczyk i Fin powalczą o znacznie lepsze lokaty.
Te przewidywania okazały się słuszne. Chociaż pogoda nadal była fatalna, Lewis Hamilton zdołał w końcu przystosować się do warunków i bez większych problemów awansował z dziewiątej na pierwszą pozycję i wygrał wyścig, czym zapewnił sobie zdobycie siódmego w karierze tytułu mistrza świata Formuły 1. Tym samym Brytyjczyk wyrównał rekordowe dotąd osiągnięcie Michaela Schumachera. Drugie miejsca na podium wyścigu o Grand Prix Turcji wywalczył Sergio Perez z Racing Point, a trzecie Sebastian Vettel z Ferrari. Startujący z pole position Lance Stroll minął metę dopiero na 9. pozycji.