Mieszkańcy Tokio w tej chwili raczej ucieszyła wieść, że igrzyska w tym roku się nie odbędą
Międzynarodowy Komitet Olimpijski uległ rosnącej presji i z powodu pandemii koronawirusa także przełożył zaplanowane na przełomie lipca i sierpnia igrzyska w Tokio. Wcześniej udział swoich reprezentacji odwołały już Kanada i Australia, a taką samą decyzję rozważała większość narodowych komitetów, z PKOl włącznie.
Kanadyjski Komitet Olimpijski oraz Kanadyjski Komitet Paraolimpijski jako pierwsze podjęły decyzję, iż z powodu pandemii koronawirusa nie wyślą w tym roku swoich sportowców na igrzyska olimpijskie i paraolimpijskie w Tokio. Kanadyjczycy postulują przeniesienie imprezy na przyszły rok. Po nich taką samą decyzję podjęli też Australijczycy. Ich narodowy komitet olimpijski zalecił swoim sportowcom podjęcie przygotowań do startu w igrzyskach w 2021 roku. O przełożenie terminu igrzysk w Tokio apeluje też wiele innych narodowych komitetów olimpijskich, w tym PKOl.
Igrzyska w Tokio pierwotnie miały się odbyć w dniach 24 lipca – 9 sierpnia tego roku. Rozwój pandemii koronawirusa spowodował, że dotrzymanie tego terminu, mimo zapewnień ze strony organizatorów, że zrobią wszystko aby zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom i kibicom, w tej chwili nierealne.
Nawet nie ma gdzie trenować
Także dlatego, że z powodu nakładanych przez władze poszczególnych krajów zakazy i ograniczenia sportowcy nie mają gdzie trenować, nie mówiąc o uczestnictwie z zawodach kwalifikacyjnych, co jest o tyle istotne, że do obsadzenia tą drogą pozostało jeszcze ponad 40 procent olimpijskich nominacji.
Przewodniczący MKOl Thomas Bach jeszcze kilka dni temu zapewniał, że igrzyska odbędą się w ustalonym terminie, spadła jednak na niego taka ogromna lawina krytyki, że nikt więcej z członków komitetu wykonawczego nie odważył się powtórzyć tego zapewnienia. Wręcz odwrotnie, w oficjalnym komunikacie MKOl podał, iż decyzję w tej kwestii podejmie w ciągu najbliższych czterech tygodni. Ale w mediach pojawiły się przecieki, że tak naprawdę decyzja o przeniesieniu igrzysk już zapadła, a dyskusja toczyła się jedynie nad wyborem nowego terminu imprezy. Rozpatrywane były ponoć trzy warianty.
Wariant 1: jesień 2020
Przeniesienie igrzysk na jesień tego roku miałoby nawet historyczne uzasadnienie, bowiem poprzednie igrzyska w Tokio, zorganizowane w 1964 roku, odbyły się w październiku. Poza tym pozwoliłoby utrzymać czteroletni cykl olimpijski, a sportowcy nie musieliby obawiać się panujących zwykle latem w stolicy Japonii upałów i wysokiej wilgotności powietrza. Na przełomie lipca i sierpnia przeciętna temperatura w Tokio wynosi30-35 stopni, jesienią natomiast średnia temperatura spada do poziomu 20-25 stopni. Dla wielu dyscyplin sportu jesienna data nie koliduje z innymi imprezami. Możliwe byłoby utrzymanie wywalczonych już kwalifikacji olimpijskich oraz rozegranie przełożonych zawodów kwalifikacyjnych. Dla Japończyków takie rozwiązanie byłoby zbawienne, bo ograniczyłoby ich straty ekonomiczne. Nie trzeba by było np. tworzyć nowej wioski olimpijskiej, w której mieszkania są juz sprzedane. Nabywcy musieliby jedynie o kilka miesięcy opóźnić zasiedlenie lokali. Problemy mogłyby sprawić jednak zdarzające się jesienią kaprysy pogodowe, jak choćby tajfuny, które zakłóciły rozgrywany o tej porze roku w Japonii ubiegłoroczny Puchar Świata w rugby czy też kwalifikacje do wyścigu Formuły 1 na torze Suzuka.
To są jednak drobne problemy w porównaniu z zagrożeniem, jakie także w jesiennym terminie niesie pandemia koronawirusa. Zdaniem niemieckich wirusologów w tym roku możemy zapomnieć o imprezach sportowych z udziałem publiczności. W ich opinii kibice będą mogli wrócić na stadiony dopiero w 2021 roku, przynajmniej w ograniczonej liczbie.
„Nie ma lepszego środowiska do rozwoju wirusa, niż właśnie widownie wielkich sportowych wydarzeń. A wygaśnięcie epidemii nastąpi dopiero za kilka miesięcy, a teraz wciąż jesteśmy w bardzo zaawansowanej fazie wzrostu zachorowań” – przekonuje na łamach „Sterna” wirusolog dr Alexander Kekule.
Wariant 2: lipiec 2021
Przeniesienie igrzysk na lato przyszłego roku spowoduje mnóstwo perturbacji w sportowym kalendarzu. W 2021 roku zaplanowane są m.in. mistrzostwa świata w lekkiej atletyce (Eugene – USA, 6-15 sierpnia) i pływaniu (Fukuoka – Japonia, 16 lipca – 1 sierpnia), ale także w wioślarstwie i kajakarstwie. MKOl na razie negocjuje z federacjami, ale już wiadomo, że nie będą to łatwe rozmowy, bo każda federacja ma swoich sponsorów i każda impreza rangi mistrzostw świata czy kontynentu także. Przesunięcie o rok igrzysk rozwali też system kwalifikacji olimpijskich, w większości dyscyplin trzeba by było przeprowadzić je od nowa.
Dla organizatorów problemem będzie stworzenie nowej wioski olimpijskiej dla 11 tysięcy sportowców i renegocjacja umów o rezerwacjach hoteli dla działaczy, sportowców, sztabów olimpijskich, dziennikarzy, kibiców.
Wariant 3: lato 2022
Ten termin też jest rozważany, chociaż wydaje się najbardziej abstrakcyjny. Gdyby MKOl na to się zdecydował, po raz pierwszy od 1992 roku letnie i zimowe igrzyska obyłyby się w tym samym roku. Wtedy gospodarzami były Albertville i Barcelona, teraz są nimi Pekin i Tokio. Ale to ryzykowne posunięcie. MKOl w tym roku ma zaplanowane Młodzieżowe Igrzyska Olimpijskie w Dakarze. Największym problem przełożenia igrzysk o dwa lata byłby jednak przekreślenie szans na ostatni olimpijski start zaawansowanych wiekowo sportowców. w polskiej reprezentacji wśród poszkodowanych znalazłaby się m.in. Anita Włodarczyk, dwukrotna złota medalistka olimpijska w rzucie młotem, aktualna rekordzistka świata i wielka faworytka zawodów w Tokio. Za dwa lata polska młociarka będzie jednak miała 37 lat i nawet jeśli dotrwa do tego czasu jako czynna zawodniczka, jej szanse na trzeci złoty medal niepomiernie zmaleją.
Dla Japończyków ten wariant jest jednak nie do przyjęcia ze względu na koszty. Dlatego ostatecznie przystali na wariant drugi, czyli przełożenie igrzysk na lato 2021 roku. W miniony wtorek poinformował o tym w oficjalnym komunikacie premier Japonii Shinzo Abe.