2 grudnia 2024

loader

Kończy się w tenisie era Sereny Williams

Iga Świątek jest młodsza od Sereny Williams o 21 lat. Najlepszej polskiej tenisistki nie było jeszcze na świecie, gdy 41-letnia dzisiaj Amerykanka już była tenisową gwiazdą pierwszej wielkości, m.in. mistrzynią US Open. Dzisiaj ma na koncie 23 wielkoszlemowe tytuły, ale ostatni zdobyła w 2017 roku. Jej wielka kariera dobiega właśnie końca.

Kończący się rok 2021 Serena Williams zaczęła jeszcze w Top 10 rankingu WTA i z nadzieją na wygranie upragnionego 24. turnieju Wielkiego Szlema, co pozwoliłoby jej chociaż wyrównać rekordowe osiągnięcie Australijki Margaret Court, liderki klasyfikacji wszech czasów w liczbie wielkoszlemowych triumfów w grze pojedynczej. Swój ostatni tytuł wywalczyła jednak dawno temu, bo w 2017 roku wygrywając w finale Australia Open ze starszą o rok siostrą, Venus, 6:4, 6:4. Potem się okazało, że w trakcie turnieju była w ciąży (córkę Alexis urodziła 1 września tego roku). Po powrocie na kort po macierzyńskiej przerwie wciąż jeszcze zadziwiała swoją grą, ale zaprzepaściła aż cztery szanse na poprawienie swojego bilansu zwycięstw w Wielkim Szlemie. W 2018 roku dotarła do finału Wimbledonu i US Open, lecz na trawnikach All England Club przegrała z niemiecką tenisistką polskiego pochodzenia Angelique Kerber 3:6, 3:6, a w swoim nowojorskim mateczniku na twardych kortach Flushing Meadows uległa Japonce Naomi Osace 2:6, 4:6. Dwie kolejne szanse odebrały jej rok później Rumunka Simona Halep w finale Wimbledonu (2:6, 2:6) oraz Kanadyjka Bianca Andreescu w finale US Open (3:6, 5:7). W rozbitym przez pandemię sezonie 2020 z Australian Open odpadła już w 3. rundzie, w US Open doszła do półfinału, a w przełożonym na jesień French Open, wygranym sensacyjnie przez 19-letnią wówczas Igę Świątek, przegrał już w 2. rundzie z grającą z „dziką kartą” Bułgarką Cwetaną Pironkową.
Ten rok Serena Williams zaczęła nawet obiecująco, dochodząc w Australian do półfinału, w którym po raz kolejny w karierze musiała uznać wyższość Naomi Osaki (3:6, 4:6). Ta porażka chyba podkopała w niej wiarę w siebie, bo jeszcze tylko na ziemnych kortach Rolanda Garrosa w Paryżu coś ugrała, chociaż w jej przypadku dojście do 4. rundy wielkoszlemowego turnieju to nic wielkiego. W Wimbledonie dopadła ją kontuzja, przez którą musiała skreczować już w meczu pierwszej rundy z Białorusinką Aleksandrą Sasnowicz, a potem słuch o niej zaginął. Jeśli widywano ją przy okazji imprez tenisowych, to głównie za ich kulisami lub w towarzystwie celebrytów. Brylowała już nie na korcie, tylko w mediach społecznościowych. Ostatnio wzięła udział w talk show „Jimmy Kimmel Live”. W trakcie programu zapewniała, że jest już bliska przezwyciężenia kłopotów zdrowotnych i na pewno zdąży się z nimi uporać do końca roku, więc na pewno zagra w Australian Open 2022. Żartowała przy tym, że wchodząc do szatni spotka tam nowe pokolenie zawodniczek, które tylko marzą, żeby się z nią zmierzyć i ją pokonać.
Ostatnio Serena wraz z siostrą Venus promowały film o swoim ojcu. „King Richard” (Richarda Williamsa gra Will Smith) jest także historią o nich, najwybitniejszych być może tenisistkach w historii tego sportu. Pojawił się w czasie, gdy obie powoli, acz nieuchronnie zmierzają ku końcowi swoich wielkich karier. Chociaż żadna z nich takiego zamiaru jeszcze nie zdradziła, ale Venus za kilka miesięcy skończy 42 lata, a Serena 41 lat. Tenisowi eksperci coraz odważniej stawiają tezę, że Serena już nie jest w stanie wywalczyć dwóch brakujących jej „do nieśmiertelności” wielkoszlemowych tytułów, więc już nie poprawi rekordu Margaret Court, bo takiej formie, w jakiej jest dzisiaj, wydaje się od tego celu odległa jak nigdy wcześniej. Ten rok skończyła na 41. miejscu w rankingu WTA, a wiadomo już, że nie wystąpi w przyszłorocznym Australian Open, zatem straci kolejne punkty i zleci w klasyfikacji tenisistek pod koniec pierwszej setki. Venus już dawno wypadła z czołówki, w tej chwili zajmuje na światowej liście 313. miejsce. W 2021 roku wygrała zaledwie trzy mecze – z Arantxą Rus, Kirsten Flipkens i Mihaelą Buzarnescu. Nie pokonała żadnej tenisistki z pierwszej pięćdziesiątki rankingu, a w turniejach w których startowała odpadała zwykle już w pierwszym meczu, a w żadnym nie awansowała nawet do trzeciej rundy. To smutne, lecz dzisiaj wszystkie zawodniczki marzą o wylosowaniu w turniejowej drabince Venus Williams, bo to gwarancja przejścia do następnej rundy. Znamienne jest jednak to, że coraz więcej z nich marzy też o trafieniu na Serenę. Raz, bo wreszcie można z nią nawiązać walkę i pokusić się o zwycięstwo, a dwa – że mają świadomość iż to ostatnie okazje aby zmierzyć się na korcie z największą legendą kobiecego tenisa. Takie marzenie ma też Iga Świątek.
Na razie jednak tenisowe palny obu sióstr owiane są tajemnicą i tak naprawdę nikt nie wie, jak będzie wyglądał najbliższy sezon w ich wykonaniu. Podatność na kontuzje w ich wieku jest coraz większa, ale też ich motywacja do przezwyciężania bólu robi się coraz mniejsza. Obie są multimilionerkami i nie muszą uganiać się po kortach za pieniędzmi za wszelką cenę. Ich możliwości, nawet jeśli na początku turnieju zdrowie jeszcze im dopisuje, jak pokazało już życie często spadają do zera po jednym spotkaniu, a coraz częściej nawet po kilku gemach. W starciach z młodym pokoleniem zawodniczek, wychowanych na wzorcach wypracowanych przez siostry Williams, one nie mają przewagi siły, bo Ashleigh Barty, Aryna Sabalenka czy Soifia Kenin uderzają piłki z taką samą siłą jak Serena, a są od niej dużo szybsze, bardziej zwrotne, a przede wszystkim o niebo lepsze kondycyjnie. Żeby im dorównać mając już czterdziestkę na karku, trzeba katorżniczego wręcz treningu oraz żelaznego zdrowia.
Zdrowia i motywacji do ciężkiej pracy obu siostrom Williams chyba już nie starcza, zatem fanom ich niepospolitego talentu pozostaje już tylko czekać na dzień, kiedy ogłoszą zakończenie kariery. Kiedy i gdzie postanowią wystąpić po raz ostatni, pozostaje niewiadomą. W przypadku Venus być może nastąpi to po dwóch czy trzech wygranych pojedynkach. Miejsca w czołowej setce światowej listy już nie odzyska, a i o „dzikie karty” może być jej coraz trudniej. W przypadku Sereny pewnie taką odpowiednią chwilą byłby pożegnalny występ przed kochająca ją nowojorską publicznością, czyli w US Open, który w swojej bogatej w sukcesy karierze wygrywała sześciokrotnie. A może WTA i ITF urządzą im jakieś inne spektakularne pożegnanie, niekoniecznie na korcie. Byłby to precedens, bo w ostatnim czasie kariery zakończyło wiele wybitnych zawodniczek i za każdym razem było to odejście po jakimś turnieju, kwitowane podziękowaniami na oficjalnej stronie internetowej WTA. Zejście sióstr Williams z karuzeli turniejowej bynajmniej nie sprawi, że się ona zatrzyma. Tenisowe życie potoczy się dalej, chociaż po 26 latach znaczącej obecności w nim obu sióstr, trudno to sobie w tej chwili wyobrazić. Ale przyzwyczajać powoli do tego się trzeba.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Opiewanie piękności

Następny

Renesans przeciągania liny