Początek nowego sezonu w biegach narciarskich coraz bliżej, a tu okazuje się, że może w nim zabraknąć dwóch norweskich multimedalistek – Therese Johaug i Marit Bjoergen. Gdy u pierwszej wykryto doping, ta druga nagle straciła ochotę do biegania.
Wpadka Therese Johaug to kolejna afera w norweskich biegach narciarskich. Najpierw Martin Johnsrud Sundby stracił trofea wywalczone dwa lata temu, bo udowodniono mu, że przedawkował leki na astmę, potem kilku młodych zawodników przyznało sie, że chociaż nie chorują na astmę jednak mimo to zażywają sterydowe leki, a nawet są do tego zachęcani przez lekarzy i działaczy norweskiej kadry. W mediach zaczęły się pojawiać insynuacje, że norweskie zawodniczki przyjmują leki zwiększające wydajność organizmu. Oczywiście spotkały się te podejrzenia z natychmiastowym odporem. „Nie robimy nic złego i nie mamy nic do ukrycia” – zapewniał wówczas liderka kadry tego kraju Therese Johaug.
Co ciekawe, niespełna trzy tygodnie temu w wywiadzie udzielonym norweskiej gazecie „Ostlendingen” zawodniczka ta solennie zapewniała: „Nigdy nie biorę niczego, nawet od lekarza, bez wcześniejszego dokładnego sprawdzenia. Sprawdzam wielokrotnie, bez względu na to czy to jest maść, czy zwykła herbata”. Dlatego jej okraszone rzęsistymi łzami tłumaczenie przyczyn ujawnionej w ubiegłym tygodniu dopingowej wpadki wydaje się mało wiarygodne.
Maść na poparzone usta
W organizmie słynnej biegaczki wykryto ślady sterydu anabolicznego o nazwie clostebol. Grożą jej za to co najmniej dwa lata dyskwalifikacji, a jeśli się okaże, że stężenie clostebolu było większe niż mogło powstać w wyniku stosowania maści, nawet cztery lata. „Jestem załamana, zrozpaczona i wściekła na sytuację w której się znalazłam. Nie mam słów, żeby opisać, jak nieszczęśliwy był dla mnie ostatni tydzień. Dostałam krem od lekarza kadry Frederika Bendiksena na poparzone wargi. Wielu dziennikarzy było w Livigno gdzie trenowałam i gdzie przeprowadzono test, który dał wynik pozytywny, więc oni widzieli że miałam z tym problem. Frederik poszedł do apteki, kupił krem i zapewnił mnie, że jest całkowicie bezpieczny i mogę go stosować. On jest lekarzem i ekspertem w dziedzinie medycyny sportowej od 30 lat, więc nie miałam powodu, żeby wątpić w jego słowa” – tłumaczyła się zapłakana Johaug.
„Therese powiedziała prawdę. Dałem jej krem o nazwie Trofodermin. Zapytała mnie, czy lek nie znajduje się na liście zakazanych substancji. Odpowiedziałem jej, że nie jest niezgodny z przepisami i może go stosować” – wtórował biegaczce Fredrik Bendiksen, który po wzięciu na siebie całej winy złożył dymisję z posady lekarza norweskiej kadry. Ten spektakl nikogo jednak nie przekonał, a już zwłaszcza rywalek Johaug z innych krajów. Polska mistrzyni Justyna Kowalczyk powstrzymała się od komentarza w tej sprawie, pozwoliła sobie jednak na małą, ale wielce wymowną złośliwostkę, publikując wzorem szwedzkich biegaczek zdjęcie opakowania owego feralnego kremu. Rzeczywiście, widnieje na nim widoczne aż nadto ostrzeżenie, że w składzie Trofoderminu znajduje się zakazany środek dopingowy.
Nic dziwnego, że wyjaśnienia norweskiej biegaczki są kontestowane, zwłaszcza w Szwecji, gdzie sąsiadów zza miedzy od dawna podejrzewano o nieuczciwe praktyki. „To wszystko, to są naciągane wyjaśnienia, ale oczywiście nie jest to wykluczone, że zakazana substancja znalazła się w organizmie Johaug właśnie przez stosowanie tego kremu. Teraz laboratoria dysponują już taką techniką, że są w stanie znaleźć nawet bardzo niewielkie ilości zakazanego środka” – tłumaczy szwedzki specjalista od antydopingu Ake Andren-Sandberg. Inny specjalista od środków dopingujących, Magnus Ericsson, przyznał, że substancję, jaka znalazła się w organizmie Johaug, można porównać do testosteronu, który jak wiadomo również jest zakazany.
Uderz w stół, a nożyce się odezwą
Zdaniem Ericssona clostebol to jeden z najbardziej skutecznych środków, zapewniających zwiększenie wydajności organizmu. Podkreślił, że nie rozumie i nie przyjmuje tłumaczeń norweskiego lekarza, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie składniki zawiera. „Przecież jest zawodowcem i wystarczyło mu dokładnie przeczytać opis na opakowaniu i ulotce. Jego tłumaczenie z pewnością nie będzie okolicznością łagodzącą. Po ostatnich rewelacjach z Norwegii dotyczących masowego stosowania lekarstw na astmę i teraz przypadku Johaug, przestałem się już dziwić i kolejny przypadek z tego kraju mnie nie zaskoczy” – twierdzi Ericsson.
Uderz w stół a nożyce się odezwą – mówi stare przysłowie. I oto odezwała się Marit Bjoergen. „To był szok dla nas wszystkich. Miałyśmy trenować razem w tym tygodniu, ale coś było nie tak i nikt nie chciał nam wyjaśnić. Nie przypuszczałabym, że wydarzy się coś takiego. Therese ma jednak nasze pełne wsparcie, widzimy jak bardzo cierpi. Widząc co się dzieje zaczynam się zastanawiać, czy dalsze bieganie ma sens. Decyzję podejmę jeszcze przed rozpoczęciem sezonu” – powiedziała 36-letnia Bjoergen.
Jej rozterki są zrozumiałe, bo Szwedzi już wprost żądają, aby Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) podjęła w tej sprawie wnikliwe dochodzenie. Jeśli do tego dojdzie być może w biegach narciarskich skończy się era przytłaczającej dominacji Norwegów.
{loadposition social}
{loadposition zobacz_takze}